środa, 11 września 2019

Od Narcissi cd Krabata

⸺⸺✸⸺⸺

Chociaż z początku żadna z cech Krabata szczególnie nie wadziła, czy to jej, czy Kha'sisowi, tak powoli zaczynała zdawać sobie sprawę, że na dłuższą metę, mogły stać się one wyjątkowym utrapieniem. A przynajmniej jakaś część z nich. Tak jak dosłownie kilka chwil temu, całą otoczkę markotnego, nieco zmęczonego życiem rolnika uważała za dość zabawną, wręcz poprawiającą humor, tak już teraz poczęła jej wadzić i przyprawiać o zmartwienia odnoszące się do niedalekiej przyszłości, bo w niej prawdopodobnie cały, dość ciężki i przytłaczający charakter Ratignaka, zacznie stawać się niejakim obciążeniem, a sam mężczyzna osobą, do której zbliżać się raczej nie będzie chciało ze względu na łatwość do psucia nastroju w pewnych sytuacjach.
Delikatne zmęczenie jego osobą coraz wyraźniej napastowało młodą Aigis i czekała tylko na nieszczęsny moment, gdy nawet Khardias, który był istotą wyjątkowo cierpliwą, niejednokrotnie zmuszoną do wysłuchiwania i znoszenia humorków rozchwianej, delikatnie rzecz ujmując, blondynki.
W tym wszystkim zaczęła również podejmować się całkiem nowej taktyki i zamiast uważnie słuchać tego, co rolnik miał do powiedzenia, powoli odpływała myślami w stronę nieco bardziej znaczących dla niej tematów, niż aktualne problemy z przeprowadzkami, duchami, czy czego tam jeszcze Książę Złodziei akurat sobie nie wymyślił. Była to taktyka dość sprytna, to przyznać musiała, a wprawiona była w niej niezwykle, po wielu godzinach spędzonych w rozległych salach z rodziną. Ojciec jej, jak i Percival, który najwidoczniej aż zanadto wdał się w ojczulka, lubili spędzać długie godziny na dysputach, które wiele do życia nie wnosiły, jednakowoż niejednokrotnie cała familia musiała zebrać się i przysłuchiwać temu całemu pleceniu trzy po trzy o sprawach tak mało istotnych i nikogo poza tą dwójką nieinteresujących. Umiejętność, mówiąc prosto, wyłączenia się, a przynajmniej jednego ze zmysłów, była więc niezwykle przydatna i wykształcona u kobiety na tyle dobrze, by bez obaw była w stanie skupić się na tym, co może robić przez resztę dnia po wypakowaniu własnych klamotów, a wrócić do rzeczywistości dopiero wtedy, gdy głos Krabata umilkł, stanowiąc o zakończeniu monologu. Może i nawet odetchnęła z ulgą, gdy pojęła, że może na dobre skupić wzrok na domniemanym rozmówcy i poszukać klucza w kieszeni płaszcza, gdzie wrzuciła go zaraz po opuszczeniu pomieszczenia, gdzie zastała Mistrza gildii. Zerknęła na niego, by za chwilę przeciągnąć spojrzeniem po drzwiach w celu przypomnienia sobie instrukcji dotarcia do jej przyszłego miejsca zamieszkania. Formułka nie była szczególnie skomplikowana, to też już chwilę po tym skierowała się do wskazanych jej drzwi, gdzie bez zawahania otworzyła zamek i odepchnęła ciężkie drewno, by zerknąć do środka, miejsca, gdzie miała spędzić kilka kolejnych dni, tygodni, może nawet i miesięcy. Uśmiechnęła się, dostrzegając zadbane pomieszczenie, twarde łóżko, mały stolik, komodę i skrzynię. Nie potrzebowała więcej, chociaż poczynała martwić się, gdzie uda jej się schować wszystkie pakunki, które ze sobą tu przywlokła. Prawdopodobnie był to jedyny problem, jaki jarzył się w tamtym momencie w jej głowie i nie miała szczególnej ochoty przypatrywać się innym sprawom, bo póki co jedno zmartwienie jej wystarczało i wyjątkowo, nie chodziło o prawie dwumetrowy kawał mięsa, który wtoczył się do pomieszczenia zaraz po niej, by ułożyć pierwszą porcję toreb na podłodze pod ścianą. W tym czasie Narcissa wciąż rozglądała się po pokoju, podpierając dłonie na biodrach i kiwając leniwie głową, podczas gdy wzrok jej zgrabnie przeskakiwał po boazerii, belkach pod sufitem i ładnych, chociaż prostych meblach, które dodawały pomieszczeniu swoistego uroku. Khardias począł węszyć gdzieś w okolicy łóżka, a wisior na jej szyi zaczął mienić się rubinowym blaskiem, bowiem cała reszta zdawała się niezwykle podekscytowana wizją całkiem nowego miejsca zamieszkania, chociaż oczywiste było, że nie wszyscy zdołają się w nim pomieścić naraz, o ile nie przyjmą nieregularnej formy ciemnej masy.
