sobota, 14 lipca 2018

Od Aries

Dziewczyna o niebieskich włosach przeciągnęła się znad biurka i spojrzała na niedokończoną mapę Terenów gildii i jej okolic rozciągających się w promieniu stu kilometrów od jej granic. Uświadomiła sobie z bólem, że znowu przysnęła podczas pracy. Wstała i otworzyła okno. Gdy tylko wyjrzała na zewnątrz dotarło do niej, że już wieczór oraz fakt, że przegapiła śniadanie oraz obiad i niewiele jeszcze brakuje by ominęła ją dzisiejsza kolacja. Szybko wskoczyła w świeże ubranie i w końcu po kilku dniach kiszenia się w swoim pokoju postanowiła wyjść o jakiejś ludzkiej porze. Szybko przemykała po korytarzach by dotrzeć do stołówki nim wszyscy się zjawią i będzie duży tłok. Kiedy weszła do sali głównej siedziało tam kilka grupek i zajadało dzisiejszy obiad. Przechodziła między stołami do celu jakim był punkt wydawania posiłków, starając się przy tym nie zwracać na siebie uwagi.
- A któż to się w końcu raczył pokazać na posiłku! Czyżby naszą panią kartograf w końcu dopadł głód? - żartobliwie powitała ją starsza kucharka i wydała porcję parującej zupy. Aries mruknęła pod nosem w podziękowaniu i uciekła w dość odludny kąt pomieszczenia. Miejsce to jak się okazało, nie było całkiem odludne i puste. Zdążyła odstawić miskę i usiąść zanim poczuła na swojej nodze delikatne szturchnięcie czymś miękkim, co w dotyku przypominało futro. Nie trzeba było długo czekać. Ari natychmiast zerwała się z ławy i wskoczyła na znajdujący się najbliżej, najwyższy punkt. Jak się okazało, punktem owym był właściciel białego stworka, który właśnie wychynął spod stołu.
- Przepra... - przerwała wpół zdania widząc chłodny, beznamiętny wyraz twarzy młodzieńca. Mężczyzna zrzucił ją z siebie i w ułamku sekundy przystawił do jej szyi nóż, który nie wiadomo kiedy pojawił się w jego dłoni.
- Wybacz me zachowanie, to było odruchowe. - czarnowłosy zabrał ostrze i skłonił się delikatnie w ramach przeprosin - Chyba nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać, jestem Blennen von Rafgarel. A to jest Leithel. - Wskazał na zwierzę kręcące się w jej pobliżu. - Jak mniemam jesteś tą kartografką, która do nas niedawno przybyła?
- A-Aries Bravis... Miło poznać.. - mamrotała pod nosem dalej w lekkim szoku. Wzrok powędrował z twarzy Blennena nieco niżej na  jego towarzysza. - Co to jest?
- Leithel jest moim chowańcem. Towarzysz w podróży zwanej życiem - Nie odpowiedziała mu. Mimo, że zadała pytanie, nie słuchała odpowiedzi. Stała kompletnie oczarowana urokiem stworzonka, a najbardziej jego puchatym ogonem. Wyciągnęła z torby notatnik i zaczęła na szybko kreślić szkic Leithela. - Co robisz?
- Staram się go naszkicować i opisać do mojego katalogu magicznych stworzeń. - odparła w zamyśleniu. Tak bardzo pochłonęła ją praca, że nie usłyszała kolejnej wypowiedzi młodzieńca. Jedyne co zwróciło jej uwagę to ruch Blennena, kiedy odchodził razem ze swoim przyjacielem odszedł. Chciała ich zatrzymać i dokończyć szkic, ale myśl o zwróceniu na siebie uwagi wszystkich zebranych w sali napawała ją przerażeniem. Schowała notatnik do torby i szybko zjadła zupę. Postanowiła, że skoro nie mogła teraz naszkicować tego stworzenia, to spróbuje poszukać o nim jakichś informacji w gildyjnej bibliotece.
***
- Ale Mistrzu! Ja naprawdę potrzebuje tam pojechać! - narzekała Aries trzymając w rękach kilka zwojów. - Na nasze mapy przydałoby się nanieść poprawki. A jako kartograf nie nie mogę tego tak zostawić!
- Aries, pomysł z uaktualnieniem naszych map wybrzeża jest wręcz nie do odrzucenia, zwłaszcza jeśli pochodzi on od utalentowanego kartografa. Poza tym doskonale wiem, że jedziesz tam szukać sposobu na wskrzeszenie przyjaciela. - wstał znad papierów walających się po całym biurku i podszedł do okna. Spoglądał na kilku członków gildii kręcących się poniżej. - I o ile w każdym innym momencie mogłabyś tam swobodnie pójść, tak teraz nie mogę na to pozwolić.  Raporty. jakie dziś do mnie przyszły, są pełne wieści o bandytach w tamtych okolicach. A młoda, drobna, samotnie podróżująca kobieta z masą tobołów jest wręcz wymarzonym łupem. - odwrócił się z powrotem do niej i ciężko westchnął. - Dlatego odrzucam twoją prośbę. - wypowiedział to tonem nie przyjmującym sprzeciwu, acz bardzo łagodnym. Mimo to dziewczyna postanowiła spróbować ostatniego argumentu jaki miała w zanadrzu.
- A jeśli nie będę sama? Jeśli znajdę kogoś, kto pojedzie ze mną w roli strażnika? - wypaliła odrobinę bardziej desperacko niż zamierzała. Liczyła, że to przekona Mistrza. W odpowiedzi usłyszała niechętnie wydany pomruk aprobaty. Niebieskowłosa podziękowała i szybko wyszła, a raczej wybiegła z gabinetu Cervana. W progu wpadła, a dokładniej zaskoczona pojawieniem się Leithela pod nogami, wdrapała się na znajomą sylwetkę wojownika z blizną na oku.
- Kolejny raz już dzisiaj na mnie wisisz... Czy ta czynność stała się twoją nową pasją? - powiedział tonem dość beznamiętnym, lecz dalej brzmiała w nim lekka nutka poirytowania.
- W-wybacz... Nie zauważyłam cię... - mruczała pod nosem. Miała wrażenie jakby zaraz znowu zimne ostrze miało znaleźć się tuż przy jej gardle. - Chciałbyś się wybrać ze mną w podróż nad morze? - mówiąc to zaczerwieniła się gdy tylko uświadomiła sobie jak mogła zabrzmieć ta wypowiedź. Bała się myśleć o tym co mężczyzna sobie pomyślał, ale w tej chwili najbardziej liczyło się to czy się zgodzi.
Blennen?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz