wtorek, 14 lutego 2023

Od Aherina — Biel i czerń I

Philippus — czarodziej, stary znajomy Sary i właściciel niebrzydkiej stadniny ulokowanej u podnóża Falliersu — twierdził, że wyhodowane przez niego wierzchowce są miłe dla oka, mocne i zupełnie na działanie magii niewrażliwe. Wszystko wskazywało na to, że mówił prawdę. Źrebak, którego Aherin od niego kupił, nie miał dla niego krztyny respektu.
Dziwna odmiana, Aherin się uśmiechnął. Przywykł, że większość gildyjnych koni, czując jego aurę, wykazywała nerwowość. Źrebak tymczasem wydawał się zupełnie niewzruszony ani nagłą zmianą otoczenia, ani faktem, że właśnie odbył podróż teleportem przez pół kontynentu. Zachowywał się radośnie i beztrosko jak szczeniak, brykał, napinał sznur, wszystko go interesowało, wszędzie było go pełno. Śnieg podobał mu się nadzwyczajnie, koniecznie chciał się w nim wytarzać, Aherin z trudem go przed tym powstrzymał. Źrebak szybko znalazł sobie nowe zajęcie, zaczął rozprawiać się z czerwoną wstążką, jaką Aherin przewiązał mu szyję jeszcze u Philippusa.
— Fe-fe-fe, proszę mi tak nie robić. — Aherin przykucnął, żartobliwie pogroził zwierzęciu palcem, gdy chapnęło kokardę po raz kolejny. — Jak nie zrobisz dobrego wrażenia na Poli, obaj mamy przechlapane, wiesz? 
— Co ja?
Pola, w futrze i długiej spódnicy, szła ku nim wolno, kołysząc biodrami.
— Cześć, kochanie. — Aherin nie wstał, wskazał źrebaka ruchem brody. — Psa nam kupiłem. Śmieszny, co? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz