piątek, 26 lipca 2019

Od Banshee cd. Nagi

Poderwał się nagle wiatr, podmuch znikąd, który ugiął młode trawy, poruszył koronami drzew i przygnał nad ich głowy białe obłoki, częściowo pokryte zdradzieckim srebrem, które mogło stanowić zapowiedź rychłej zmiany pogody. Uniósł demon swój łeb, wyciągając szyję, aby pochwycić niesione z prądem wonnie i wieści zebrane przez wiatr. Niestety tym razem nic ciekawego ze sobą nie przyniósł, więc i kot nie poświęcił mu za dużo swojej uwagi. Zamiast tego powrócił do kobiety, na ponów odnosząc się z pogodą ducha.
— Pomyślałem o tym, oczywiście, jednakże od razu odrzuciłem tę myśl, tak jakbym ze strachem, nie! Ze wstrętem! Obrzydzeniem traktował rzeczy oczywiste, proste, nie potrafiąc z nich czerpać wystarczającej radości. Proszę mi przebaczyć, ale wyszło na to, że zadając pytanie, egoistycznie zacząłem oczekiwać odpowiedzi godnej barda.
Odezwał się w końcu, uzbierawszy myśl, która zasłuży na przebaczenie kobiety, ale również wytłumaczy go przed samym sobą. Niewątpliwie dał się ponieść, tylko udowadniając rację tych, którzy powiadali, iż choć wieki przeżył, to błądzi niczym dziecko, które w każdym promyczku słońca doszukuje się tańczących wróżek. Gabriel przeklinał jego duszę, że tempa, pusta i za bardzo idealizująca świat, choć przecież to on się do tego wszystkiego przyczynił. On go takiego stworzył, pokazał największe dziwy i udowodnił, że bardzie wygłupy mogą nieść proroczą wieść.
— Cóż jednak poradzę, że przywykłem do rzeczy niezwykłych. Dotykając spraw, choć odrobinę mitycznych mimowolnie zbudza się we mnie coś na wzór romantyzmu, który podpuszcza moją fantazję, sprawiając, że wychodzę na jakiegoś głupca. Za co, jeszcze raz najmocniej przepraszam.
I choć nie ma już dłużej przy nim dłoni, które to wszystko tworzyły, to on nadal głęboko w to wierzy.
— Przypadek. Zatem to tylko przypadek. Ponoć to on ponad rzeczami wszystkim stoi, pseudonim boga, który nie chce się pod czymś osobiście podpisać. — wyrecytował, niespodziewanie łapiąc w swój ton spokojniejszy dźwięk. — Pozwoli ma'am, że podzielę się moją myślą, ot drobną obserwacją, która jakoś tak mi przyszła, bo tych paru lub nastu przeżytych lat. Osobiście uważam, że los jest kobietą. Damą nadzwyczaj urodziwą, upstrzoną wielobarwnymi wypadkami i zdarzeniami, na zmianę przyodziewającą barwne wianki i ponure kiry. To ona gości nas na swym weselu, każę tańczyć w pochodzie, lawirować w korowodzie, a nam po prostu nie wypada odmówić. Jednak, jako istota wyuczona kultury doskonale wiem, iż bez butów nie wypada tańczyć, a nawet dziecko wie, że koty chodzą w butach tylko w bajkach.
Ostatnie zdanie zakończył westchnięciem. Urwanym oddechem, świadczący o nagłym pojawieniu się niepożądanego wspomnienia, może złośliwego obrazu, który dłużej nie rani, ale z pewnością denerwuję. W roztargnieniu odwrócił wzrok, na ponów obdarowując swoim zainteresowaniem ptasiego towarzysza kobiety.
— Zatem wyszło na to, że to on najlepiej na tym wszystkim wyszedł. Pozwól, iż raz jeszcze zanęcę Twe słowa na me chętne uszy, gdyż jestem spragniony wiedzy okropnie. Powiedz, proszę, czy przynajmniej użyteczny, czy tylko z niego ofiara kocich kaprysów? Nie mówię, oczywiście o jego roli jako naczynie, bo to oczywiste. Pytanie moje dotyczy jego bystrego wzroku, błyszczących skrzydeł czy ostrych pazurów.
Ciekawość ma, też podpuszcza mnie, abym spytał, o to cóż porabia egzorcysta w Gildii? Nie zaprzeczę, iż po korytarzach tego miejsca przechadzam się od niedawna, nie znam wszystkich i wszystkiego, lecz te demony, które zdążyłem poznać, wydały mi się całkiem niegroźne, zwłaszcza gdy już trochę wypiły.


Naga?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz