niedziela, 23 lutego 2020

Od Aurory c.d. Banshee

Kocur miał rację. Aurora polowała także na większe zwierzęta niż tylko sarny czy ptactwo. Znosiła także do kuchni jelenie, czasem nawet jakiegoś łosia. Ale te zdecydowanie rzadziej. Bynajmniej  nie dlatego, że wytropienie ich było trudne. Lecz dlatego, że jej ciało nie pozwalało na zaciągnięcie większych zdobyczy do gildii. Wystarczyłoby, że upolowałaby o jedno zwierzę za dużo i już musiała by je porzucić. To oznaczałoby jedną bezsensowną śmierć. To było coś, do czego żaden łowca nie chciał dopuścić. Nie. Żaden łowca nie mógł do tego dopuścić.
- Hmm... Jeśli byśmy się zapuścili dostatecznie daleko na wschód możliwe, że natrafilibyśmy na bizony. Ostatnim razem jak tam zawędrowałam były także ślady samotnego niedźwiedzia, ale to z dobry miesiąc temu. - podrapała się za uchem widząc jak czarny kot słucha jej z błyskiem w oku.
- Nie mów, że nie chciałabyś na nie zapolować. Zwykłe jelenie czy dziki musiały ci się zacząć nudzić, prawda? - podpuszczał ją. Grał na czułych strunach jej duszy myśliwego. Żaden łowca nie lubi łatwych ofiar. A tym bardziej Aurora.
- Prawda. Ale nie lubię porzucać zdobyczy na zmarnowanie. A nie widzę sposobu, żebyśmy we dwoje dali radę zaciągnąć zwierzę wielkości bizona do gildii. Jak przyniesiemy jelenia i kilka mniejszych zwierząt to i tak będzie więcej niż jakbym sama polowała. - uśmiechnęła się do czarnego kota i poprowadziła ich wgłąb puszczy. Uważała temat za skończony. Choć niemiłosiernie kusiło ją by zasadzić się na takiego bizona. Poczuć dreszcz gdy rozwścieczony olbrzym nie poddaje się po wpadnięciu w jej pułapkę i dalej pędzi by staranować łowcę. Albo stanąć oko w oko z niedźwiedziem czy lwem górskim. Pokazać kto jest prawdziwym łowcą na tamtych terenach.
Kobieta kicała przez coraz to gęstsze poszycie prowadząc Banshee. Przedzierali się dosyć szybko, lecz i tak trochę im zajęło dotarcie na odpowiednie tereny łowieckie. Na tyle długo, że zdążyło się już rozpadać na dobre, a futro przemoknąć. Choć jeszcze daleko do niej było, Aurora czuła, że burza nadchodzi. Gęste korony drzew uniemożliwiały dostrzeżenie tego na niebie. Ale ona nie musiała patrzeć. Nie musiała słuchać. Błyskawice wewnątrz jej to mówiły.
- Okropna pogoda. - mruknął kot strzepując wodę z tylnej łapy. - Jakbym wiedział, że będzie tak lało to zostałbym w gildii. - usadowił się pod krzakiem gdy łowczyni sprawdzała polanę. 
Jakbym wiedziała, że będziesz tak marudził, to też bym cię zostawiła w gildii, powiedziała sobie w duchu. W odpowiedzi rzuciła mu tylko mruknięcie. Nie miała czasu z nim dyskutować, ktoś musiał przecież upolować coś na jutrzejszy obiad.
Kicała od jednego końca polany do drugiego co chwilę zatrzymując się i węsząc. Jej uszy cyklicznie kręciły się to w tę to we w tę nasłuchując czy może jakieś samotne zwierze nie kręci się po okolicy. Jednak deszcz skutecznie jej to uniemożliwiał. Uderzające krople o liście drzew zagłuszały odgłosy lasu. Przyćmiewały zapachy. A co gorsza, rozmywały tropy. Jednak wprawnemu oku Aurory nie umknęły nadgryzione miejscami krzewy i leżące dookoła nich skrawki gałązek czy jagód. Wydeptana racicami trawa. Odkąd weszła na polanę wiedziała, że niedawno bawiły tam jelenie. Zapach świeżo znaczonego terenu nie jest czymś co byle deszczyk jest w stanie zagłuszyć. Miała informacje o tym jak duże było to stado, jak dawno temu tu było. Pytaniem jednak dalej było, dokąd się udały. Po samej trawie ciężko było ustalić czy stąd przyszły czy w tamtą stronę poszły. 
Pokicała do Banshee, który układał sobie futro i nie przejmował się niczym. Krzak na skraju polanki pod którym siedział kot, osłonięty był jeszcze przez gałęzie drzew, zapewniając mu tym samym dobrą osłonę przed deszczem.
- Możesz sprawdzić czy tam, nieco bardziej wgłąb lasu nie ma może liści czy gałęzi z tych krzewów? Ja w tym czasie bym zastawiła tutaj kilka wnyków. - uśmiechnęła się do towarzysza.

Banshee?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz