sobota, 11 lutego 2023

Od Cahira cd. Echa

Gdy oberwał fragmentem miecza treningowego w głowę, w oczach rozbłysło mu czerwienią i czernią. Zamroczyło go, miał wrażenie, że zaraz straci przytomność. Wiedział, że został uderzony, a impet ciosu był tak silny, że pozbawił go równowagi, nie wiedział, gdzie upadł, jak upadł, w którym miejscu leży. Tępy ból przyprawiał o nudności, był na tyle dokuczliwy, że Cahir, gdyby miał wybór, chyba wolałby jednak zemdleć.
Podniósł się na czworaki, wolno i nie od razu. Podpierając się ramieniem, zdołał przyklęknąć. Gdy zobaczył ślad, jaki pozostał w miejscu, gdzie leżała najbardziej pokiereszowana strona jego twarzy, poczuł, że mu słabo. Udało mu się usiąść, odczekał chwilę, nim podniósł rękę, przetarł wargi zgięciem nadgarstka. Trudno mu było sprecyzować, skąd pochodziła krew, jaka pozostała na rękawie. Zęby? Albo rozbita warga? Może nos? 
Miał ziemię na języku. Splunął. Na biało-czerwono.
Nie wstał, wolał nie ryzykować, że ugną się pod nim kolana. Próbował poradzić sobie z bólem głowy. Bo był na tyle intensywny, że przyćmiewał każdy inny, jakiego miał prawo w tej chwili doświadczać.
Ma zmasakrowaną połowę twarzy? Czuł, jakby miał. Czym dostał dokładnie? Fragmentem rękojeści? Ułamanym ostrzem? Nie chciał ruszać policzka, sprawdzać, w jakim jest stanie. Miał wrażenie, że, dotykając miejsca pod okiem, w którym powinna być kość, poczuje wklęsłość pod palcami.
— Kurwa mać — splunął w tym samym kolorze, co poprzednio.
Przecież nie może być tak źle, myślał, próbując odsunąć od siebie obawy. Widzę, oddycham, jestem świadomy, zaraz wstanę. Nic mi nie jest, kość jest nienaruszona, głowa cała. Zrobi się siniak, może krwiak, potem zostanie tylko szrama. Co to dla mnie: szrama?
Spojrzał na Echa pierwszy raz od zakończenia bójki. Łucznik leżał na ziemi, był blady, wyglądał kiepsko. Twarz miał poobijaną, wargę rozbitą, pod okiem pozostał mu brzydki ślad po ovenorskich pierścieniach. Biała koszula Echa, rozciągnięta, poszarpana, czarna od ziemi, czerwona od krwi, nadawała się już tylko do wyrzucenia.
Żadnemu nie spieszyło się, żeby wstać. Cahir miał dość, Echo wyglądał, jakby też miał.
— Jak tam? — zapytał Cahir głosem trochę zachrypniętym. — Bo u mnie tak średnio.

brawo, panowie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz