sobota, 8 lutego 2020

Od Madeleine cd Cahira

Madeleine z całą pewnością musiała to przyznać. Propozycja Cahira była dla niej niezwykle zaskakująca. Kompletnie się tego nie spodziewała. Co praca nie chodziło o samą jej formę, co w niej zawarł. Tej kwestii domyśliła się już dawno. Jednak to, że w ogóle odważył się ją przedstawić. Prawie przez całą dotychczasową rozmowę, chłopak krył się za Mistrzem, w cieniu, ledwie co odezwał się zdaniem, a tu nagle wyskoczył z takim czymś. Naprawdę ją zaskoczył.
- Hm... Tak czysto teoretycznie to mogłabym się zgodzić, bo nie jest to wcale jakiś okropny pomysł, który byłby dla mnie niedopuszczalny. Jest raczej dość... przystępny, ale — podkreśliła ostatnie słowo. - wolałabym go minimalnie zmienić. Wybrać trochę inną wersję tego. Żadnych pieniędzy ode mnie nie dostanie. Po prostu sama się wszystkim zajmę. Załatwię mu nowe drzwi. To chyba powinno wystarczyć? - ponownie obdarzyła ich sztucznym, niewinnym uśmiechem.
- Niech tak będzie. Taka wersja również powinna rozwiązać problem z drzwiami, a przynajmniej obie strony byłyby zadowolone i nie trzeba by już dłużej o tym dyskutować — słowa powoli wydostały się z ust Cervana. - Jednak niestety pozostaje nam jeszcze jedna kwestia. Ten twój mały wybryk z pajęczyną. Może i nie był on aż tak bardzo szkodliwy. Medycy dali sobie jakoś z nim radę... Ale nie mogę pozwalać na to, aby takie coś się powtarzało. Dlatego też uważam, że najlepiej by było, jakbyś obiecała, że już więcej czegoś takiego nie wywiniesz. Pajęczyny użyjesz tylko w sytuacji bez wyjścia — to raczej trudne nie będzie. W końcu i tak nie za często korzystała z owej umiejętności. - i do tego powinnaś przeprosić Cahira.
- Ouuu... Co to to nie. Co prawda, jeżeli chodziłoby tylko o pierwszą część, to jak najbardziej mogę to obiecać Mistrzowi. Postaram się zmniejszyć ilość mych wybryków z pajęczyną do koniecznego minimum. Nie będzie musiał Mistrz martwić się kolejnymi osobami z lepką substancją na twarzy. Jednak jeżeli chodzi o przeprosiny, to muszę stanowczo odmówić. Na pewno nie zrobię czegoś takiego — momentalnie przestała być urocza. Zaczęła pokazywać się jej prawdziwa, uparta oraz stanowcza natura, która wręcz nienawidziła przepraszać. Do tego uważała, że nie miała za co.
- Mógłbym wiedzieć, czemuż to zwykłe przeprosiny tak bardzo cię zdenerwowały? — idealnie było widać, że owa sytuacji zaciekawiła Cervana.
- Po prostu nie mam za co go przepraszać. To on pierwszy wyleciał na mnie z krzykiem i pretensjami. Do tego zaczął mi grozić, a takiego czegoś to nie będę tolerowała — oburzyła się.
- Pierwsza rzuciłaś w me drzwi sztyletem — Cahir ponownie wyjrzał zza Mistrza.
- No i co z tego? Nie musiałeś od razu mi grozić. Masz za swoje. Dostałeś to, na co zasłużyłeś — w tym momencie już cała osłonka miłej panienki zniknęła.
- Madeleine. Mimo wszystko powinnaś przeprosić — postawa Cervana coraz bardziej ją irytowała. Niestety nie mogła nic z tym zrobić, odezwać się, bo w końcu to on był głową Gildii.
- Muszę? — jęknęła, a w odpowiedzi dostała tylko wymowne spojrzenia - Dobra... Niech wam będzie... Przepraszam — warknęła przez zaciśnięte zęby.
- No, to skoro już wszystko mamy załatwione to możemy się rozejść — Mistrza nagle jak gdyby nigdy nic ulotnił się w tylko sobie znane miejsce.
- A co do ciebie — kiedy tylko zostali sami, skrytobójczyni momentalnie wyciągnęła zza siebie sztylet. Przyszpiliła Cahira do ściany, a ostrze przyłożyła do jego szyi. - Gorzko pożałujesz, tego wszystkiego, co narobiłeś. Przez ciebie zostałam zmuszona do czegoś tak obrzydliwego, jak przeprosiny. Wiedz, że to oznacz wojnę — warknęła, odepchnęła szpiega na bok i wróciła do swego pokoju, trzaskając drzwiami, kompletnie nie przejmując się tym czy chłopakowi ponownie coś nie się stało przez nią.

Cahir?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz