poniedziałek, 1 lipca 2019

Event - Zapowiedź

Cervan rozejrzał się niespokojnie po powoli zapełniającej się Sali Spotkań, a potem skierował wzrok na oznaczone pieczęcią królewską listy, które ściskał w dłoni. Otrzymane ze stolicy Tiedalu informacje nie wyjaśniły wiele, ba, wręcz zostawiły go z jeszcze większą ilością pytań. To znowu sprawiało, że czuł się, jakby stąpał po bardzo cienkim lodzie. Nie chciał nikogo zabierać na misję, o której sam nie posiadał wielu danych. Jednocześnie na ten moment nie mógł otrzymać ich więcej, zleceniodawca przyobiecał zdradzić więcej, gdyby Gildia zjawiła się już na miejscu gotowa do działania.
- Już prawie wszyscy przyszli. - Mistrz spojrzał na Ignatiusa, który z kwaśną miną stanął po jego lewej nie odrywając niezadowolonego spojrzenia z drzwi, przez które do pomieszczenia wchodzili kolejni spóźnialscy.
Chłopak wiedział już, co będzie tematem zebrania, pomagał mu nawet zdobyć informacje na temat tego, co aktualnie działo się w Ovenore, by móc chociaż potwierdzić, że sytuacja faktycznie jest tak poważna, jak zleceniodawca utrzymywał. A po trzymanej przez sekretarza książce Cervan zorientował się, że próbował nawet szukać powiązań w kronikach historycznych. Faktycznie, mógł to być jakiś trop, chociaż mężczyzna skłoniłby się tylko w stronę ksiąg, które traktowały co najwyżej o ostatnich dwóch dekadach, nie dalej. O takowe natomiast było ciężko, państwa niechętnie, nawet z nimi, dzieliły się takimi szczegółowymi danymi o swojej sytuacji, nawet jeśli była to już przeszłość. 
- Jak już zapewne część z was zdążyła się dowiedzieć... - Jego spokojny głos poniósł się po Sali Spotkań, gdy tylko ostatnia osoba weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi prowadzące do holu. - otrzymaliśmy niepokojące informacje od króla Tiedalu o zatruciach, które nękają biedniejsze dzielnice Ovenore. Z początku były to nieliczne przypadki, jednak rozniosło się to do tego stopnia, że król Roderyk obawia się, że może to być zapowiedź kolejnej katastrofy, która mogłaby przypominać tę z 1755 roku. - Przerwał na chwilę, by zgromadzeni mogli przeanalizować otrzymane już informacje. - Niestety na ten moment król nie mógł przekazać nam większej ilości informacji, nie chce by dowiedziały się o tym inne państwa, a tym bardziej Tiedalczycy, by nie wywołać paniki. Przyobiecał, że zdradzi nam więcej, gdy już zdecydujemy się pomóc i przybędziemy na miejsce. Jego podwładni podobno stale obserwują, co się dzieje, szukają poszlak, by znaleźć źródło problemu i w razie naszego przybycia przekażą nam wszystko, co udało im się wyjaśnić. - Dziwnie się czuł z faktem, że jak raz kompletnie nikt się nie odzywał. Z reguły jak coś ogłaszał niektórzy dyskutowali o tym między sobą, a teraz panowała martwa cisza, którą przerywał tylko jego głos. - Na ten moment wiemy tylko, że w przeciwieństwie do zatruć z czwartej katastrofy, te oddziałują na psychikę zarażonego wywołując najczęściej niepowstrzymaną agresję, źródło jest jeszcze nieznane. - Założył ręce na piersi chcąc przejść już do sedna swojej wypowiedzi. - Póki co potwierdziłem, że postaramy się pomóc, jednak nikogo z was nie chcę zmuszać do udania się do Ovenore. Jak już wspomniałem, zarażeni są agresywni, źródło zarazy nieznane, nie chcę ryzykować, że ktoś z was również zostanie zakażony bądź zraniony. Ryzyko jest wielkie, a wy jak zawsze możecie sami zdecydować. Xavier już jutro wyruszy by dowiedzieć się czegoś więcej o sytuacji. - Mistrz skinął głową bardowi, który również wiedział już co nieco o zadaniu i siedział przy ścianie ze znudzeniem wymalowanym na twarzy. - My zaś wyjedziemy do Ovenore za dwa tygodnie, by na spokojnie przygotować się do podróży. Każdy chętny do udania się na tą misję proszony jest o zjawienie się w moim gabinecie i zameldowanie tego. - To powiedziawszy podziękował wszystkim za wysłuchanie i pozwolił się rozejść. Zatrzymał przy sobie tylko Xaviera, by przedyskutować z nim ostatnie szczegóły jego zadania. Zapowiadał się bardzo pracowity czas.

~*~

Witajcie kochani!

Oto mamy przyjemność ogłosić nadchodzące wydarzenie, które zabierze naszych bohaterów na południe kontynentu do miejsca przez wielu nazywanego Miastem Labiryntu. Udadzą się tam na polecenie samego władcy Tiedalu, aby rozwiązać zagadkę zatruć wśród tamtejszej biedoty. Zadanie to zdaje się o tyle niebezpieczne, że przez wielu cała sytuacja uważana jest za omen naciągającej katastrofy, dlatego też Mistrz zadecydował, że zabierze ze sobą jedyne te osoby, które dobrowolnie zdecydują się podjąć ryzyko.

Zbliżająca się zabawa będzie miała charakter szeregu misji, które w niektórych momentach będą wymagały współpracy — niekoniecznie wśród naszych postaci, ale głównie między Wami, autorami. Zależnie od tego, ilu bohaterów podejmie się ryzyka, zostaną utworzone grupy, którym przydzielone zostaną zadania. Ich rozwiązanie będzie miało miejsce w opowiadaniach i zależnie od ilości i sposobu wypełnionych wymagań, zostaną nagrodzone podpowiedziami, które będą potrzebne do... no właśnie. Reszta informacji zostanie ujawniona w następnym poście, już właściwym, który rozpocznie całe wydarzenie.

Zgłoszenia przyjmujemy do 15 lipca, prosimy zostawiać je tylko pod tym postem.

Ze względu na charakter tego wydarzenia osoby, które zgłoszą się po tym terminie, nie będą brane pod uwagę w dalszych etapach! Nie będzie również możliwości dołączenia do zabawy już po jej rozpoczęciu.

Jednak, żeby nie było, że zaniedbujemy domatorów, to dla osób, które pozostaną w gildii, też będziemy mieli coś specjalnego. c;

Dodatkowe informacje i przypomnienia:
- Czas trwania eventu uzależniony będzie od liczby osób chętnych, jednak najpewniej będzie trwał całe wakacje.
- Przypominamy, że zgłaszając swój udział w evencie wyrażacie zgodę na potencjalne okaleczenie swoich postaci.
- W razie pytań dotyczących eventu, śmiało możecie je zadawać pod tym postem lub na wyznaczonym do pytań kanale na discordzie, zawsze służymy pomocą.

Dziękujemy za uwagę!
Administracja

10 komentarzy:

  1. Kai, jak to Kai, musi być wszędzie, tak więc nie wahała się podczas zgłaszania swej persony na misję. W końcu praca barda zobowiązywała, nie mogła przeoczyć okazji do nowych przygód, nowych inspiracji!
    Chryzant za to wolał się nigdzie nie pchać. Już dawno wiedział, że machanie mieczem nie do końca było jego powołaniem (a nawet jeżeli, starał się to wypierać ze swojej świadomości). Cisza, obserwowanie owiec, brak zmian w codziennej rutynie – to mu pasowało, tak więc zadecydował, iż zostanie.
    Feliks, Feliks po prostu stwierdził, że może się przydać. W końcu miał jakieś tam doświadczenie. Modlił się jedynie, by nie stracić kolejnego palca podczas jakiejś alkoholowej libacjI w drodze do Tiedal.


    Podsumowując: jedzie Kai oraz Feliks, a Chryziek zostaje pilnuje owieczek w Gildii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mężczyzna potarł nerwowo nadgarstek, stojąc przed drewnianymi drzwiami, które, jeżeli ktoś w tym momencie zdecydowałby się na ich otwarcie, prawdopodobnie uderzyłyby Chryzanta prosto w nos. Nie do końca dowierzał, że jednak zdecydował się podjąć wyzwanie, zostawić spokojne owieczki i ponownie wkroczyć na drogę podbojów. Ba, był gotowy zadeklarować się wraz ze swoim mieczem, który jedynie marnował się, leżąc zawiniętym w lenny materiał na stole w jego pokoju.
      Wcześniejszego dnia oczywiście przetestował, czy rękojeść dobrze leży pomiędzy palcami.
      Trzymało się ją, nieodmiennie, doskonale, a na jego twarzy może i wykwitł chwilowy uśmiech, stęskniony za starymi czasami.


      A jednak, i sam Ophelos stwierdził ostatecznie, że zatęsknił za przygodą i bardzo chętnie użyczy swoich dłoni podczas tej misji.

      Usuń
  2. Usłyszawszy, że Xavier jest już na miejscu Philis nie wahała się ani chwili. Co prawda miała już nie lada długi u różnych osób, którym co jakiś czas powierzała opiekę nad swą skrzydlatą trzódką, ale nie zamierzała pozwolić, by bard miał choćby o jeden więcej powód do chwały i długich wywodów nad kieliszkiem, niż ona. Zresztą przeczuwała, że groźba spotkania z jej sową zdecydowanie lepiej zmotywuje go do odłożenia kieliszka niż rozsądne perswazje Ignatiusa. Zresztą z nikim nie było tak ciekawie jak w jego towarzystwie, nawet, jeśli służyło jej ono wyłącznie wpakowaniu się w kolejne kłopoty.

    „Niepowstrzymana agresja” – Te słowa natychmiast wybudziły Krabata z drzemki, w którą zapadł. Miał szczerą nadzieję, że wreszcie zajmie się porządnie ogrodem. Miał nawet pytać czy nie znajdzie się ktoś chętny do pomocy przy zbiorze malin, ale zbudzony w nim nie wiedzieć jakim sposobem kompleks bohatera nie pozwalał mu grzać się w słoneczku, podczas gdy inni narażają swoje życie. Poza tym jakkolwiek jego inteligencja nie przedstawiała jakiejś niebagatelnej wartości to z kolei imponująca siła mogła tym razem naprawdę okazać się przydatna. Po za tym wychowywał się w środowisku, gdzie niepowstrzymana agresja była czymś absolutnie normalnym, więc całkiem nieźle umiał sobie z nią radzić.

    Sorelia miała naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Hektor, jej główny obiekt śledztwa zapodział się gdzieś, a w ciągu kolejnych bali wciąż pojawiały się w kółko te same tematy i nie działo się absolutnie nic. Co prawda ciężko byłoby jej się jakoś wytłumaczyć przed ojcem, ale gotowa była wszystko zrobić byle tylko wyrwać się z tej monotonii. Obawiała się nieco możliwych okaleczeń, czy tych napadów agresji, ale wiedząc, że Krabat wybiera się również miała nadzieję, że w razie, czego będzie ktoś, kto ją ochroni. Po za tym sądziła, że zdoła się jakoś przydać.

    Podsumowują:c jadą wszyscy moi. Philomela, Krabat i Sorelia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozgląda się i się zgłasza.
    ~~Newt

    OdpowiedzUsuń
  4. Kły błysnęły i chociaż szlachcich właściwie nigdy nie podjął się tego wyzwania, coś w nim zaskoczyło i nim porządnie zdołał się zastanowić, przytaknął i zgłosił się na ochotnika.
    Wkrótce zaczęli plotkować o bledszych ślepiach i wyrazistrzych kłach młodego Leo, który prędko zaszył się gdzieś na tyłach całego zgromadzenia. Nie chciał już więcej rzucać się w oczy. Nie, kiedy palce obdarzone pazurami wbijały się w spód blatu jednego ze stolików, a czarne żyły zaczęły spowijać jego dłonie.

    Desiderius był pewien jednego. Zielarz jest potrzebny, w sumie to zawsze. Czy to leki, czy zwykłe pokrzepienie, dodanie odwagi, a może jednak uspokojenie. Wspomagał Alexandra niejednokrotnie, gdy ten wojował, a po ostatniej wyprawie, nabrał kolejnych umiejętności.
    Zgłoszenie padło prędko.
    Wiedział, że jest gdzieś w świecie i wiedział, że zrobi wszystko, byle uchronić go od zła i wszelkiego zamętu.

    Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę. Bądźcie pewni, iż zarówno Dezy, jak i Leo podejmą się wyznaczonego im zadania i bez oporów wyruszają na wyprawę wraz z innymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało który zdołałby określić, że poza dobrze znanymi twarzami, gdzieś poza tłumem czai się jeszcze jedna, nie do końca zagubiona owieczka. Mało który zwracał uwagę na cokolwiek poza mistrzem, gdy ten zabierał głos w sprawie. Mało który również dopatrzył się młodej kobiety, która późnym wieczorem przeszła się do pokoju Cervana, by tam zgłosić zarówno swoją kandydaturę, jak i Kha'sisa, który wyjątkowo pragnął, by o nim napomknięto.
      Cóż za zrządzeniem losu, jeśli okazać się okaże, iż moje przybycie ponownie zwiastować będzie kataklizm.

      Narcyza dołącza do ekipy wpie... Profesjonalnej Ekipy Do Rozwiązywania Problemów Mniej lub Bardziej Ważnych.

      Usuń
  5. Nie zdążyła nawet przyzwyczaić się do nowego miejsca, gdy wieść o nowym problemie rozeszła się po gildii. Od początku nie miała wątpliwości, co do swojej kandydatury, aczkolwiek zwlekała ze zgłoszeniem swojego uczestnictwa. Trudno było jej nawet określić, dlaczego, lecz Cervan jedynie podpytał, ile ma lat, gdyż młody wygląd przyprawił go o niemały szok.
    Mimo wszystko zapisał na końcu listy, krótkie hasło "Arya", które oficjalnie włączyło ją do tego ryzykownego wyzwania.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgłaszam dwójkę swoich jełopów, Aurorę i Rawena.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie chciała walczyć, sama się do tego nie nadawała, dlatego na początku historyczka odrzuciła propozycję. Z czasem jednak wizja nowej misji nasilała się jeszcze bardziej, nie dawała spokoju. W jej umyśle przybrała charakter pokojowy, zapobiegawczy, ale wciąż pokojowy. Poza tym, mogła wspomóc członków Gildii swoją wiedzą, a nie siłą i udokumentować wszystko, z najmniejszymi szczegółami, które by do niej nie doszły przez zwykłych świadków. Gdy usłyszała o nagrodzie pieniężnej za dobrze wykonaną robotę, Elra nie musiała się dłużej zastanawiać. Zdenerwowana zadaniem, ale pewna swojej decyzji zapukała w końcu do drzwi Mistrza.

    Elra wspomoże swoim piórem, bo przecież nie mięśniami, już się pakujemy! Naga niestety zostaje.

    OdpowiedzUsuń