czwartek, 11 lipca 2019

Od Feliksa CD Quinlan

Dwa, czarne jak smoła i zwinne kocury kręciły się pod nogami mężczyzny, utrudniając mu jedynie życie, podczas gdy ten przeskakiwał raz do biurka, raz do szafy, zapinając guziki w pogniecionej koszuli. By tą następnie, dosłownie po kilku sekundach, zmienić na inną, ciemniejszą, bo coś mu nie w tej drugiej nie podpasowało, gdzieś ugryzła, gdzieś źle się ułożyła. 
A gdy usiadł na ogromy fotelu, bo przecież nie szczędził sobie wygody, gdy tylko miał na taką możliwość, jedna z bestii wskoczyła na kolana, wsunęła się jak wąż pod otwartą książkę, którą studiował z okularami na nosie. Westchnął cicho, całkowicie bezradnie, bo przecież nie miał serca zrzucić zwierza na zimną podłogę, podsuwając szkła palcem odrobinę wyżej, bo te oczywiście zdążyły opaść lekko, a może i trochę bardziej od lekko, na sam czubek.  
Druga bestia za to, ta cichsza, ta zwinniejsza (choć jak wcześniej określone zostało, oba koty nie należały do fajtłapowatych), skradając się, jakby polowała na tłustą mysz, stwierdziła, iż lepiej będzie zaatakować swojego nic nie spodziewającego się nie-właściciela od tyłu, wskakując mu na plecy, wbić pazurki i powoli, boleśnie, wspiąć się na jego plecy. W ostateczności na głowę, bo przecież gęste włosy idealnie nadawały się na miejsce do krótszego czy dłuższego odpoczynku, podczas gdy ich, tym razem już pewny, właściciel, przewracał nerwowo kartki, poszukując informacji.
Nadszedł jednak moment, w którym oba kocury, oczywiście z nieskrywanym oburzeniem ukazywanym poprzez prychnięcia i głośne fuknięcia, musiały zostać bezceremonialnie zrzucone na podłogę, podczas gdy ich właściciel wstał z fotela, odkładając książkę na pobliskie biurko. Chwycił za płaszcz, przerzucił sobie ubranie przez przedramię, wyszedł z pokoju, stwierdzając, że Elra chętnie skorzystałaby z jego pomocy przy porządkowaniu ostatnio coraz masywniej spływających dokumentów.
A raczej miał taką nadzieję, bo kobieta coraz częściej gromiącym spojrzeniem sugerowała mu, że zdecydowanie lepiej spisałby się na misjach szpiegowskich, nie wchodząc jej w paradę, gdy ta miałaby spokój. Przynajmniej nauczył się już nie odzywać, nie starać się rozpoczynać rozmowy, kiedy nie był pytany. Jego towarzyszka wolała pracować w ciszy, zresztą, on również, tak więc sytuacja wygląda na wyjątkowo prostą.
A jednak, nadal czuł się zdecydowanie niechciany w otoczeniu kobiety, która, w jego skromnej opinii, pracą była obciążona, bardzo i zbyt obciążona. Widział to w cieniach pod zmęczonym spojrzeniem, widział we włosach, które zdarzało mu się dostrzec na biurku kobiety, gdy donosił jej wszystkie papiery, o które odpowiednio wcześniej został zapytany, widział w drżących ukradkiem dłoniach, szorstkim, nierozgrzanym głosie, nieużywanym zazwyczaj od kilku godzin.
Mężczyzna wyszedł z pokoju, głęboko pogrążony w przemyśleniach, wyszedł zza rogu i w tym momencie obserwator całej sytuacji mógłby usłyszeć huknięcie, w dodatku takie, od którego przez kręgosłup przechodzą dreszcze, a nogi same z siebie podskakują. Huknięciu zawtórowały dwa jęknięcia, jedno męskie, drugie damskie. Kolana Feliksa ugięły się odrobinę, dzięki bogom, że żadne z nich nie poleciało do tyłu.
Nie miał humoru na szukanie zielarzy czy innych uzdrowicieli, którzy, gdyby przedstawić im całą sytuację, prawdopodobnie parsknęliby głośnym śmiechem, pokręcili głową i wręczyli mu maść na siniak powstający w pobliżu kości ogonowej.
— Nie chcę się powtarzać, więc powiem to tylko raz. Przepraszam. — Feliks zamrugał kilka razy, starając się przetworzyć wszystkie słowa, która uciekły prędko spomiędzy ust kobiety. Skinął jej głową. — W sumie skoro już cię tu spotkałam to mam pytanie. Nie widziałeś gdzieś może niewielkiej białej kotki, która miałaby w pyszczku naszyjnik? Uciekła mi gdzieś, a jest to dla mnie bardzo ważny przedmiot i muszę go odzyskać.
Wbiła złotawe, wyczekujące spojrzenie prosto w jego twarz.
— Mi również miło ciebie widzieć, także przepraszam, powinienem był być odrobinę bardziej obecny — oświadczył. —I przykro mi, że muszę ciebie rozczarować, aczkolwiek, nie wliczając w to dwóch czarnych kocurów, dzisiaj żaden kot nie przemknął przez moją drogę, dopiero co opuściłem pokój — odpowiedział, westchnąwszy cicho i pokręciwszy głową. — Aczkolwiek jeżeli potrzebujesz pomocy, mogę się zaoferować.
[aaaa żyjemy, mamy się dobrze, przepraszamy za oczekiwanie]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz