środa, 4 września 2019

Od Aurory c.d Elry

Na prośbę autora opowiadania Elry zostały usunięte i są dostępne tylko dla współautora po kontakcie z administracją.

~*~

Królicza łowczyni stała i wpatrywała się w piętrzące się arkusze papieru. Przyszła tu w nadziei, że sekretarki nie będzie. Że będzie mogła przyjść kiedy indziej, odłożyć to zadanie w czasie. Jednak Elra mimo późnej pory wciąż pracowała. Aurora słyszała kroki archiwistki tuż za drzwiami. Pomijając niechęć łowczyni do realizacji zlecenia Cervana, kobieta zaskarbiła sobie jej uznanie. W głuszy, jeśli nie było się wytrzymałym, szybko padało się ofiarom drapieżnika o większej determinacji lub chociażby z wycieńczenia. Lecz to nie była dzicz, tylko Gildia. Tutaj to nie miało większego znaczenia. Tu nie było drapieżników, które czyhały na słabych i chorych. Tu nie trzeba było nieustannie zmagać się z naturą. Aurora nie umiała przyjąć tego do świadomości. Wiedziała to, ale dopóki nie było Cervana bądź Ignatiusa obok, nie docierało to do niej. Westchnęła ciężko. Drzwi się otworzyły i sekretarka weszła do środka.
Z początku nie wiedziała co powiedzieć. Nigdy nie była dobra w interakcjach z innymi. Wyjątki stanowili Cervan, Ignatius i Mab. Obecność innych nieco ją peszyła. A przynajmniej jej zwierzęcą, dziką część. Mruczała myśląc nad odpowiedzią. Nie chciała palnąć czegoś co by wprawiło je obie w zakłopotanie. Znowu. Już nie raz jej się zdarzyło powiedzieć coś, co powinna była zachować dla siebie. Tak jak i tego przedpołudnia postawiła Elrę w niezręcznej sytuacji. Wszak jest wśród ludzi i nie wszystko co dla niej normalne jest także normą dla nich.
- Mmm... Cervan, kazał mi się z kimś zaprzyjaźnić... - chrząknęła, usiłując wydobyć z siebie mniej skrzekliwy głos, choć po wielogodzinnym milczeniu okazało się to nieco trudne. - Potrzebujesz pomocy? - wskazała uchem na biurko. Po cichu liczyła, że zabrzmiało to tak jak trzeba. Że nie strzeliła znów jakiejś gafy. Uważnie obserwowała każdy ruch kobiety.
- To miłe z twojej strony, ale nie ma takiej potrzeby. Ty zapewne rankiem ruszasz na polowanie, a ja nie chciałabym ci odbierać niezbędnego snu przyjmując twoją pomoc. - nalała sobie dziwnie pachnący napar do filiżanki i posłała przy tym przepraszający uśmiech. - Poza tym, już prawie skończyłam. - Elra mówiąc to starała się wyglądać przekonująco. Bardzo przekonująco. Lecz nie ważne co mówiła i jak przy tym wyglądała, mówienie "prawie skończyłam" w zestawieniu z biurkiem zawalonym dokumentami nie byłoby w stanie przekonać nawet psa. Aurora nie chciała się z nią spierać o to. Zamiast tego, postanowiła, że  po prostu zostanie tu i dotrzyma wytrwałej sekretarce towarzystwa przez resztę nocy. No, przynajmniej przez jakiś czas... Bądź co bądź dostała zadanie i musiała je wykonać.
Cisza przeciągała się. Aurora podeszła do biurka, dając tym wyraźnie do zrozumienia, że nie zostawi jej samej w spokoju. Wspięła się na palce i zaczęła wąchać parujący płyn w filiżance. Aromat choć intensywny, wcale nie był rażący dla czułego powonienia łowczyni. Co więcej uznawała go za nawet przyjemny. Mimowolnie zaczęła mruczeć, zapominając, że brązowowłosa przygląda się jej. Ciche chrząknięcie, przywołało króliczkę do porządku.
- Co w tym jest? - spytała, nieświadomie z powrotem przybliżając się do biurka, niczym kot nęcony zapachem jedzenia.

<Elra? Wybacz to coś...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz