Nie mogłem tego tolerować... nie było na to nawet najmniejszej szansy. Rozumiałem, że Rawen może nie przepadać za Nue, ale by od razu robić z niego kiszonego ogórka, i go zabierać? Nie... po prostu nie. Wpadłem an szybko do mojego pokoju zabierając katanę osłoniętą ciemnym pokrowcem z ozdobnie oplątanym materiałem. Rzadko jej używałem... jedynie w obronie koniecznej, a to zdecydowanie była jedna z nich. Może i byłem zwykłym pasterzem, lecz bez porządnego psa pasterskiego czasami się nie dawało odganiać potencjalnych drapieżników.Westchnąłem zrezygnowany wysuwając ostrze z pochwy i spojrzałem na swoje odbicie w nim. W co ja się pakuje znowu ? ...
Pokręciłem głową chowając je i udając się szybkim krokiem na plac treningowy. Zastałem już ram Rawena, który w dłoni bawił się niczym innym jak zapalniczką. W sumie... mogłem się tego spodziewa po palaczu. Kopnął w moją stronę mojego futrzastego przyjaciela, który poturlał się prosto pod moje nogi i zastygł przez chwile w bezruchu. W tej chwili poczułem, jak mi staje serce. Jak on coś mu zrobił... mogłem przysiąść, że z jego skóry zrobię kolejną pochwę na mój miecz.
- Co ty mu zrobiłeś?! - Warknąłem w jego stronę łapiąc jedną dłonią za futerał, a drugą za rączkę ustawiając się w gotowości do ewentualnego ataku.
- Nic - Wzruszył obojętnie ramionami wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Ignorował mnie... kompletnie olewał powagi tej sytuacji, albo robił ze mnie dzieciaka. Zacisnąłem zęby i wraz z spotkaniem się ognia z papierem wyciągnąłem katanę i uciąłem w połowie fajkę. Posłałem mu ostrzegawcze spojrzenie i schowałem broń na swoje miejsce u mojego boku. Blondyn jedynie prychnął niezadowolony na mnie.
- Nie olewaj mnie. Po co mnie tu ściągnąłeś, jak nie masz zamiaru walczyć?
- Oczywiście, że to nie będzie walka. To będzie raczej... Lekcja dobrego wychowania. - odpowiedział wyciągając kolejnego fajka z tym samym spokojem. Dobrego wychowania? Przechyliłem głowę na bok zbytnio nie wiedząc jak na to zareagować. Czy on u licha właśnie stwierdził, że brak mi dobrego wychowania? Syknąłem pod nosem cofając się o parę kroków. ,by w razie czego nie odciąć mu tych jego wąsików nad zbyt spokojnym jak na tą sytuację uśmiechem. Tak czysto ze mnie drwił, albo serio ma zamiar mi ojcować.
- Chyba se ze mnie żartujesz. - Przyklęknąłem przy Nue, który od razu na mnie spojrzał i wdrapał się na moje ramię, gdzie było jego miejsce. - Nie potrzebuje drugiego ojca, a tym bardziej jakiegoś kucharza, który bez powodu chce mnie "dobrze wychować" - Palcem nieco bawiłem się rękojeścią i pozwoliłem by moja grzywka zasłoniła mi oczy. - Więc daruj to sobie i zostaw moją jedyną rodzinę w spo....
- Panowie co się dzieje - Dość znajomy głos przerwał moją wypowiedź. Podniosłem szybko wzrok zgarniając włosy na bok i rozejrzałem się dookoła.
- Mistrzu ... - Rawen spojrzał w stronę budynku,a dokładniej na jedno z okien. Gdy powiodłem za nim spojrzeniem dostrzegłem roztrzepaną czarną czuprynę przyglądającą się nam. Za nim mogłem jeszcze zobaczyć Ignatiusa z jakąś stertą papierów...czyli nic nowego. - Nic takiego. Zwykłą nauka dobrych manier.
- Ej ! - Prychnąłem w stronę kucharza urażony. Już ja mu dam tą lekcje....
- Z użyciem prawdziwej broni? - Mogłem przysiąść, że mężczyzna uniósł jedną brew do góry , a następnie zniknął z okna zapewne miał zamiar do nas zejść. Świetnie. Jeszcze brakowało mi problemów u mistrza. Wolałem tego uniknąć, ale nie... Posłałem jeszcze raz wkurzone spojrzenie w stronę palącego gbura i pogłaskałem Nue po głowie, dając mu do zrozumienia , co o tym wszystkim myślę.
< Rawen? ;w; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz