środa, 4 września 2019

Od Xaviera cd. Elry

Przeklina człowiek swe durności, rozpacza nad ułomnościami i w przypływie całkiem niezrozumiałych rozważań nagle się zbiera w sobie i zaczyna obiecywać. Jednak obietnice te są puste, złożone na sposób nierozważny, wręcz bluźnierczy. Nie wykazując w swych samolubnościach ni krzty odwagi, aby obarczyć wyłącznie własne mienie, wciąga w to również bogów, którzy jednak nie posiadając zbytniego interesu w usługiwaniu mu, jedynie podziwiają, jak dokarmia nienawiści, gdy to znów polega w swych obietnicach. Szczerze przez to nienawidził poranków, tych momentów po przebudzeniu, gdy obolałe ciało jest jeszcze na tyle słabe, że nie potrafi odtrącić sumienia, uciszyć wyrzutów, które w połączeniu z gorączkami doprowadzają do przemyśleń, zaprawdę godnych pożałowania. Szczęśliwie chłopak zdążył się na tyle oswoić ze swoimi myślami, że potrafił nad nimi zapanować, aby dnia następnego znów stanąć prosto. Jego duma nie pozwoli mu spojrzeć w zwierciadło ze zwątpieniem, pycha nie dopuści, ażeby stracił na wyglądzie, a strach przed pomówieniami nie wypuściłby go do ludzi w stanie, który mógłby wskazywać na to, iż nie radzi sobie z własnymi słabościami.
Dlatego obok kobiety kroczył dumnie z głową podniesioną, wyprostowanymi plecami i dłońmi skrzyżowanymi z tyłu, schowanymi pod połami płaszcza, który przykrywał jego ciało napięte do granic możliwości. Trapiły go migreny, niewątpliwie wzrok przez to miał nieco mętny, lecz nie pozwoliłby, aby oddziaływały również na jego chód, lub – co gorsza – drżenie mięśni. Cierpliwie czekał, aż leki od Magratty zaczną działać, nie odnosząc się zbytnio ze swymi myślami, ani nie włączając się w dysputę częściej, niżby musiał bronić swej godności. Póki nie czuł się na siłach, wolał słuchać, pozwalając, aby głos kobiety w pełni wypełnił jego umysł, wybrzmiał ponad bólami i doprowadził wprost pod drzwi stołówki.
Chwycił za klamkę i już miał naprzeć na nią swym ciężarem, gdy to usłyszał westchnięcie za plecami. Odwrócił się, aby obrzucić kobietę beznamiętnym spojrzeniem, obserwując, jak w roztargnieniu uderza rękami po ciele w poszukiwaniu przedmiotów, których nagłą potrzebą posiadania posłużyła się, aby móc opuścić chłopaka na tamten moment. Może i lekko zadrgała mu brew, lecz wytłumaczenie przyjął z przyzwoitym milczeniem i delikatnym kiwnięciem głowy. Wyczekał z chwilę, aż kobieta zniknie na półpiętrze i wówczas dopiero otworzył drzwi. 
Drewno zaskrzypiało złowrogo, mosiężne zawiasy mu zawtórowały, a kamienna posadzka pisnęła, szorowana przez wypaczone skrzydło wrót, ogłaszając tym, wszech i wobec, przybycie białowłosego. Odruchowo przyłożył dłoń do skroni i lekko mrużąc oczy wsadził wpierw głowę, a potem dopiero wtoczył resztę cielska. 
Ze zaproszeniem wstrzelił się w dość specyficzny okres, gdy wszyscy zainteresowani byli dawno po śniadaniu, a na obiad należało jeszcze trochę poczekać, czemu też chłopak miał tę przyjemność uświadczenia niemalże pustej sali. Zaledwie, tuż na końcu pomieszczenia dało się dostrzec ludzką sylwetkę. Siedziała tyłem do drzwi, a na dość szumne przybycie białowłosego nie zareagowała choćby przelotnym spojrzeniem. Tkwiła w całkowitym bezruchu, zgarbiona do wręcz niezdrowej pozycji, iż miało się wrażenie, że jeszcze chwila, a jego głowa bezwolnie uderzy w blat.  Można było mieć nawet wątpliwości, czy ta osoba w ogóle nadal należała do świata żywych, a nie była zjawą nawiedzającą to miejsce w akcie potępienia dla wyjątkowo średniej jakości potraw, jakie tu serwowano. Nawet białowłosy po przejściu może z dwóch kroków zatrzymał się, aby niezbyt dyskretnie wbić wzrok w formę, próbując przypisać ją do czegokolwiek mu znanego. 
Chłopak ruszył się, dopiero gdy tamten niemrawo poruszył się na ławie, a z jego kolan wprost na stół skoczył kot. Brązowy sierściuch przeciągnął się, machnął ogonem niebezpiecznie blisko twarzy mężczyzny i rozcapierzył paszcze w donośnym miauku, gdy w końcu dostrzegł Xaviera. Wówczas również odwrócił się Cervan, który na widok chłopaka prychnął pod nosem, siląc się na uśmiech.
— Jakie to nam przygrywa samopoczucie w ten jakże urokliwy poranek?
Zanucił bard z radością dość nieadekwatną do tego, co prezentował całą swoją postawą. Zbliżył się do Mistrza i bezwstydnie zlustrował go od stów do głów, a gdy ten spojrzał mu w oczy, odpowiedział mu dość podejrzanym grymasem, w którym można byłoby doszukać się czegoś na pozór podobnego do uśmiechu.
— Nie wiem, czy powinna zadawać mi to pytanie osoba, która wygląda, jakby chciała przekląć cały świat. — odpowiedział mężczyzna, podnosząc się na krześle i przyjmując bardziej normalną pozycję.
Odsunął od siebie talerz, poprawił koszulę, przeczesał włosy i oparł się na łokciach, czekając aż chłopak, właduje się na siedzenie naprzeciwko, oczywiście z kotem na rękach.
— Idź po coś  do kuchni. Irina nie powinna robić ci problemów, że znów spóźniłeś się na śniadanie, póki tu jestem.
Chłopak wydał z siebie przydługie mruknięcie, nadal z zawziętością czochrając kota, który zadowolony tańcował na jego kolanach.
— Tak. Za moment. Mam poczekać na Magratte.
Wymamrotał po chwili, jakby od niechcenia, zdecydowanie czerpiąc więcej uciech z zabawy z Sakim, niż z rozmowy. Przynajmniej do chwili, gdy to postanowił niespodziewanie złapać za jego futro przy kościach jarzmowych. Wytarmosił go dosyć mocno, po czym lekko podniósł do góry, aby cmoknąć go w czubek głowy, co widocznie było kresem cierpliwości kota. Zwierzę gwałtownie wyszarpało się z jego objęć, odbiło się od jego brzucha i uciekło, cholera wie gdzie, pozostawiając po sobie jedynie tumany sierści. 
Xavier skrzywił się lekko, czując niemiłe świerzbienie w miejscu, gdzie kocie pazury przeorały jego skórę, lecz uśmiech nie zelżał mu nawet odrobinę. Przez moment szukał jeszcze wzrokiem kota, lecz nie odnajdując już w pobliżu brunatnego sierściucha, odwrócił się w końcu do Mistrza.
— Mamy zrobić sprawozdanie —  wyjaśnił, odnajdując w spojrzeniu mężczyzny coś niepokojącego. — O nie, nie mów mi, że znowu coś kombinujesz.
— Nie. Po prostu ciesze się ze zbiegu okoliczności.



Elra?
Będzie lepiej, i swear. Ogarnę się w końcu. ;;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz