poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Spójrz na gwiazdę ona też nie ma domu i tak jak ty jest niczyją

Vespertilia (Wanda/Whisper) Silverwood
Ethija/ 24 lata/ kobieta/ur.31 grudnia/ halabardniczka/ snycerz

Jedno w czworgu, czworo w jednym
Dzieci stali, którą władają i która nimi włada
wojownik, uzdrowiciel, strażnik i pieśniarz
Nieszczęśni szczęścia zwiastuni

A przecie świat jest inny niż się nam wydaje
i my jesteśmy inni niż w naszym bredzeniu.

Wbrew pozorom trudno nie zauważyć jej, gdy przemyka korytarzami gildii, dość rzadko, ale w coraz to nowej dekoracji, czy to z księgą pod pachą, czy z dłutem, a może z halabardą o lśniącym ostrzu niedbale przerzuconą przez ramię, jak tobołek doświadczonego tułacza. Nierzadko spotkać ją można nocą przechadzającą się po ogrodzie lub badającą jakieś ruiny, kiedy to chodzi z wzrokiem rozmarzonym i gada jakby do siebie, bo nie rozeznać w ciemności jej szarych, towarzyszy kryjących się gdzieś w odmętach głębokiego kaptura, lub w połach futrzanej narzutki. Natura poskąpiła jej imponującego wzrostu, jako że mierzy zaledwie nieco ponad 1,50 m, a o jej sylwetce przeciętny obserwator nie wiele jest w stanie powiedzieć, za sprawą okrywającego ją niemalże zawsze roboczego fartucha zbyt szerokiego i grubego, by rozeznać łagodne wcięcie w talii, niewielkie kształtne piersi i szerokie biodra. Nic szczególnego nie przyciągnie twej uwagi w jej wyglądzie: ani włosy w kolorze ciemnego blondu sięgające końca łopatek zawsze splecione w luźny warkocz z którego niesforne kosmyki wymykają się na twarz, ani cera poznaczona dyskretnymi bliznami po przebytych w dzieciństwie licznych chorobach, lekko opalone policzki, niewielki nosek i wąskie blade raczej usta i tylko oczy uśpione pod szerokimi, ale nie na tyle by można je było określić jako krzaczaste, niezbyt ciemnymi, równymi łukami brwi, ocienione gęstymi, ale niezbyt długimi rzęsami, przypominające dwa ciemnobrązowe niemal czarne stawy zdają się kryć w sobie jakieś odpryski magii zbyt kruche, by je schwycić, lecz dość jeszcze silne by przekonać tego, kto zostanie obdarzony ich wejrzeniem do największej głupoty, jaka przyjdzie do głowy ich właścicielce. Niektórzy mówią, że to z nich pochodzi jej moc, ale nie warto wierzyć takim zapewnieniom, bo świat rzadko jest takim jakim się wydaje, a nie ma nic głupszego niż ocenianie książki po okładce.

Dlatego słusznie się mówi, że dyktuje poezję dajmonion,
choć przesadza się utrzymując; że jest na pewno aniołem.

Bez wątpienia nie należy do typu tych anielskich istot, które przybywają z pomocą na każde zawołanie i jedyne właściwie czym może ad hoc obdarzyć są jej dobre chęci. Nie lubi działać w pośpiechu i każdy kolejny krok woli dokładnie przemyśleć, a i nie ma gwarancji, że w między czasie nie zapomni, że coś zobowiązała się zrobić i tylko nie dopuśćcie bogowie, by jej to kiedy wypomnieć, bo pamięć do uraz ma zdecydowanie dłuższą i choć potrafi je łatwo wybaczać to nie omieszka wspomnieć o nich przy najbliższej nadążającej się okazji z właściwym sobie i swojemu darowi czarnym humorem i ironią. Po pradziadku najprawdopodobniej odziedziczyła skłonność do pomysłów dziwacznych i niebezpiecznych ocierających się o granice szaleństwa, a także niechęć do słuchania przełożonych szczególnie jeśli w jej odczuciu nie mają akurat racji, a o to nie trudno bo zmysł sprawiedliwości ma, aż nadto wyostrzony i zdanie zmienia właściwie z sekundy na sekundę. Nie można się z nią nudzić i jeśli chodzi o pakowanie się w kłopoty zawsze można na niej polegać. Rzadko sięga po broń, a nawet jeśli już jej się zdarzy to chętnie okazuje litość jak na rycerza przystało, a i równie nieczęsto wykorzystuje magię. Lubi towarzystwo innych ludzi, szczególnie dzieci i zawsze zanim zdecyduje się zabrać głos najpierw długo przysłuchuje się toczącym rozmowom, by potem wstać i zacząć długą przemyślaną orację co zdaje się dość dziwne zważywszy na jej niezbyt wyszukane słownictwo jakim posługuje się w silnych emocjach. Ma naturę perfekcjonisty, pracuje bardzo dokładnie i cierpliwie i dostrzega najmniejszą zmianę w swoim warsztacie. Miejsce to traktuje jak sanktuarium i lepiej nie naruszać jego spokoju, bo jego właścicielka zmienia się wówczas w lwicę broniącą swoich młodych i gotowa jest pogryźć, podrapać, a nawet zdobyć się na bardziej wyszukane intrygi, których nikt nie chciałby doświadczyć. To tutaj spędza zdecydowaną większość czasu oddając się w wolnych chwilach swoim pasjom, do których należą wyszywanie, robótki na drutach, zbieranie kolorowych kamyczków, rzeźbienie i pisanie listów, wciąż do tej samej osoby, która jako jedyna chyba wciąż jeszcze ma dość siły by z nią dyskutować o jej zdrowiu, o które powinna bardziej dbać i innych drobnych kwestiach bliskich tym dwojgu. Trzeba przyznać, że jej przybrany brat Jerzy naprawdę ma dla niej dużo cierpliwości.
Młoda dama nie wykazuje raczej cech typowych dla arystokratki jako, że śpiewa raczej przeciętnie, tańczy jeszcze gorzej, a jeśli chodzi o grę na instrumentach to ma za sobą jedynie dość niepomyślne doświadczenie gry na magicznym flecie. Najniebezpieczniejszą bronią w jej ręku jest zdecydowanie łuk, jako że zagrożony jest, każdy kto znajdzie się akurat w polu rażenia z nią samą włącznie, poza oczywiście obiektem do którego w istocie mierzy. Wszystko wskazuje na, to że radziłaby sobie zdecydowanie lepiej gdyby otwierała oczy celując, ale jakoś nie przychodzi jej do głowy by nad tym popracować, z równą zapamiętałością z jaką wymachuje w walce swoją halabardą. Jeśli chodzi o inne słabości młodej damy związane bezpośrednio z walką to zdecydowanie nie należy do osób stworzonych do przebywania na polach bitew. Tłum ją przytłacza i męczy, a kiedy dołoży się do tego bardzo niską wydolność to może się zdarzyć, że już po piętnastu minutach będzie skrajnie wyczerpana. Ponadto musi uważać na każdy gwałtowniejszy ruch by nie podrażnić pulsującej rany na sercu, więc poza chwilami gdy ściska w dłoniach swoje magiczne ostrze nie warto polegać na jej refleksie. Nie należy też do osób silnych i zdecydowanie woli użyć swojego sprytu niż stanąć narazić się na otwarte starcie.

bo dom nasz jest otwarty, we drzwiach nie ma klucza
a niewidzialni goście wchodzą i wychodzą.

Magia nie spadła na nią od tak jak grom z jasnego nieba, choć trzeba przyznać ze w swej powolnej infiltracji potencjalnego niewolnika była nad wyraz przebiegła i wyrachowana, a przy tym wręcz człowieczo pozbawiona taktu. Przeżywszy z trudem własne narodziny otwierający się dla niej świat przywitał ją pchnięciem sztyletu prosto w serce, czego ślady nosi do dziś. Wrażliwość na magię przejęła zapewne po rodzinie, która do normalnych raczej nie należała i tylko z największym trudem powstrzymując wyssany z mlekiem matki pęd do przygód i czarów oraz unikając bliskich kontaktów z ludźmi ze swojej sfery, była w stanie tak wysoko utrzymać się w kręgach arystokracji. Przodkowie ojca byli różdżkarzami i wbrew nazwie nie zajmowali się wcale poszukiwaniem żył wodnych, a wytwarzali te niewielkie patyczki którymi wprawni magicy potrafią odmieniać rzeczywistość. To z tej linii pochodzi jej rzadki talent do zaplatania zaklęć. Rodzinie matki nie wiele można zarzucić poza dziwacznymi dość okolicznościami dzieciństwa prababki Raisy, której ojciec najprawdopodobniej zajmował się wiedzą tajemną. Stąd musiało się wziąć owo zamiłowanie wśród bardzo praktycznych i szanowanych Firleyów do przedmiotów o niejasnej przeszłości, noszących w sobie odrobinę magii. W ten właśnie sposób do rąk Wandy trafiła jej magiczna halabarda. Od tej chwili boryka się z wizjami cudzej śmierci i zmuszona jest znosić towarzystwo duchów i widm, które w nosie mają jej prośby i rozkazy. Legendarna broń daje jej jednak także nadludzką szybkość i zręczność w walce, pozwala przewidywać ruchy przeciwnika na kilka sekund do przodu, a zagubiona zawsze powraca do właścicielki. Poza tym ostrze pozwala porozumiewać się i wzywać na pomoc nocne zwierzęta takie jak myszy, szczury i nietoperze. Magiczny przedmiot na co dzień pozostaje ukryty pod postacią broszki w kształcie nietoperza.

Korespondencja Wandzi
(*zaglądanie grozi poważnymi uszkodzeniami ciała, ale śmiałków nie brakuje*)


Witam z moją kolejną postacią i zapraszam do wspólnych wątków. Kto po lekturze wstępnych informacji o mysiej królewnie nie ma jeszcze dość jej osoby i odczuwa w związku z tym niedosyt niechaj śmiało pyta szarych stworzonek powyżej. Zapewniam, że nie gryzą... jak już to połykają w całości. Można pogłaskać jedne i drugie.
Pyladea

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz