niedziela, 8 lipca 2018

Od Vados CD Rawena

– Idź lepiej odpoczywać, jutro przecież miałem cię oprowadzić po okolicy.- Rawen wstał i zabrał wszystkie brudne naczynia.
Uśmiechnęłam się do siebie, popijając herbatę ze smakiem. Dodał do niej coś, co mnie zaintrygowało, sama gotowałam i przygotowywałam różne napary, ale takiego jeszcze nie udało mi się odkryć.
- Może Ci pomoć?- zapytałam, odkładając kubek na stolik.
- Zapomniałaś tak szybko, co Ci powiedziałem przed kilkoma chwilami? - ruszył w stronę drzwi- Masz odpoczywać, jutro po Ciebie przyjdę i oprowadzę po okolicy.
- Serio? muszę czekać aż do jutra..? Mówiłam Ci już, jestem tylko zmęczona, trochę za bardzo przeciążyłam swoje mięśnie, nic wielkiego. Kilka razy już mi się to przytrafiło podczas treningu.
- Ani mru-mru - pogroził mi palcem z uśmiechem- To rozkaz medyka, a nie mój.
- Z tego co wiem, też jestem na stanowisku medyka, a że znam swoje ciało to chyba wiem co dla mnie odpowiednie..- ułożyłam się na łóżku, biorąc głębszy oddech- No ale dobrze, niechaj Ci będzie, dla twojego własnego spokoju. Nie ruszę się do rana.
- To chciałem usłyszeć, wypoczywaj- zniknął za drzwiami.
Przełożyłam się na bok, sięgając po swoją laskę wolną ręką. Obejrzałam ją dokładnie, czy aby na pewno nie miała ani jednego zadrapania, czy też pęknięcia. Gdyby coś się jej stało, moja moc byłaby bezużyteczna.. Odgoniłam wszystkie złe myśli, zamknęłam oczy, starając się zastosować do polecenia tych, którzy sprawowali teraz nademną opiekę. Powoli zaczęło to działać, robiłam się śpiąca, a cisza wokół mnie była taka przyjemna.
***
Teren wokół mnie był przepiękny, z początku nie wiedziałam gdzie jestem, otaczała mnie ciemność, a wokół mnie było kilkanaście, a może tysiące.. Nie. Miliony świecących, białych punktów. Po głębszej analizie stwierdziłam z uśmiechem, że są to gwiazdy. Byłam z tego powodu szczęśliwa, ale także lekko podenerwowana, jak ja mogłam tam oddychać? Na to pytanie odpowiedziałam sobie równie szybko, w końcu we śnie jest wszystko możliwe. Stawiłam kilka kroków przed siebie, mimo iż pod moimi stopami nie było twardego gruntu, szłam normalnie. Marsz przerodził się w podskakiwanie, potem w bieg.. Aby na samym końcu dosłownie unieść się w powietrze. Ja latałam, naprawdę latałam. Zaśmiałam się dosyć głośno, przemierzając to coraz dalsze rejony. Pode mną widziałam planety, niektóre były małe, a jeszcze inne przeogromne. Jednak to słońce mnie zaciekawiło, świeciło najjaśniej ze wszystkich. Zatrzymałam się, by móc na nie spojrzeć.
- Jest piękne, prawda?- usłyszałam męski, nieprzyjemny głos za swoimi plecami. 
Obróciłam się gwałtownie szykując swoją laskę, zamachnęłam się nią taką prędkością, że aż sama siebie zdziwiłam. Owy nieznajomy chwycił ją, jak gdyby nigdy nic. Ujrzałam pazury i fioletową skórę, moje ciało przeszedł dreszcz. Mój wzrok powędrował wyżej, czego pożałował niemal od razu. Przede mną stało coś koto-człowieko podobne. Był dosyć przy kości i ubrany był identycznie jak ja. 
- Kim jesteś..- zapytałam, wyszarpując swoją brón z jego pazurów. 
- To kim jestem nie powinno cię raczej obchodzić- zaśmiał się- Mogę jedynie zdradzić, że jestem bogiem zniszczenia.
- Bogiem zniszczenia?- spojrzałam na niego- takie coś jak bóg nie istnieje.
- Masz błędne informacje Vados- oparł swoje łapy na biodrach. 
- Skąd znasz moje imię?- zacisnęłam dłoń na swojej lasce. 
- Może kiedyś się dowiesz..- pstryknął momentalnie palcami. 
Wtedy też usłyszałam huk, po nim nastąpiło jasne, oślepiające światło, zakryłam instynktowanie oczy. Trochę minęło zanim odważyłam się spojrzeć za siebie, kiedy to zrobiłam, dech zamarł mi w piersi. W przestrzeni latały ogromne fragmenty skały.
- Coś ty zrobił.. - spojrzałam na pseudo boga. 
- Nic takiego- podrapał się w ucho- zniszczyem tylko planetę.
- Co zrobiłeś?!- uniosłam swój głos, nie dowierzając temu wszystkiemu- Ale czemu, tam mogły żyć niewinne istoty.. 
- Dla zabawy- wzruszył ramionami i się uśmiechnął- Ty też tak możesz Vados, wystarczy tylko mały ruch.. 
- Skąd.. - zaczęłam, a ten uciszył mnie gestem dłoni. 
- Znam Cię wystarczająco dobrze moja droga. Nie krępuj się, poczuj tą destrukcyjną moc.. - Zbliżył się do mnie bardzo blisko- Czujesz? Jak Cię otacza? Masz w dłoniach taką potęgę..- przeleciał za moje plecy i obrócił w strone jednej planety- Ludzie są słabi i głupi.. Chcieli Cię przecież ostatnio skrzywidzć.. 
- Chcieli..- powtórzyłam, czując jak moje spiętę mięśnie się rozluźniają, a na ustach zacząl wychodzić uśmiech.
Ten koto-człowieko dziwak miał rację, ludzie byli okropni.. bezużyteczni.. Złapałam laskę pewniej i uderzyłam nią o podłoże. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk, na resztę nie musiałam długo czekać.. Mój obiekt po prostu wybuchł, oświetlając moją twarz. Koniec świata był na prawdę piękny.. 
-Dobra robota Vados, to koniec na dzisiaj, może jeszcze kiedyś się spotkamy- usłyszałam za plecami, kiedy jednak się odwróciłam, owej postaci już nie było. 
Cały kosmos rozpadł się nagle na kawałki, a ja widziałam tylko ciemność. Nie mogłam oddychać, sprawiało mi to gromną trudność.. Poderwałam się momentalnie, otwierając oczy. Rozejrzałam się panicznie, po pomieszczeniu w którym przebywałam. Odetchnęłam z ulgą, byłam w klinice, tej do której przyniósł mnie Rawen. Powoli wszystko to zaczęło do mnie docierać.. Ja.. Ja.. zniszczyłam planete we śnie, zabiłam miliony istnien.. 
- Ugh.. Spokój Vados, oddychaj..- szepnęłam do siebie. Wtedy też usłyszałam pukanie do drzwi.

Rawen? Przepraszam za moją nieobecność, teraz już wracam na stałe :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz