czwartek, 17 września 2020

Od Aurory c.d. Syriusza - Misja

Krwiożercza roślina. Miała razem z Syriuszem upolować agresywny krzak. A w każdym razie go zabezpieczyć by nikomu się krzywda nie stała. To zlecenie przypomina jej przestrogę matki z dziecięcych lat, żeby pod żadnym pozorem nie zbliżała się do niebieskawych pnączy, bo były one sidłami, jakie tamta roślina zastawiała na ptactwo i małe zwierzęta. A nieuważny kilkulatek niczym by się nie różnił dla niej od właśnie takiej wielkiej papugi czy małego warchlaka. Zaśmiała się pod nosem. Pamiętała zakaz matki bardzo wyraźnie, ale nic więcej związanego z tym wydarzeniem. Tylko jej słowa utkwiły jej w pamięci. Ale teraz nie miało to znaczenia. Aurora nie była małą dziewczynką, a roślina z którą przyjdzie im się mierzyć aktywnie zaatakowała ludzi. Jak jakiś drapieżnik. Aurorę przeszedł dreszcz. Była podekscytowana nieznanym. Myślą o starciu z nową bestią, dowiedzeniu, że to ona jest godna bycia na szczycie hierarchii królestwa zwierząt. Dłonie jej drżały.
- Nieźle się nakręciłaś, nie? - Mistrz wyszczerzył się do kobiety.
- Jeszcze jak! - odwzajemniła się równie wesołą miną - Nie mów mi, że sam nie chciałbyś tego sprawdzić?
- Może. - roześmiał się - W każdym razie, ten student o którym wspominałem, zatrzymał się w gospodzie niedaleko Tirie i czeka na naszą odpowiedź w sprawie tej rośliny.
Aurora skinęła głową i poderwała się z krzesła. Zatrzymała się po kilku krokach.
- Syriusz, idziesz? - zwróciła się do chłopaka. Ten przetarł oczy i nieśpiesznie dołączył do niej, po czym wyszli na korytarz ku przygodzie.
Drzwi otworzyły się za nimi, a zza nich wychylił się Mistrz.
- Suriuszu, Auroro, uważajcie na siebie i nie dajcie się tam zabić.
- Nie masz się czym martwić. Prędzej ty zdążysz się zapić na śmierć niż jakiś krzak nas zabije, co nie? - szturchnęła chłopaka w ramię i ruszyła przodem.
***
- Więc mówisz, że roślina w ciągu jednej nocy rozrosła się na teren podobny rozmiarami do Tirie i zaatakowała was, ale nie robiła tego przypadkowo, tak? - Aurora opierała się o blat stolika.
- Tak, tak. Najpierw zniszczyła nasze wozy, a potem przepłoszyła konie żebyśmy nie mogli uciec.
- Dziwne. To nie jest normalne dla drapieżników, nawet tych nietypowych. Normalnie jakby chciała was dopaść, to by w pierwszej kolejności zaatakowała was, nie wozy. No i by nie was nie puściła żywcem. - wtrąciła z uśmiechem. Nie mogła się powstrzymać. Zapowiadało się naprawdę trudne zadanie. - Możliwe, że chciała was po prostu przegonić.
- Myślisz, że nie chciała nas zabić tylko przegonić? - chłopak nerwowo przełknął ślinę.
- Jak najbardziej. W innym wypadku by najpierw was okaleczyła, pozbawiła możliwości ruchu i wykańczała jednego po drugim. Konie i wozy mogły zaczekać. Bez was i tak by się nie ruszyły. A przynajmniej ja bym tak zrobiła na jej miejscu. - z twarzy młodego żaka odpłynęły wszystkie kolory - Wybacz.
Nie spodziewała się, że chłopak źle znosi takie opisy. Nie każdy jest przyzwyczajony do takich rzeczy. Nie każdy w końcu musi się mierzyć z ryzykiem pożarcia przez dzikie zwierzęta. Większość ludzi wiedzie spokojne życie na wsiach czy w miastach, gdzie nie muszą się obawiać, że ze snu wyrwą ich dźwięki wilków sprawdzających obóz, czy niedźwiedzia dobierającego się do zapasów. Dla niej, jak i każdego łowcy, takie przypadki stanowiły codzienność.
- Mówiłeś, że gdzie to było? - spróbowała wznowić rozmowę, gdy nieco mu się poprawiło.
- Na północ stąd. Bardzo głęboko w lesie. - wzdrygnął się mówiąc to. Wspomnienia tamtego zdarzenia zapewne były dla niego bolesne. Kobieta spojrzała na Syriusza stojącego pod ścianą i uważnie przysłuchującego się rozmowie. Wątpiła, czy uda im się namówić go, żeby ich zaprowadził na miejsce ich badań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz