czwartek, 19 lipca 2018

Od Rawena cd Shinaru

Po dość krótkiej chwili Mistrz dołączył do nas na placu. Wyszedł z budynku, lecz nie w towarzystwie swojego sekretarza jak to bywało zazwyczaj. Widać, że nie są zadowoleni z naszej małej sprzeczki.
- A teraz może z łaski swojej wyjaśnicie mi co się tu dzieje? - Mistrz był poirytowany, a może nawet lekko zezłoszczony na nas za naszą sprzeczkę. - No to jak do tego doszło, że dwaj towarzysze skaczą sobie do gardeł? - patrzył się to na mnie, to na tego małego przygłupa.
- Mistrzu, my naprawdę nic złego nie robiliśmy, a przynajmniej ja i Nue. - spojrzał na mnie gniewnie spode łba - To ten gbur wszystko zaczął.. - to ostatnie zdanie wypowiedział z pewną dozą pogardy.
- Rawen, a ty, co powiesz? - skupił swój wzrok na mnie. Odpaliłem kolejnego papierosa, w końcu tamtego straciłem przed paroma chwilami.
- W dużym skrócie, jego zwierzak zeżarł moje ciastka które specjalnie szykowałem dla Fiony, a potem placek który zrobiłem w miejsce brakujących ciastek. Więc zamknąłem go w dzbanie, żeby następnego mi nie zeżarł. - zaciągnąłem się moim powietrzem wypełnionym nikotyną pod postacią dymu. - Ledwo wyjmuje placek z pieca, a tu wpada ten przygłup co nie potrafi upilnować swojego zwierzaka i awanturuje się, że zamknąłem Nue w dzbanie.
- Eeeej! Nie jestem przygłupem, nieudolny kobieciarzu! - krzyknął oburzony słowami prawdy.
- Wybacz, ale taka prawda. Wracając do relacji, oburzony zeżarł ostatni dobry wypiek. Resztę Mistrz już zna. - Mistrz spojrzał się na mnie, potem na Shina i parsknął śmiechem.
- Rawen, ty naprawdę masz jaja żeby do Fiony startować. - otarł łezkę która zaczęła spływać mu po policzku po zbyt intensywnym śmiechu i spróbował się uspokoić. - Panowie, nie możecie się kłócić z tak absurdalnych powodów. Nie mniej jednak, nie ważne jak błahe i niedorzeczne mogły być powody waszej sprzeczki, nie obejdzie się bez jakiejś kary. - wypowiedział te słowa na tyle stanowczo, że ani ja, ani Shin nie próbowaliśmy się wymigać. Wiedzieliśmy, że to mogło się skończyć tylko gorzej gdybyśmy zaczęli dyskutować. Jedyne co mogliśmy to kiwać głowami w milczeniu. - Tak więc, poczynając od jutra przez najbliższe kilka dni będziecie sprzątać gildyjny ogród, a w wolnym czasie żebyście w końcu zaczęli się dogadywać będziecie nosić specjalnie zszyte ze sobą koszule. A teraz rozejść się, Ignatius w razie czego udzieli wam więcej informacji. - zostawił nas na placu stojących z lekkim niedowierzaniem. Spodziewałem się jakiejś pracy, ale wolny czas mam z nim spędzać? I to jeszcze złączony ubraniem? Mistrz chyba nie spodziewa się zastać go żywego jak coś odstawi. Musiałem odpalić kolejnego szluga na uspokojenie i by móc to wszystko przemyśleć.
- Widzisz Nue, to przez tego gbura mamy teraz więcej pracy.
- Perze mnie? A mam powiedzieć kto nie umie uszanować i zrozumieć, że coś nie należy do niego i nie powinien tego ruszać? - wypuściłem dym w niebo - Gdyby nie to, to nie siedzielibyśmy w tym bagnie. - odszedłem nie zwracając na niego uwagi, miałem jeszcze do pozmywania gary po śniadaniu i obiad do przyszykowania.
***
Rano jak tylko obudziła mnie Babcia I poszedłem do ogrodu czekać na irytującego blondyna i Ignatiusa. Miałem nadzieję, że Mistrzowi się odwidzi pomysł z tą koszulą i przyśle swojego syna z informacją, że nie muszę Shina oglądać ani spędzać z nim więcej czasu niż to konieczne. Zapaliłem więc porannego fajka i zacząłem przechadzać się po ogrodzie. Z każdy kolejnym krokiem widziałem ile czekało nas roboty. Kiedy wróciłem do drzwi wyjściowych, czekał tam już Igatius i Shin.
- A nie mówiłem, że się spóźni? Pewnie znowu uganiał się za jakąś dziewczyną! - krzyknął jak tylko mnie zobaczył. Jeszcze nawet dobrze nie podszedłem, a ten już zaczyna.

<Shin? Sorki za zwłokę...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz