piątek, 27 września 2019

Od Madeleine CD Rawena

Mimo początkowego zadowolenia, z listu od ojca, coś musiało zepsuć humor dziewczyny. Dopiero po chwili początkowej ekscytacji zauważyła dopisek małym druczkiem. Wiadomość, która z całą pewnością nie była od Aarona. Bez zastanowienia Madeleine mogła powiedzieć, że na sto procent napisała to jej matka. Już z daleka mogła rozpoznać jej charakter pisma. Zresztą takie coś tylko ona potrafiła “powiedzieć”.

“ Madeleine Louise Mae Zabini, masz się ubrać stosownie na swój przyjazd. Nicolas ma przyjść, a ty musisz jakoś się przed nim prezentować.”

Wystarczyło tak niewiele. Zaledwie dwa zdania, które zniszczyły całą radość różowowłosej z zaproszenia do domu rodzinnego. A miało być tak pięknie… Jednak wiedziała, że nie może tak tego zostawić. Nie pozwoli komuś decydować za nią. Nie pozwoli, aby ktoś układał jej życie. Musiała coś zrobić. A aby coś wymyślić, potrzebowała wyjść na świeże powietrze. Tutaj. W pomieszczeniu… Czuła jakby się dusiła. Jakby coś ją tłamsiło tam. Dlatego też szybko odłożyła list do szuflady, gdzie trzymała każdą wiadomość od ojca i ruszyła w stronę wyjścia z pokoju. Otworzyła gwałtownie drzwi i już miała wydostać się z pomieszczenia, gdy coś jej przeszkodziło. A raczej ktoś. Dziewczyna zatrzymała się w pół kroku, widząc przed sobą blondwłosego kucharza, trzymającego tacę z jedzeniem. Dopiero w tym momencie uświadomiła sobie, która godzina musiała być. Znowu nie pojawiła się na posiłku i najwyraźniej to właśnie Rawen został ponownie wysłany do niej z jedzeniem. Chociaż tym razem nie było to takie złe. W głowie skrytobójczyni zaczął się tworzyć pewien plan, który naprawdę mógłby się udać i do tego bardzo jej pomóc. Całą swoją uwagę skupiła na mężczyźnie. Nie minęła chwila, zanim Louise złapała rękę kucharza i szybko wciągnęła go do środka pokoju. Widząc, jak te zachwiał się przez nagły ruch, zabrała od niego tacę z posiłkiem i odłożyła ją na bok. Nie dziwne było to, że blondyn był dość zdziwiony tym czynem.
- Nie mam czasu na tłumaczenia. Zresztą nawet nie chcę tego robić. Jedyne co musisz wiedzieć to to, że jutro wyjeżdżam na kilka dni. A ty… Ty jedziesz tam ze mną, więc pakuj się i nie gadaj - powiedziała stanowczo, nie chcąc słyszeć słowa sprzeciwu.
- Dobrze, ale mogę chociaż wiedzieć, gdzie jedziemy? - oczywiście, nie mogło obyć się bez zbędnych pytań.
Mad kompletnie nie miała ochoty na nie odpowiadać. Dlatego też tak szybko, jak zaciągnęła chłopaka, do swojego pokoju tak szybko “usunęła” go z niego. Drzwi zostały zamknięte na klucz, więc nie musiała się martwić, że ten spróbuje dostać się ponownie do jej małego azylu. Już bez żadnych zmartwień dziewczyna przysiadła przy niewielkim stoliku, gdzie znajdowała się jej kolacja. Powoli zaczęła ją jeść, zastanawiając się, jaka będzie reakcja wszystkich na jej “genialny” plan.

~***~

Madeleine pierwsza wyszła z pojazdu, a zaraz za nią był Rawen. Obydwoje zgarnęli z sobą bagaże i ruszyli w kierunku, może i nie za dużego domu, ale mimo to z całą pewnością było widać, że nie należał on do byle kogo. Różowowłosa wzięła głęboki wdech, aby uspokoić emocje, gotujące się w niej. Nie mogła się zdradzić. Wszystko musiało wyjść idealnie. W końcu zapukała trzy razy w drewnianą powłokę. Kiedy drzwi się otworzyły, przed oczami Madeleine ukazały się dwie osoby. Jej matka i pewien mężczyzna. Bardzo dobrze znany jej mężczyzna. Nicolas. Osoba, z którą od dobrych kilku lat Samantha próbowała związać swą córkę. Jednak ta zawzięcie jej nie ulegała. Nie dość, że ten miał paskudny charakter, był brzydki - według skrytobójczyni -, to jeszcze była pomiędzy nimi spora różnica wieku. Dokładnie dwadzieścia trzy lata. Louise dobrze wiedziała, że musi działać szybko. Nie chcąc tracić czasu, od razu się odezwała.
- Proszę matko, masz to, co chciałaś. Oto mój partner - mówiąc to, dziewczyna wypchnęła Rawena przed siebie. Miała nadzieję, że chociaż ten raz Samantha przestanie się jej czepiać i wmawiać, że powinna związać się z podstawionym jej, starszym facet, ponieważ “nikt inny nie zechce starej panny”.

<Rawen? Co zrobisz w takiej sytuacji?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz