niedziela, 8 lipca 2018

Od Sorelii cd.Yuuki

Westchnęła zrezygnowana i jednym zręcznym ruchem zsunęła z ramion okrywającą ją dotąd ciemną kapotę wystawiając na łagodne światło księżyca swą błękitną suknię przyozdobioną mieniącymi się pięknie w jego blasku kamieniami i srebrną nitką.
- Zaczekaj - syknęła chwytając towarzyszkę za ramię zanim jej ciekawska twarzyczka przylgnęła do zalanej światłem szyby. Przez chwilę obie milczały starając się wyrównać oddech po energicznym marszu. Yuuki wyraźnie zaczynała się już niecierpliwić przedłużającym milczeniem kiedy nagle ich uszu dobiegł turkot wozu zajeżdżającego pod pałacyk. Sorelia wstrzymała oddech i wychyliła się nieco zza węgła budynku. Oczywiście była za daleko by cokolwiek dojrzeć, a pędzący jak jej się zdało ze sporą prędkością pojazd zdążył się już skryć za zasłaniającymi jej widok krzewami róż. Mocniej ścisnęła nadgarstek towarzyszki.
- W porządku - mruknęła - wejdziemy tam ale po mojemu. 
- To znaczy mnie też zaraz wbijesz w kieckę i każesz może jeszcze uśmiechać się do tych wszystkich galantów. - zaczynała swój słowotok po raz kolejny ciemnowłosa.
- Mniej więcej, ale chyba nie do końca tak jak to sobie wyobrażasz, choć widok oczywiście na wszystko mieć będziesz najlepszy - odparła arystokratka poprawiając fantazyjną czarną maseczkę, którą właśnie wyciągnąwszy z jakiejś nie widzialnej kieszonki przed chwilą nałożyła na twarz.
- Nie wiem jakim cudem zostałaś szpiegiem - mruknęła anielica wyraźnie ugodzona faktem, iż nie o wszystkim jest od razu informowana - świecisz się jak świąteczne drzewko, wiesz to takie, które ubiera się świecącymi lampionikami, cukierkami i zabawkami.
Sorelia uśmiechnęła się łagodnie.
- A ja zastanawiam się nad tym cudem ze taką gadułę zabrałam ze sobą
- Czy ty mnie próbujesz obrazić? Bo jeśli tak to pamiętaj czym ryzykujesz, szkoda by było takiej ładnej sukienki i... - nie zdążyła skończyć, bo dama pociągnęła ją gwałtownie w stronę jednego z bocznych wejść zza obdrapanych drzwi dobiegał dźwięk szkła, chochel uderzających o pełne warzy baniaki. Słychać było także jakieś śmiechy i rozmowy prowadzone w języku zdecydowanie nie posiadającym salonowego rodowodu.
- Posłuchaj - zaczęła Sorelia tym razem z grobową powagą - wiem, że to o co cię poproszę nie będzie najprzyjemniejsze, może ani najprostsze, ale rzecz w tym że nie mogę cię wprowadzić jako kogoś znajomego, za duże ryzyko, że mój ojciec nas zdemaskuje, nawet jeśli nie będę się ujawniać. Samej bez zaproszenia cię nie wpuszczą, przynajmniej nie głównym drzwiami. Jeśli się zgodzisz na mój plan to możesz dostać się do środka w przebraniu służącej. Do niczego cie nie zmuszam. Zrobisz co zechcesz.
Towarzyszka wyraźnie chciała o coś jeszcze ją zapytać, ale coś mówiło arystokratce, ze osoba, którą postanowiła śledzić znalazła się już wewnątrz, a wyjaśnienia w przypadku dyskusji z Yuuki na pewno na jednym, czy dwuch zdaniach by się nie zakończyły. Podciągając, więc z gracją długą suknię, kobieta z lekkością tanecznych kroków pomknęła w stronę głównego wejścia. Miała nadzieję, że anielica mimo wszystko zechce jej pomóc. Czuła, że kolejny raz pakuje się w niezłe bagno i wolała nie być w tym sama. Stanęła przy drzwiach, wygładziła suknię i śmiało wkroczyła do marmurowej, rzęsiście oświetlonej sali. Natychmiast dojrzała swój cel. Młody panicz Hektor stał przy glinianym wazonie i wyraźnie nosił się z zamiarem wrzucenia czegoś do wnętrza naczynia. Postanowiła nie spuszczać go z oczu. Wciąż jednak rozglądała się za jeszcze jedną osobą, na której obecność miała nadzieję.
<Yuuki?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz