czwartek, 26 września 2019

Od Tiago

- Mógłbyś w końcu przestać mi matkować?! Umiem zadbać sama o siebie! Nie mam już dwóch lat, jestem już dorosła, więc z łaski swojej odczep się! - po korytarzach echem unosiły się odgłosy kłótni rodzeństwa Squarepants.
- Zapomniałaś o tym, że jestem twoim starszym bratem?! To raczej oczywiste, że nie przestanę się o ciebie martwić! Jesteś moją małą siostrzyczką, muszę zadbać o to, aby nic ci się nie stało i aby nikt cię nie skrzywdził! - na twarzy mężczyzny można było idealnie wyczytać, jak bardzo oburzony był tym, że siostra nie potrafiła zrozumieć tak oczywistych dla niego kwestii.
- Jeżeli chcesz zadbać o swoją małą siostrzyczkę - dziewczyna momentalnie skrzywiła się na te słowa i wywróciła oczami. - Zajmij się lepiej Beatrice, a mnie zostaw w świętym spokoju! - na tych słowach bibliotekarka najwyraźniej zakończyła rozmowę. Szczególnie że nie minęła chwila, a dało się usłyszeć trzask drzwi.
Kucharz stał przed drewnianą powłoką jeszcze przez dobre kilka minut. Był w kompletnym szoku.
- Jak… Jak ona mogła… - mamrotał do siebie pod nosem, nadal nie do końca wierząc w to, że Quinlan była zdolna do tego, aby po prostu zamknąć mu drzwi przed nosem. Przecież nawet nie skończył z nią rozmawiać!
Kiedy w końcu Tiago dopuścił do siebie, to co się wydarzyło, westchnął. Wiedział, że nie da rady już nic więcej wskórać. Szczególnie patrząc na to, jak zakończyła się ich konfrontacja. Jednak nie mógł ot, tak wrócić do codziennego rytmu dnia. Nadal buzowało w nim mnóstwo emocji i wystarczyłoby jedno złe słowo, jeden zły ruch, aby wybuchnął na bogu winną osobę. Musiał jakoś odreagować. A najlepszym sposobem na to było polowanie. Tak. Potrzebował jak najszybciej znaleźć się w lesie. Tam, gdzie będzie tylko on i jego łuk. Nie tracąc czasu, obrócił się na pięcie, ruszając żwawym tempem do swojego pokoju. Nie wyobrażał sobie zostawiać swego ukochanego sprzętu, tam, gdzie znajdowało się całe wyposażenie gildii. Był on dla niego za cenny. Za dużo razem przeszli. Dlatego też zawsze chował go w swojej sypialni.

~***~

Zza drzewa można była zauważyć lekko powiewające na wietrze szare włosy. Tiago ostrożnie wychylił się zza niego, aby móc lepiej widzieć zwierzynę, a przy okazji jej nie spłoszyć. Nadal uważnie obserwując swą ofiarę, mężczyzna zaczął unosić łuk. Ostrożnie wycelował nim w stworzenie. Jeszcze raz sprawdził, czy na pewno wszystko dobrze obliczył. Odetchnął i wypuścił strzałę. Jednak los dzisiaj mu nie sprzyjał. Nagle zerwał się mocniejszy wiatr. Strzała zboczyła z początkowej trasy i wbiła się w ziemię, płosząc przy tym sarnę. Kucharz zaklął pod nosem i zawiedziony podszedł do owego miejsca. Przykucnął i jednym, sprawnym ruchem wyciągnął swoją własność. Od razu nałożył ją na łuk, aby móc cały czas być w gotowości. Wtem do uszu mężczyzny dotarł szelest. Wyraźnie słyszał to zza siebie. Nie chcąc tracić ani chwili, zacisnął dłonie mocniej na broni i momentalnie wstał, obracając się. Strzała, znajdująca się na naciągniętej cięciwie, była idealnie wycelowana w osobę, która była na tyle śmiała, aby zajść go od tyłu.

<Ktoś?>
Przepraszam za ten dziwny przeskok, ale słów mi zabrakło, a nie mogłam dłużej zwlekać z opkiem >.< 
To się więcej nie powtórzy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz