poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Od Ophelosa CD Narcissi

Prychnięcie w jego opinii było zbędne, nic mu niemówiące i o niczym nieświadczące, choć prawdopodobnie wmawiał sobie to sam, w rzeczywistości wiedząc, co tym przewróceniem oczu Narcyza chciała mu w dosyć jasny sposób przekazać.
Samotne wędrówki były niebezpieczne, wiedział o tym każdy zdrowo myślący obywatel świata, który choć raz w życiu ruszył się poza własną werandę. Osoba podróżująca samotnie stawała się dosyć prostym celem, aczkolwiek dosyć ryzykownym dla atakującego. W końcu, jak już wyżej stwierdzono, jedynie szaleńcy podróżowali w swoim własnym towarzystwie. Szaleńcy lub osoby pewne oraz świadome swoich własnych umiejętności. Takie persony zazwyczaj posiadały właśnie te talenty, w końcu ciała tych bez nich już dawno leżały gdzieś w przydrożnych rowach.
— Jesteś pewien, Chryzancie? Nie chcę, byś pomyślał, że wątpię w twoje umiejętności, bo tak nie jest, jednakże czy koniecznie chcesz wyruszać w tamte okolice samotnie? — zapytała, a on, jakby speszony, zbesztany, odwrócił wzrok z uczuciem bycia nadal zagubionym dzieckiem, którego trzy czwarte decyzji były prędzej błędami niźli świadomie podjętymi działaniami z dobrymi konsekwencjami. — Ostatnimi czasy coraz głośniej o napaściach, ludzie poczynają korzystać z chaosu, a podróż w pojedynkę zazwyczaj kończy się upiornie. Jeśli nie chcesz koniecznie mnie, użyczyłabym ci przynajmniej którego biesa, dawno nie przyszło im rozruszać kości, z pewnością się ucieszą na wieść o wędrówce. Widzisz, już szaleją. — Tu zerknął na Kha’sisa, zdając sobie sprawę z tego, że choć bies bez zająknięcia (przynajmniej przy nim samym) dotrzymałby mu towarzystwa, tak demon niechętnie opuściłby bok swojej właścicielki, ba, przyjaciółki. Ophelos pokręcił głową, źle oceniając ten pomysł. — Dopiero cośmy się spotkali, Ophelosie, z trudem przychodzi mi myśl o kolejnym rozstaniu, do tego w tych okolicznościach. Nawet myśl o tym, jak szaleć pod twoją nieobecność mi przyjdzie, nie pomaga. A naprawdę, nie chcę żadnych pogrzebów. — Tu przerwała na chwilę, opuściwszy wzrok. — Zresztą, jesteś dorosły. Wiesz, co robisz, a ja mogę jedynie ci zaufać.
Chryzant westchnął ciężko, jeszcze raz analizując swoją decyzję. Bardzo, oj, bardzo nie chciał opuszczać kuzynki, a jeżeli już, to zabrać ją ze sobą, w końcu Weronika na pewno uśmiechnęłaby się na widok ich kuzynki, pani Mévouigre prawdopodobnie ugościłaby ich jak najlepiej tylko się dało, a jej mąż możliwe, że nie zbeształby tak bardzo swego jedynego syna, jak na razie się zapowiadało. Blondyn zagryzł zęby, pokręciwszy głową przecząco.
— Jadę sam — oświadczył, niezbyt chcąc kontynuować dyskusję na ten temat. — To tylko droga do domu i z powrotem, Cyziu — uśmiechnął się ciepło — pokonywałem ją tysiące razy, znam ją ten jeden dodatkowy jest niczym w porównaniu do tego, co nasz czeka — stwierdził, sięgając do jednego z juków, sprawdzając, czy aby na pewno znajduje się w nim wszystko, co potrzebne. — Obiecuję, będę uważać i postaram się nie wpaść w tarapaty. — Następnie poprawił miecz u pasa, który nagle stał się cięższy, jakby mając ochotę przyciągnąć do ziemi swego właściciela. — Kha prawdopodobnie również wolałby pilnować ciebie, niż mnie.
Chryzant uśmiechnął się do nadal spokojnie obserwującego dwójkę borzoja. Skinął mu głową, jakby samemu utwierdzając się jeszcze ostatni raz w swojej, dosyć ryzykownej decyzji.
— I ja również nie chcę żadnych pogrzebów — powtórzył, zbierając wodze, szykując się do wyruszenia. — Już zbyt wielu na nasz wiek pochowaliśmy — szepnął jeszcze, już bardziej do siebie, niż do dziewczyny.
Ścisnął konia lekko łydkami, przytrzymując klacz przez chwilkę, chcąc przygotować ją do kłusa. Towarzystwo rozpoczęło wędrówkę, zostawiając dwójkę odrobinę, ale tylko odrobinę w tyle
— Aczkolwiek ucieszę się, jeżeli będziecie przy moim boku przynajmniej do Sorii — zaproponował, puszczając w końcu klacz, by ta ruszyła, zostawiając Narcissę odrobinę w tyle. — Kto ostatni w Ovenore ten gapa, Cyziu! — Parsknął śmiechem, odwracając się do dwójki i puszczając im firmowy, szelmowski uśmieszek.

[Przepraszamy za króciutkie, ale kiedyś trzeba w podróż wyruszyć!]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz