niedziela, 6 września 2020

Od Nicolasa cd. Balthazara

Słysząc czyjś głos Nicolas nieomal upuścił trzymane w dłoniach książki. Zacisnął mocniej palce by temu zapobiec i zakłopotany spojrzał na demona. Czy słyszał jego rozmowę z Nikole i Louisem? Wnioskując po zachowaniu mógł zakładać, że nie, ale mylić się jest rzeczą ludzką, więc... Nie, z pewnością tego nie słyszał, zauważyliby go wcześniej. Sam by już raczej spytał, z kim Stricklander rozmawia. 
- Nie trzeba, i tak miałem zaraz wychodzić... - odpowiedział na jednym wydechu i wstał by odłożyć strącone woluminy na miejsce. Nie skorzystał z wyciągniętej dłoni Balthazara, jednak nie z nieuprzejmości, a z faktu, że własne ręce miał zajęte przez książki. - Znalazłem już to, czego potrzebowałem i chciałem tylko... sprzątnąć bałagan, który zrobiłem.
Jego rozmówca nie wydawał się być przekonany tymi słowami. Nicolas mógł przysiąc, że w czerwonych oczach przez chwilę widział nieskrytą ciekawość względem jego zachowania. Czy aż tak było widać jego nerwowość? Chcąc to naprawić uśmiechnął się lekko i skupił całą swoją uwagę i myśli na sprzątaniu.
- Na bogów, szukamy ptaka a nie przerośniętej owcy. - Nikole niespodziewanie wyłoniła się spomiędzy półek przerywając ciszę i przyjrzała się Balthazarowi spod przymrużonych powiek. - Co on tutaj w ogóle robi? 
- Po pierwsze, moja droga, on jest kozą, po drugie biblioteka to jego miejsce pracy. - Louis stanął zaraz za Nicolasem i splótł dłonie za plecami. - I po trzecie, jest demonem, więc nawet jeśli tylko Nicolas nas widzi i słyszy, wstrzymałbym na twoim miejscu z takimi uwagami, bowiem pewności nigdy za wiele.
- Wiem czym jest i gdzie pracuje. - Kobieta fuknęła i zatrzymała się przy jednym z krzeseł. - A skoro już się tu pojawił, proponowałabym naprawdę poszukać Idiena na skraju lasu. Bez tego tu i jak najdalej od niego.
W myślach Nicolas przyznał jej szczerą rację. Nie to, że nie ufał Balthazarowi. Jak najbardziej, gdyby potrzebował pomocy z pewnością by go o nią poprosił. Tylko.. nie tym razem. Poszukiwania Idiena był skłonny nazwać sprawą delikatną, którą wolał zachować dla samego siebie. Ot, by uniknąć pytań, dlaczego szuka zabawki. Zresztą, nie potrafił tego wyjaśnić, ale obecność bibliotekarza zawsze sprawiała, że czuł się niepewnie. I jakkolwiek głupio to mogło nie zabrzmieć, miał wrażenie, że było to wywołane drobnym podobieństwem do koszmarów, przed którymi zwykł niegdyś uciekać. 
- Z pewnością masz ważniejsze rzeczy do zrobienia. Te listy wydają się być ważne. - Wynalazca zerknął na rozrzucone na biurku papiery i otrzepał dłonie z pyłu po odłożeniu ostatniej książki na prawowite miejsce. - Ale dziękuję za troskę...

Balthazarze? owo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz