wtorek, 18 sierpnia 2020

Od Madeleine CD Cahira

   — Oh, czyli uważasz, że to tylko i wyłącznie wina nic nieświadomego, niewinnego człowieka?
 — Trzeba było zainteresować się chociaż trochę tym, co dzieje się w gildii. Zresztą takim niewinnym człowiekiem to bym cię nie nazwał — szpieg brnął w zaparte, co coraz bardziej zaczynało irytować Madeleine.
  — Okej. Skoro nadal stoisz przy swoim, to powiem ci jedno. Z tego, co nam wiadomo Al-Fala to twój koń. Czyli to ty powinieneś się nią zajmować i dbać o bezpieczeństwo jej, jak i ludzi wokół, aby nikomu nic się nie stało. Ale jak widać, dość kiepsko ci to idzie skoro to już nie pierwsza taka sytuacja. Agresywne konie to naprawdę nie jest nic dobrego. Trzeba by coś z tym zrobić — udała wielce zamyśloną, zaraz unosząc palec do góry z uśmiechem na twarzy. — Już wiem! Cervan na pewno się tym zainteresuje. W końcu nie powinien narażać osób, za które jest odpowiedzialny na takie niebezpieczeństwo. Tutaj prawie palce odgryzione, tutaj rana na ramieniu. Kto wie, co jeszcze może się stać? — uśmiech z tego wesołego zamienił się na wredny, drwiący.
   Nic więcej już nie mówiąc różowowłosa szybko ulotniła się ze stajni, zostawiając chłopaka bez większej odpowiedzi. Czy to tylko były żarty? Groźby? A może swego rodzaju obietnica tego, co się wkrótce miało wydarzyć. Wiedziała to tylko skrytobójczyni. Oczywiście mówiła poważnie. Jak najbardziej miała zamiar pójść z tym wszystkim do mistrza. Jakby jej plan się powiódł to upiekłaby dwie pieczenie na jednym ogniu - pozbyłaby się tej wrednej szkapy i dopiekła Cahirowi. Dlatego właśnie od razu skierowała się do Głównego Domu, a dokładnie na drugie jego piętro gdzie to znajdował się gabinet Cervana. Co prawda powinna najpierw wybrać się do lecznicy. Szczególnie że rana zaczynała jej trochę doskwierać, do tego nadal lekko krwawiła i mogło wdać się zakażenie. Jednak nie mogła pozwolić na to, aby w czasie gdy siedziałaby u medyków, szpieg dogonił ją i popsuł jej szyki. Po kilku minutach dotarła do celu. Wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze. Przybrała najbardziej niewinny wyraz twarzy, jaki tylko potrafiła i zapukała. Kiedy tylko pozwolono jej wejść, otworzyła drzwi.
  — Drogi mistrzu, muszę z tobą prędko porozmawiać o pewnej bardzo ważnej sprawie… — zaczęła, zamykając za sobą pomieszczenie.

Cahir?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz