środa, 12 sierpnia 2020

Od Nikolaia cd Kai

⸺⸺ 🜚 ⸺⸺

Nie sądził, że będzie miał jeszcze okazję spotkać w swoim życiu przyjemności godne tych, których udało mu się uszczknąć w Piekielnym Kociołku Ciotki Marie, który, skromnie rzecz ujmując, szczycił się szeroko pojętą sławą na zachodnich wybrzeżach. Może i zażywanie kąpieli z piękną nieznajomą nie było aż tak odprężające, jak błotne kąpiele w towarzystwie dumnie ćwierkających słowików, czy ethijańskii masaż wykonywany przez piękną ciemnowłosą, której rodzina najwidoczniej poszukiwała szczęścia w całkiem nowym państwie, jakim było Tiedal. Onieśmielająca ilość imigrantów w tamtych rejonach nikogo nie dziwiła, odkąd kraj był nowy, kusił wszystkich świeżym startem, a kto wie, może i nawet wielkim sukcesem, który to jednak nie spotykał wszystkich. Sam nigdy w Tiedal ostatecznie się nie odnalazł, twierdząc, że mimo rzeczywistego stania jako biała karta, brak mu było ducha tradycji, za którą Nikolai wiecznie ganiał, szukając szczęścia w najstarszych zachowanych plemionach. I o ile swoisty miszmasz wszystkiego, co można było tam napotkać, szczególnie w nieszczęsnym Ovenore, z którym mimo wszystko, zbyt pozytywnych wspomnień nie posiadał, z przyczyn czysto osobistych, tworzył miejsce to niezwykle urozmaiconym, tak bardzo szybko szło się nim znudzić, odkąd wszystkie kultury zlewały się w jedno, nie do końca atrakcyjne poczucie absolutnej przeciętności.
A Nikolai nie chciał nigdy być przeciętnym, sam mianował się tytułem kolorowego ptaka swojej zatęchłej wioski, pięknego motyla, który wyrwał się z obłego brzucha wieloryba upolowanego przez jego ojca.
Mimo to z chęcią delektował się każdą chwilą spędzoną z Kai, wydając z siebie ciche pomruki, gdy tylko czuł jak zwinne, ciekawskie palce łaskoczą go po kostkach, woda delikatnie drga pod każdym jej ruchem, a kobieta zaszczyca go melodyjnymi, lepkimi jak miód słówkami, które gdyby mógł oczywiście, spijałby całymi dniami, rozkoszując się w najlepsze tą, dla innych może nawet absurdalną, niezwykle lekką relacją, która znając go, skończy się równie prędko co się zaczęła, a nawet jeśli ostanie się na nieco dłużej niż jedna noc i pół dnia, to pozostanie równie niezobowiązującą, a nawet i zdecydowanie odleglejszą, niż dotychczas.
Nikolai nie poszukiwał w swoim życiu sznurów, o łańcuchach nie wspominając, a za takie uznawał wszystkie relacje, które mógłby kiedykolwiek nawiązać. Miłość, chociaż tematem obcym zdecydowanie mu nie była, to mijała się z wyznaczonymi celami, a od samej odbijał się jak nadmuchany kozi żołądek od ściany. Czy gbura, który akurat napatoczył się grupce dzieciaków pod nogi w samym środku gry, od której zależał los podwórka. Pamiętał takiego jednego, co w rodzinnej wiosce koniecznie chciał popsuć humor wszystkim, a najprędzej młodzieży, licząc na to, że zdołowana i rozdrażniona szybciej dorośnie (może nawet i stanie się człowiekiem podobnym jemu, to jest całkowicie odrzucającym), tymczasem jedynie ruzjuszył kłębiącą się burzę hormonów, która koniec końców doprowadziła do momentu, w którym mężczyzna musiał wyprowadzić się na drugi koniec wiochy, nie mogąc znieść codziennych dokuczań ze strony nadpobudliwych nastolatków. Nie miał zamiaru oszukiwać, wspierał młode pokolenie całym swoim sercem, a anegdotę opowiadał często i z wyjątkową chęcią, nawet jeśli do szczególnie porywających nie należała. Chociaż ten jeden raz, gdy zawiesili mu w oknie oderwaną głowę lalki, nie był tak strasznie złym wybrykiem, nawet starszyźnie uciekł jeden, czy dwa uśmiechy, gdy spanikowany dziad przyleciał się im naskarżyć. Młodzi kary nie dostali, mężczyzna utopił się w zażenowaniu, a podwórko uwolniono na stałe.
Chociaż wymagało to od niego wysiłku większego niż zazwyczaj, zanurzył w końcu głowę w balii, pozwalając, by łydki podciągnęły się aż na wysokość głowy kobiety, wcześniej oczywiście przepraszając. Nie trwało to szczególnie długo, wciąż jednak bliskość Kai była w pewnym sensie nawet onieśmielająca, a gdy nareszcie się wynurzał, starając się podciągnąć na rękach opartych o brzegi wanny (przychodziło mu to z trudnością zważając na nikolaiową zręczność i kondycję), kilkukrotnie się zachwiał, czując, jak skóra może i celowo muska skórę. Wypluskał się jednak z wody, usadowił może nieco mniej komfortowo niż chwilę wcześniej, a przede wszystkim zaczesał włosy do tyłu, czując, jak wszystko z niego spływa. Przetarł oczy, wytrzepał ręce i jeszcze raz odetchnął ciężko i równie cierpiętniczo opadł plecami na brzeg balii.
— Dla takich chwil właśnie żyję, nawet jeśli nie ma ich tak wielu — zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową, po czym zerknął ukradkiem na Kai. — Nie wątpię, że należałoby tę okazję jeszcze kiedyś powtórzyć, proponuję jednak z lampką dobrego wina, co ty na to?


⸺⸺ 🜚 ⸺⸺
[następny rozdział: sami wiemy co]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz