środa, 11 września 2019

Od Ignatiusa cd. Philomeli

Szczerze zaniepokoiła go ta sytuacja z, jak to ujęła Philomela, zjawą. Oczywiście starał się tego po sobie nie pokazać, zamyślił się i nie skomentował działań oraz uwag kobiety nawet kiedy przy wejściu do biblioteki pojawił się mistrz. 
W przeciwieństwie do jasnowłosej nie był pewien, czy mu się nie przesłyszało. Faktycznie, kiedy odgłosy rozległy się ponownie miał wrażenie, że też je słyszy. Jednak był to dźwięk tak cichy i niepozorny, że wziąłby to za jakiś odgłos z zewnątrz, ale nie z sąsiedniego pomieszczenia. Założyłby raczej, że ktoś wszedł właśnie do holu albo Rawen z Iriną krzątali się jeszcze w kuchni bądź z niej właśnie wychodzili. 
I był już gotów uspokoić Phil. Powiedzieć, że może ktoś przeszedł w jednym z pobliskich korytarzy i zrobił to po prostu głośniej niż zwykle. Stanął nawet obok niej i chciał już położyć dłoń na jej ramieniu, jednak jego wzrok właśnie w tym momencie wychwycił ruch przy zamkniętych drzwiach do ogrodu. Ciężko to było potwierdzić w półmroku, który powolnie zaczynał opanowywać Salę Spotkań, jednak jak sylfa mogła przysiąc, że kogoś słyszała, tak on był gotów uparcie twierdzić, że coś widział. Co prawda tylko cień, ale na pewno nie należał do nikogo z obecnych w bibliotece ani do mistrza, który wydawał się być zaintrygowany słowami sokolniczki. 
Tylko kto lub co mogło to być? Sekretarz zmrużył oczy. Nie kot, nie człowiek, a odjęcie tych dwóch opcji skreślało praktycznie każdą logiczną odpowiedź. A razem z nimi tę, którą najbardziej chciałby uzyskać. Nie mógł już powiedzieć, że to ktoś z Gildii. Zostawał więc tylko niepokój. Może ta tuba miała nałożoną jakąś klątwę? Może coś było w niej uwięzione, a oni, pchani ciekawością to coś uwolnili? Dziecinne założenie, jednak kto wie. Świat i los lubiły zaskakiwać.
Lekkie szturchnięcie w bok wyrwało chłopaka z zamyślenia. Oderwał wzrok od drzwi do ogrodu i znajdujących się obok potencjalnych kryjówek dla nieproszonego gościa, jeśli ten faktycznie istniał i tam się krył.
- Lepiej ty zapytaj. Mistrz zbyt często dowiaduje się o kłopotach z moich ust. - Chłopak mimowolnie uśmiechnął się na jej słowa, ale przytaknął i wskazał leżące na stole książki, a wśród nich ich znalezisko. Cała trójka, nie chcąc rozmawiać w progu, weszła do biblioteki zostawiając za sobą otwarte drzwi. 
- Najzupełniej przypadkiem znaleźliśmy, a właściwie Philomela znalazła, dzisiaj list zapisany w jakimś starym alfabecie - zaczął powolnie, starając się w jak największym skrócie przekazać Cervanowi swoją wiedzę na temat prowadzonej sprawy. - Wydaje nam się, że może pochodzić z wysp Fliss, ale jest na tyle dziwny, że nie udało mi się go jeszcze zidentyfikować, ba wydaje się być mieszanką kilku albo szyfrem, który znały tylko konkretne osoby. Co w sumie też jest bardzo prawdopodobne, bo wiadomość ukryta była pod łuską wywerny, na której wyryto herb... - zawiesił się na chwilę próbując sobie przypomnieć nazwę, którą wcześniej usłyszał od sokolniczki.
- Lishar - podsunęła mu szybko i pojawiła się obok niego trzymając wspomniane już przez niego przedmioty w dłoniach. Szczerze mówiąc, nawet nie zauważył kiedy odeszła, ale nie umknęło mu rosnące zainteresowane i błysk, który pojawił się na chwilę w oczach starszego Teroise. Jednocześnie nie dziwiło go to, dawno nie mieli okazji gonić za jakąś tajemnicą, a Cervan przecież to uwielbiał.
- Właśnie! Więc nie wykluczamy, że wiadomość może być dziełem magów z zakazanej już gildii i nie wiemy, dlaczego w takim razie znalazła się akurat na dachu izby sokolników. Chcieliśmy mistrza spytać, czy pamięta coś może o tych ludziach, skąd są, czym się konkretniej zajmowali, ale coś nam... przeszkodziło. - To powiedziawszy wychylił się przez drzwi i uważnie rozejrzał. Nic nie słyszał i nic nie widział, ale niepokój jakoś nie chciał go opuścić.

Phil?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz