poniedziałek, 27 lutego 2023

Od Jamesa — W podróży

Szanowny Panie Nalanisie,
jest mi niezmiernie przykro, że poprzednim razem nie byłem w stanie faktycznie docenić kunsztu Pańskiej pracy. Zdaje sobie sprawę, że tak wielka sztuka wymaga poświęceń i moje zachowanie mogło wydawać się wręcz obraźliwie oburzające. Chciałbym poświęcić zarówno Panu, jak i, oczywiście, Pańskim dziełom, dużo więcej uwagi, a przynajmniej minimum tyle, na ile zasługują. 
Nadmiar pracy spowodowanej przyśpieszonym wyjazdem do Obarii znacznie utrudnił mi wcześniejsze zapoznanie się z, trudno ukrywać, wybitnym portretem spod Pańskiego pędzla. Obawiam się, że niewystarczająco mocno podziękowałem za niesamowity obraz, który wysłałem do rodzinnego dworku w ramach zawiśnięcia za namową Cali w jej własnym gabinecie. 
Zresztą, Calitha przesyła panu najserdeczniejsze pozdrowienia, choć już z bardziej daleka. W prawdzie w podróż wyruszyliśmy oboje wraz z naszym serdecznym przyjacielem T. Nibyłowskim, ale rozstaliśmy się na rozdrożu w Oblistin. Mam w nim do polecenia Panu bardzo wygodną kwaterę w wysokim standardzie, mieliśmy prawie wrażenie, że odnaleźliśmy się w ustroniu nowej kolebki artystycznej naszego małego, skromnego państwa. Dosłownie wybitne towarzystwo, które jestem pewien, że przypadłoby Panu do gustu. Serdecznie zapraszam następnym razem. Jak i mi może szkodzi kurz z gildyjskich archiwów, tak i Panu przydałby się od czasu do czasu oddech z dala od ciężkich olejów. Czy tanie, czy drogie wino, te z dala od domu również potrafi dobrze smakować.
Wracając do samej Calithy, w Ethiji bardziej interesuje ją obszar miasta Phale, chociaż obawiam się, że po jej wizycie z miasta zostaną same zgliszcza. Ewentualnie może dwa leciwe kamienie na zachętę do ewentualnej odbudowy. Obiecała sama do Pana napisać, w jakiej sprawie, to pewnym być nie mogę, ale na widok portretu wybuchła serdecznym śmiechem i podejrzewam, że pragnie własnego. Obrazu, nie śmiechu, tego drugiego jej nie brakuje. Jeżeli by do tego doszło, uprzejmie proszę się wcześniej ze mną skontaktować. Nie chciałbym, żeby cokolwiek sprawiło jej jakąkolwiek przykrość, a choć Cala wydaje się osobą natury lekkiej, wygodnej i przyjaznej światu, to miewa trudną i niezrozumiała dla mnie relację ze sztuką. 
Mam nadzieję, że ująłem swoją prośbę dostatecznie ładnie, żeby nie poczuł się Pan nią urażony, ale nie ukrywam, że jestem człowiekiem słownym i w ramach calowej zgryzoty, gdyby do niej doszło oczywiście, to zostaną po Panu najwyżej niektóre farby i resztki włosia z ulubionego pędzelka. 
W każdym razie — jestem całkowicie zauroczony Pańską wizję mojej osoby. Przejścia kolorystyczne pociągnięte z finezyjną swobodą, nieograniczone przez coś tak bzdurnego jak ledwie zaznaczone kontury. Sam dobór barw wyraźnie odwołuje się do wszystkich wymienionych wcześniej przez Pana epok i z zachwytem odkrywam w nim pewien statystycznie niemożliwy, a jednak!, element współczesnego dekadentyzmu. Nie znam się na sztuce i raczej oddaję pole do komentarza osobom bliższym kulturze, ale moim słabym, subiektywnym okiem dostrzegam lukratywny zamysł ukryty w tych pociągnięciach pędzla i szpatułki. Doprawdy, subtelny, może lekko małostkowy, ale zakładam, że to wynik Pańskiej łagodnie przyjaznej słabości do mojej osoby, która przebrzmiewa na moją korzyść wśród przykrytych tymi emocjami, namalowanych lekko rys twarzy. Nawet ten cień czający się za moją posturą dodaje mi animuszu, a tego się nie spodziewałem. I ładnie dziękuję za wyprostowanie mojego kręgosłupa, nie zniósłbym widoku własnej osoby z przygarbionymi ramionami na portrecie. 
Zacna robota. Wybitna bym powiedział. Serdecznie za nią dziękuję.
Wyznaczoną przez Pana cenę uznaję wręcz za uwłaczającą. Jako wielki artysta na pewno ma Pan swoje potrzeby. Nie wątpię, że typowo natury artystycznej, ale pomijając koszt płótna, farb, rozpuszczalników i miliona innych specyfików, na których się nie znam, to przecież nie samą sztuką człowiek żyje. Wobec tego przesyłam pięćset koron w ramach wynagrodzenia za przepiękny obraz i dodatkowo kwotę na Pańskie własne wydatki. Proszę na sobie i swoim zdrowiu nie oszczędzać, bogowie wiedzą, że przecież gildia nikomu nie płaci wystarczająco. Liczę, że nasza wymiana będzie dla Pana satysfakcjonująca. 
Wraz z moim przyjacielem prowadzimy aktualnie serię badań, licząc na nowe odkrycia w odniesieniu do obarskich skał wulkanicznych. Miejscowi stają się z dnia na dzień coraz bardziej nam przychylni, a jesteśmy już całkiem bliskie otwarcia stosunków dyplomatycznych z oddalonym o kilka mil plemieniem  lustrzan. Dużo myślę o mojej przyszłości w naszej organizacji i stopniowo coraz bardziej się zastanawiam, czy niedługo nie przyjdzie mi się pożegnać z gildyjskimi włościami i ponownie nie rozpocząć własnej praktyki. Pracy w Obarii jest jeszcze więcej niż w samej gildii, a i posadę historyka nadal staram się wykonywać na odległość, ale nie będę ukrywać, że chętnie utrzymałbym z Panem listowną znajomość. Dobrze byłoby wiedzieć przez następne kilka tygodni, co nadal dzieje się w domu.
Z wyrazami szacunku,





x X x



Oszuście, artysto, fircyku! 
Mamy do pogadania, misiu. Napisz co tam u ciebie. Inaczej ja znowu napiszę i to ci się na pewno nie spodoba. Możesz też mi się pospowiadać na niektóre tematy, zanim zacznę o nie pytać. :)
C.


(Liścik nakreślony niedbale na drugiej stronie kartki wyrwanej z jakiejś książki, z której widoczna jest tylko połowa tytułu: "... sztuki miecza i wojny", pełen błędów mimo krótkiej treści, z powyginanymi literami na różne strony i paroma kleksami, jakby autor pisał go po zbyt dużej liczbie kieliszków, minka narysowana jest czerwonym atramentem w odróżnieniu od czerni użytej do reszty listu.)



x X x



Nibyłowski napisał coś o Helenie. Znowu to ja przesadzam? Nie masz mi niczego do powiedzenia?
C.

(List niewysłany, pomięty, zgnieciony, powtórzony w kilku wersjach do pozbycia się całego rozdziału z powyższej książki, tylko pierwsze zdania są na tyle czytelne, żeby dało się cokolwiek z nich przeczytać.) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz