niedziela, 28 lipca 2019

Od Feliksa CD Elry

— Zaniesiesz ten stos do gabinetu Ignatiusa, proszę? Dziękuję. 
Spojrzenie błękitnych oczu popłynęło na zbiór dokumentów, ułożonych w perfekcyjną wieżę, na którą wskazała smukła dłoń. Skinął głową, podchodząc do nich i próbując przemyśleć, jak unieść je, by żadna nieszczęsna kartka, będąc niesforną, nie opadła na ziemię, psując cały przyjemny dla oka ustalony porządek.
— Tak, jak najbardziej, już niosę — odpowiedział, ostatecznie sięgając po kartki.
Z Elrą Magrattą pracowało mu się doskonale, temu stwierdzeniu zaprzeczyć po prostu nie potrafił. Nie rozmawiali o tematach, które nie powinny nękać ich umysłów, gdy wypełniali kolejne dokumenty. Nie pytali siebie o przeszłość, teraźniejszość czy przyszłość, próbując na siłę poznać swoje wnętrza, co powinno być raczej naturalnym postępem rzeczy, a nie czymś sztucznym, wymuszonym. Traktowali siebie na równi (choć podział obowiązków równy zdecydowanie nie był), jako odrobinę chłodnych ku sobie współpracowników, a nie przyjaciół na siłę, którzy zostali nimi, bo nie mieli innego wyboru, gdy ich biurko wylądowało obok tego drugiego. Oczywiście, nie zaprzeczał, że relacja ostatecznie może pójść w stronę trochę cieplejszą i bardziej zaufaną, wolał jednak tym głowy sobie nie zaprzątać, w końcu był tu nadal stosunkowo nowy.
Zwłaszcza nie teraz, gdy stosy papierów piętrzyły im się na biurkach, a członkowie gildii, ci zasłużeni szczególnie, nie pomagali, źle uzupełniając wszystkie raporty, choć przecież powinni być już w tym wszystkim doświadczeni. 
Kobieta wstała od biurka, zdecydowanie za prędko, jak na swój aktualny stan. Feliks drgnął w jej kierunku, gdy tylko zachwiała się, podpierając się o drewniany blat, przymykając oczy. Po chwili jednak wyprostowała się, może i nadal zbyt chaotycznie, i zerknęła na czarnowłosego. 
— Za chwilę wrócę, muszę iść po kilka książek — oświadczyła, po czym po prostu wyszła z pomieszczenia, zostawiając go samemu sobie.
Westchnął, ściągając gęste brwi. Nie podobało mu się to, zdecydowanie nie podobało, nie miał jednak zamiaru również narzucać kobiecie swojej woli, gdy ta, ewidentnie i niezaprzeczalnie, pomocy nie chciała (z potrzebowaniem jej sytuacja prezentowała się zdecydowanie inaczej). Oczywiście, gdyby sytuacja przekroczyła wszelkie granice, miał zamiar wkroczyć. Jedynie w ostateczności, ale jednak. Pozostawało więc obserwować zachowanie kobiety, nie spuszczać z niej jednego oka, podczas gdy drugie nadal analizowało linijkę po linijce, zakreślając błędy, które wkradły się do dokumentu.
Miał jedynie nadzieję, że talent do wielozadaniowości nadal gdzieś w nim drzemał.
Sięgnął po stos papierów, w dłoniach sięgający mu do czubka nosa. Szedł uważnie, aczkolwiek żwawo, nie chcąc, by zajmować czas pracy jedynie noszeniem i przenoszeniem, podczas gdy Elra siedziała przy biurku. Co to, to nie, za zadanie postawił sobie pomoc kobiecie i zdjęcie choć odrobiny zmartwień z jej barków, tak więc i miało się stać.
Krok zwolnił jedynie przy schodach, stwierdzając, że prócz rozrzucenia papierów, wolał nie ryzykować złamania, i tak złamanego już kilka razy, nosa. Pobrudziłby w końcu koszulę. 
Papiery zostały doniesione, Ignatius posłał mu jedynie zszokowane spojrzenie, gdy kładł je na biurku sekretarza. Feliks wzruszył w odpowiedzi ramionami.
— To jeszcze nie jest wszystko, prawda?
— Tak.
Sekretarz westchnął, może i odrobinę się załamując, na co Feliks odpowiedział oczywiście tym samym. Ciężkim westchnięciem.
Powrót do archiwum był zdecydowanie prostszy, przyjemniejszy i szybszy. Mężczyzna uchylił drzwi. Ujrzał Elrę nadal trzymającą nos w papierach, nieruszoną herbatę oraz nieruszone śniadanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz