Na prośbę autora opowiadania Elry zostały usunięte i są dostępne tylko dla współautora po kontakcie z administracją.
~*~
Królicza łowczyni stała i wpatrywała się w piętrzące się arkusze
papieru. Przyszła tu w nadziei, że sekretarki nie będzie. Że będzie
mogła przyjść kiedy indziej, odłożyć to zadanie w czasie. Jednak Elra
mimo późnej pory wciąż pracowała. Aurora słyszała kroki archiwistki tuż
za drzwiami. Pomijając niechęć łowczyni do realizacji zlecenia Cervana,
kobieta zaskarbiła sobie jej uznanie. W głuszy, jeśli nie było się
wytrzymałym, szybko padało się ofiarom drapieżnika o większej
determinacji lub chociażby z wycieńczenia. Lecz to nie była dzicz, tylko
Gildia. Tutaj to nie miało większego znaczenia. Tu nie było
drapieżników, które czyhały na słabych i chorych. Tu nie trzeba było
nieustannie zmagać się z naturą. Aurora nie umiała przyjąć tego do
świadomości. Wiedziała to, ale dopóki nie było Cervana bądź Ignatiusa
obok, nie docierało to do niej. Westchnęła ciężko. Drzwi się otworzyły i
sekretarka weszła do środka.
Z początku nie wiedziała co
powiedzieć. Nigdy nie była dobra w interakcjach z innymi. Wyjątki
stanowili Cervan, Ignatius i Mab. Obecność innych nieco ją peszyła. A
przynajmniej jej zwierzęcą, dziką część. Mruczała myśląc nad
odpowiedzią. Nie chciała palnąć czegoś co by wprawiło je obie w
zakłopotanie. Znowu. Już nie raz jej się zdarzyło powiedzieć coś, co
powinna była zachować dla siebie. Tak jak i tego przedpołudnia postawiła
Elrę w niezręcznej sytuacji. Wszak jest wśród ludzi i nie wszystko co
dla niej normalne jest także normą dla nich.
- Mmm... Cervan,
kazał mi się z kimś zaprzyjaźnić... - chrząknęła, usiłując wydobyć z
siebie mniej skrzekliwy głos, choć po wielogodzinnym milczeniu okazało
się to nieco trudne. - Potrzebujesz pomocy? - wskazała uchem na biurko.
Po cichu liczyła, że zabrzmiało to tak jak trzeba. Że nie strzeliła znów
jakiejś gafy. Uważnie obserwowała każdy ruch kobiety.
- To miłe z
twojej strony, ale nie ma takiej potrzeby. Ty zapewne rankiem ruszasz
na polowanie, a ja nie chciałabym ci odbierać niezbędnego snu przyjmując
twoją pomoc. - nalała sobie dziwnie pachnący napar do filiżanki i
posłała przy tym przepraszający uśmiech. - Poza tym, już prawie
skończyłam. - Elra mówiąc to starała się wyglądać przekonująco. Bardzo
przekonująco. Lecz nie ważne co mówiła i jak przy tym wyglądała,
mówienie "prawie skończyłam" w zestawieniu z biurkiem zawalonym
dokumentami nie byłoby w stanie przekonać nawet psa. Aurora nie chciała
się z nią spierać o to. Zamiast tego, postanowiła, że po prostu
zostanie tu i dotrzyma wytrwałej sekretarce towarzystwa przez resztę
nocy. No, przynajmniej przez jakiś czas... Bądź co bądź dostała zadanie i
musiała je wykonać.
Cisza przeciągała się. Aurora podeszła do
biurka, dając tym wyraźnie do zrozumienia, że nie zostawi jej samej w
spokoju. Wspięła się na palce i zaczęła wąchać parujący płyn w
filiżance. Aromat choć intensywny, wcale nie był rażący dla czułego
powonienia łowczyni. Co więcej uznawała go za nawet przyjemny.
Mimowolnie zaczęła mruczeć, zapominając, że brązowowłosa przygląda się
jej. Ciche chrząknięcie, przywołało króliczkę do porządku.
- Co w tym jest? - spytała, nieświadomie z powrotem przybliżając się do biurka, niczym kot nęcony zapachem jedzenia.
<Elra? Wybacz to coś...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz