piątek, 25 września 2020

Od Mattii do Anneith - Misja

Mattia miał pełne ręce roboty z wyposażaniem obserwatorium. Na szczęście ostatnie soczewki do teleskopu były już w drodze i mężczyzna spodziewał się, że powinny przyjść w ciągu dosłownie kilku dni. Można było nieśmiało powiedzieć, że wszystko było już właściwie gotowe. Astrolog przechadzał się właśnie po lśniącym nowością obserwatorium, notując w myślach te ostatnie szlify, które były potrzebne tu i tam. To już był prawie, prawie koniec…! Zamontuje niedługo te soczewki i będzie mógł odpocząć.
Tak mu się przynajmniej zdawało.
Wieczorny tarot bardzo szybko wyprowadził go jednak z błędu, gdy ku swemu zaskoczeniu Mattia odwrócił kartę Głupca, Koła Fortuny i Rydwanu. Wróżyło to rychłą podróż w nieznane i liczne tajemnice po drodze, jednak Mattia nie był na tyle dobrym astrologiem, by wywróżyć z kart o jakie tajemnice dokładnie chodziło. Swoje braki astrologiczne uzupełniał jednak zwykłą wiedzą ze świata i logicznym myśleniem, toteż łatwo się domyślił, że wkrótce Mistrz Cervan powinien przydzielić mu jakąś misję. Będąc sumiennym członkiem Gildii Mattia regularnie zdawał raport z tego, jak postępują prace nad obserwatorium i widać obaj z Mistrzem doszli niezależnie do podobnych wniosków - skoro obserwatorium było już właściwie gotowe, może Mattia nie musiał już tak dokładnie wszystkiego doglądać.
Następnego dnia Mattia stawił się w gabinecie Cervana przed południem - nie dostał żadnego powiadomienia ani nic z tych rzeczy, po prostu sobie tę porę wywróżył, zaś gdy wszedł do gabinetu i zobaczył lekki błysk w oku Mistrza, domyślił się że starszy mężczyzna chyba postanowił go trochę przetestować. Co to za astrolog, że wszystko mu trzeba mówić, prawda?
— Usiądź proszę. Anneith powinna niedługo przyjść — powiedział Cervan, wskazując mu miejsce, które Mattia zaraz zajął.
Astrolog uniósł lekko brwi na dźwięk imienia najnowszej członkini Gildii.
— Zdążyła się chociaż przepakować? — zapytał, zdziwiony tym, jak szybko Cervan postanowił wysłać kogoś na misję, na co ten tylko wzruszył ramionami.
Nie zdążyli porozmawiać o niczym więcej, kiedy rozległo się energiczne pukanie do drzwi i zaraz w gabinecie pojawiła się Anneith. Mattia wstał by ją przywitać, zaś Cervan ponownie wskazał im obojgu krzesła i cała trójka usiadła wokół zawalonego papierami biurka Mistrza Gildii.
— Poproszono Gildię o pomoc w sprawie dziwnego zjawiska niedaleko Fosse w Tiedal. Znajduje się tam jakaś opuszczona willa, zaś okoliczni mieszkańcy utrzymują, że zatrzymał się tam czas. Co najgorsze, do willi dostało się kilkoro dzieci i ślad po nich zaginął - rodzice poprosili nas o pomoc w ich odnalezieniu.
— Zatrzymanie czasu? Ktoś to w ogóle potwierdził? Wydaje się nierealne — wtrąciła Neith, marszcząc brwi. Mattia skinął głową, zgadzając się z nią. Nie był co prawda kształcony w kierunku sztuk magicznych, bo i nie posiadał daru magii, jednak obracając się przez całe życie wśród szlachty i bogaczy (do których czarodzieje bądź co bądź należeli), nabył nieco wiedzy w tej dziedzinie. Zatrzymywanie czasu należało do niebywale trudnych zaklęć i pochłaniało koszmarne ilości magicznej energii, toteż niewielu było magów zdolnych je rzucić, a co dopiero utrzymać przez hm… raczej długi czas, skoro w końcu ktoś postanowił udać się po pomoc do Gildii.
— Cóż, mieszkańcy podejrzewają, że to jakaś klątwa, ale jest kilkanaście wersji i ludzie sami sobie przeczą, więc nie wiem, czy jest sens którąkolwiek roztrząsać. W każdym razie kilka osób już kiedyś zaginęło we wnętrzu willi. Niektórzy z nich się odnaleźli, czasem po wielu miesiącach lub wręcz latach, nie pamiętali jednak, co robili podczas swej nieobecności. Żadna z tych osób się nie postarzała, stąd też mieszkańcy wywnioskowali owo zatrzymanie czasu.
— Latach? To naprawdę długo trwa… — Mattia zamilkł na chwilę i splótł dłonie. — Dziwię się, że Silvestri nic z tym nie zrobili. Okolice Fosse to ich ziemie.
Mattia sam pochodził z Tiedal i dość dobrze rozeznawał się w tym, kto czym włada. Barona Malcolma Silvestri co prawda nie znał osobiście, bo mężczyzna nie był skory do wyjazdów i wizyt, preferując spokój swojego domostwa. “Miły i uprzejmy, ale straszny z niego odludek” - tak przynajmniej podsumowywał go ojciec Mattii.
— Tak, właśnie. Mieszkańcy wspominali też, że są jakieś problemy w tej materii. Uważają, że budynek jest ewidentnie niebezpieczny, jednak właściciel ziem bagatelizuje sprawę i nie zgadza się na żadne radykalne kroki, nikt z miasta zaś nie chce brać sprawy we własne ręce i liczyć się z konsekwencjami prawnymi. Do tej pory udawało się utrzymać status quo ponieważ nikt nie zbliżał się do willi. Ale kiedy zniknęły w niej dzieci… — Cervan zawiesił głos. — Odnalezienie tych dzieci jest rzecz jasna priorytetem. Byłoby bardzo dobrze, gdyby udało się wam też zrozumieć naturę tego zjawiska. To może, ale nie musi, być powiązane z kataklizmami nawiedzającymi świat i każde informacje w tej materii są na wagę złota. — Mistrz odchylił się na krześle i westchnął. — Cóż, niczego więcej nie jestem w stanie wam podpowiedzieć. Najlepiej będzie zasięgnąć języka u źródła i zobaczyć tę willę na własne oczy. Wyruszcie jak najszybciej i uważajcie na siebie.
W ten sposób zakończyła się narada z Mistrzem i choć była bardzo krótka, Mattia czuł że mają dość dobry obraz sytuacji. Jako astrolog potrafił dość dobrze lokalizować zaginione osoby, a jeśli rodzice dzieci byli w posiadaniu należących do nich ich ulubionych przedmiotów (to był pewnik), całość powinna pójść dość łatwo. Mattia martwił się tylko, że znalezienie dzieci to najłatwiejsza część zadania i to wyprowadzenie ich z potencjalnie przeklętej willi będzie prawdziwym problemem.
— Trudno mi wymyślić powód, dla którego ktoś miałby przekląć budynek by zatrzymał się w nim czas — powiedział do Anneith, gdy wychodzili od Cervana.
Kobieta przeczesała palcami włosy i wykonała nieokreślony gest ręką.
— Nie dowiemy się, aż tam nie pojedziemy. Jest jeszcze wcześnie, moglibyśmy wyruszyć jeszcze dziś.
— Dobry pomysł. Spotkajmy się w takim razie za godzinę w holu głównym, muszę się jeszcze spakować.
Jak ustalili, tak zrobili i o umówionej porze oboje schodzili już do holu, by wyruszyć w końcu na swoją pierwszą misję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz