piątek, 13 września 2019

Impatient they start
fearful they end

Nicolas Cedric Stricklander
Mężczyzna | 32 | 14.05.1756 | Wynalazca | Defros
Dalej nie jestem pewien czy dobrze zrobiłem.
Lata samotności odcisnęły na mnie swe ślady, których nie sposób zignorować. Są ludzie, z którymi boję się rozmawiać. Są dni, kiedy wszystko mnie przytłacza. Są momenty, kiedy mam ochotę znowu zniknąć, czy to we własnym pokoju, czy to w pobliskim lesie, na dzień lub nawet kilka. Odciąć się od wszystkiego, co mnie otacza, uciec w trakcie rozmowy, bo jest tego za dużo.
A jednocześnie coraz częściej niezwykle doceniam to miejsce i tych, którzy je zamieszkują.
Chociaż kompletnie tego nie planowałem, ba może gdzieś w głębi serca chciałem tego uniknąć, przywiązuję się. Cieszy mnie każdy uśmiech, każde ciepłe słowo, którym zdarza im się mnie obdarzyć. Cieszy mnie każde podziękowanie, nawet za drobnostkę. Cieszy mnie, kiedy ktoś okazuje mi chęć pomocy i kiedy ja mogę komuś pomóc. Cieszę się, że mogę niektórych nazwać przyjaciółmi, czuć w nich oparcie, nawet jeśli nie mam jeszcze odwagi powiedzieć wszystkiego.
Z ręką na sercu mogę przysiąc, że takie zwykłe sytuacje dają mojej duszy spokój i pewność, że minione dni nie wrócą, że wszystko będzie w porządku. Zagłuszają wciąż towarzyszącą mi obawę, że zawiodę, jak zawiodłem przed laty Matkę. Nie dają jej bardziej wpłynąć na moje życie.
Bo tutaj mogę być pewien, że ci, którzy stali mi się bliżsi mi wybaczą.
A przynajmniej taką mogę mieć nadzieję.
Empiria Dziennik Iluzje

Jestem prostym człowiekiem, który klei proste KPejki, cześć
Postać jest inspirowana głównym bohaterem książki "Legion" Brandona Sandersona, polecam.
Wizerunek: Wilson Percival Higgsbury z gry Don't Starve od Klei Art w KP: rockysprings
Art w zakładce: autor nieznany
Zezwalam na używanie w opkach, w razie problemu będę zwracać uwagę, na pytania też chętnie odpowiem!

1 komentarz:

  1. Świat tego dnia był naprawdę piękny. Ciepłe promienie letniego słońca bezwstydnie przekradały się przez gęste korony drzew, padając jasnymi plamami na zielony, puszysty dywan, jaki okrył ziemie. Powietrze było rześkie, przyjemne, wiatr poruszał kształtnymi liśćmi, subtelnie zapraszając je do tańca razem z rozśpiewanym ptactwem, aby mogli wirować wśród barwnych kwiatów i wysokich traw. Cisza i spokój, jakie zadomowiły się w lesie były wręcz idealnym towarzystwem na chwile relaksu w cieniu, by oddychając głęboko móc oczyścić umysł z wszelkiego zła, jakie się w nim zadomowiło. I wydawać by się mogło, że nic nie było w stanie zepsuć tego cudownego momentu.

    A jednak.

    - Ale czaderska ta pogoda, słoneczko świeci, ptaszki śpiewają, nikt jeszcze nie umiera, a jak umiera to go przynajmniej nie słychać. Cholerka, ja nie wiem, czemu tak dawno nie chodziłam już na spacery, może następnym razem na jakieś grzyby się wybiorę, czy coś. Albo kwiatków nazbieram, albo jakiś trujących ziółek. W sumie to i to brzmi spoko, kwiatki postawię w wazoniku, ziółkami kogoś poczęstuje. Xavier lubi ziółka, może dla niego coś zbiorę. Powinien się ucieszyć, jak raz na jedno tysiąclecie dostanie coś innego niż alkohol. O! Nie wiem, czy w tym lasku też nie mam jakiejś małej skrytki. Wszystko tak na wszelki wypadek, gdyby na przykład tamtą ktoś odkrył i, na cały kosmos, ukradł zawartość. Depresji bym wtedy dostała jak nic. W sumie to bym coś może zaśpiewała, na przykład o trzech wisielcach, to jest wesołe. 

    I cały spokój szlag jasny trafił. 

    Nie trzeba było długo zastanawiać się nad tym, kto jest winowajcą zakłócającym tę przyjemną i kojącą leśną melodię — anielica, która podskakując w rytm wyśpiewywanej przez siebie melodii, z szerokim uśmiechem na ustach chłonąc wzrokiem leśną zieleń, jaka ją otaczała. Tym razem, o dziwo, nie miała przy sobie towarzystwa. Właśnie dlatego od momentu wkroczenia do lasu, jak i przez prawie całą drogę do lasu, zadowalała się dyskutowaniem z samą sobą. Wymawiała na głos dosłownie wszystko, co przychodziło jej do głowy, nuciła, śpiewała, będąc tym tak zajęta, że nie zauważyła nawet cichego cienia, który przyglądał jej się od dłuższej chwili skryty między zaroślami.

    Yuuki nagle przystanęła na moment w miejscu, cichnąc i podparłszy się dłońmi pod boki, odetchnęła głęboko czystym powietrzem. I dopiero teraz, gdzieś nieopodal, dotarły do niej ledwo wychwytywane szepty niosące się spod drzew. 
 Zaintrygowana uniosła jedną brew ku górze, nadsłuchując, by następnie odwrócić głowę ku możliwemu źródłu owych szeptów.
 Zmarszczyła groźnie brwi. 
 - Ej, ty tam! Wychodź z rękami w górze!

    OdpowiedzUsuń