— Całkiem przytulne te kwatery, muszę to przyznać — rzuciła z uśmiechem, ściągając z ramion płaszcz, by za chwilę odłożyć go na łóżku, by nie wadził jej w dalszej przeprowadzce, bowiem nie tylko krępował jej ruchy, ale i bała się o materiał, który mogła łatwo pobrudzić, czy, nie daj bóg, porwać. Postrzępić go nie chciała, niekoniecznie dlatego, że był drogi, ba, kupiła go za psie pieniądze na pewnym bazarku. Był jednak niezwykle szykowny i bardzo przypadł jej do gustu od pierwszej chwili, jak tylko go dostrzegła. Towarzyszył jej dość długo i wciąż trzymał się znakomicie.
Wolała nie przechwalać się wiadomością, iż udało jej się jakimś cudem odnaleźć krawca, który stworzył owe dzieło, a następnie dać mu zatrudnienie i lepsze warunki do pracy, by tworzył dla niej podobne nakrycia. Pierwsze znaczyło natomiast dla kobiety, jak i owej perełki tak wiele, iż nie miała sumienia go wymieniać i to z niego korzystała właściwie najczęściej, szczycąc się, iż mimo czasu, nie straciło na jakości. Kolory wciąż były wręcz dzikie, nieokrzesane, a futro, którym podszyte, gęste i utrzymujące ciepło w należyty dla niego sposób. Dziwota ją brała za każdym razem, gdy przywdziewała odzienie i zaczynała zastanawiać się, czy przypadkiem mężczyzna nie rzucił nań jakiegoś zaklęcia, które ratowało przed wszelakim złem tego świata w postaci plam, czy zwykłego znoszenia się rzeczy, bo wręcz niewyobrażalne zdawało się, by ciuch tak często noszony tak mało ucierpiał.
— Co nam z życia, jeśli przesiedzimy całe na dupsku, narzekając? — parsknęła cicho, poprawiając spodnie, które nieco obsunęły się na jej biodrach, zwracając uwagę na ostatnie zdanie Krabata, bowiem cudem wręcz utkwiło w jej głowie, gdy wybudzała się z letargu. — Wspominać będzie tylko przewracanie się z boku na bok, a szkoda tak bez przygód, czyż nie? Ruszać się trzeba, póki można — dodała, wychodząc żwawo z pokoju w celu dobycia kolejnej porcji pakunków i nawet nie oglądała się, czy mężczyzna, aby na pewno za nią podąża, czy jednak nie zdecydował się w końcu na porzucenie marnej pracy, z której prócz kolejnych anegdotek do narzekania, tak właściwie nic nie wynosił. Szczerze mówiąc, była w stanie sama, samiusieńka przenieść wszystkie jej rzeczy, co prawda zajęłoby to jej o wiele więcej czasu niż gdyby Ratignak rzeczywiście jej pomagał, wciąż jednak nie byłaby to sprawa niewykonalna. Ktoś w końcu musiał już raz te wszystkie rzeczy spakować i załadować na wóz, a wyjątkowo miejscu, w którym akurat przebywała, nie było nikogo, kto pokwapiłby się do pomocy młodej damie, nawet za atrakcyjną sumkę pieniędzy. Szkoda było jej jedynie czasu, który na to przeznaczyła, bo mogła już od dawna być w drodze, tymczasem wciąż zostawały jej trzy, czy też tam cztery skrzynie, po czym musiała również udać się do najbliższej łaźni w celu odświeżenia, bowiem pot jej się ciurkiem wzdłuż kręgosłupa lał, a włosy, nawet jeśli związane, przy karku namokły jej tak paskudnie, że nie chciała nawet sobie wyobrażać, jak paskudnie wtedy wyglądała.

⸺⸺✸⸺⸺
[Krabacie?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz