wtorek, 11 lutego 2020

Od Nagi cd. Kai

Gładziła szorstką skórą chropowatą powierzchnię kija. Pozwoliła milczeniu objąć jej osobę, gdy bardka przygotowywała się do podróży. Do stajni nie wkroczyła, nie stanęła między konie uwięzione w boksach, nie zatopiła się w woni gnoju, nie rozjuszała zwierząt spoczywającym na jej ramieniu krukiem, co podrygiwał niecierpliwie, pragnąć wzbić się migiem w powietrze, przemierzyć sklepienie do końca świata i z powrotem. Egzorcystka go w końcu puści, ptaszysko dostanie upragnioną wolność, a przynajmniej jej słodką, ale niewdzięczną iluzję, parodię faktycznej wolnej woli.
Drzazgi nie weszły w jej dłonie — miała je zbyt zgrubiałe i naznaczone oparzeniami, a te były jak pancerzyk owada, co ochraniał wątłe wnętrze.
— Twa decyzja — rzuciła, wolno krocząc do przodu — nieme pospieszenie drugiej kobiety. — Niczym go nie obciążę.
Kai musiała zrezygnować z pomysłu, bo gdy Naga usłyszała stukot kopyt kobyły, nie wyłapała oślich. Zaczęła się podróż.
Nakłaniano egzorcystkę na zajęcie grzbietu zwierzęcia i jak często propozycja była składana, tak często zostawała odrzucana.
Słońce grzało mocno, zawieszone na bezchmurnym niebie, nasycając ciepłem ubrania, włosy, skórę. Ptak kiwający się na ramieniu machał ciągle skrzydłami czy to dając do zrozumienia swojej pani, że pragnąłby już wzlecieć, czy też próbując wytrząsnąć z siebie piekielny gorąc.
— Już, leć.
Uderzył ją przy wzlocie ostrymi piórami. Zatoczył dwa koła nad głowami kobiet, wystrzelił do przodu, lecz wrócił po chwili, z głośnym krakaniem.
— Ma rację — rzekła Naga, zwracając się do bardki. — Lepiej by było przejść lasem niż gołymi łąkami i suchymi ścieżkami. Ty masz tę możliwość, nie musisz polegać na mało mądrej kukle, powiedz więc; czy widać go na horyzoncie?
— Las? Tak, rozciąga się na wschodzie.
— Dobrze. Możemy iść wzdłuż rzeki, aż do Pekneck i stamtąd popłynąć na Wyspy.
Rozłożyste drzewa przyniosły odrobinę upragnionego chłodu, a szum wody nieopodal dawał dziwne ukojenie, jak ręka spoczywająca lekko na ramieniu. Wyznaczała drogę, kierowała, stanowiła Gwiazdę Polarną dla uważnie słuchających i odpowiednie towarzystwo dla samotnych. Ale w końcu egzorcystka nie była sama. Zdarzało jej się o tym zapominać.
— Jak ci się żyło na Wyspach? — zagaiła mimochodem, odsuwając laską dłuższą gałąź, która wchodziła jej pod nogi. Kai zeszła z konia, prowadząc go przy sobie. — Tu panuje inna kultura i często jeszcze czuję się obca, bom przywiązana do swojej, a trudności sprawia mi jej puszczenie.
Kai?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz