poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Od Yuuki

     Dochodziło południe; było cicho, spokojnie, a leniwe, słoneczne plamy nieśmiało wlewały się przez wysokie okiennice, padając na marmurową podłogę osnutą gdzieniegdzie cieniem. W smugach sączącego się z zewnątrz światła wirowały pojedyncze drobinki kurzu osiadające z czasem na lśniącym drewnie, a w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach starych, dotkniętych przez czas ksiąg.
     Balthazar siedział przy szerokim, zdobionym biurku, w skupieniu nachylając się nad niewielkim, beztytułowym pisemkiem. Co jakiś czas uśmiechał się do siebie skrycie, czasami zaśmiał cicho, czy pokręcił łbem w niedowierzaniu, delikatnie przewracając strona po stronie. Widać było, że był na tyle pochłonięty swoją lekturą, iż kompletnie nie zwrócił uwagi na głośny stukot obcasów niosący się szerokim echem po korytarzu. W pewnym momencie  owy stukot ucichł o dziwo, aczkolwiek była to jedynie cisza przed burzą, zapowiedź czegoś nie do końca dobrego i nie do końca normalnego. 
     Drzwi do biblioteki rozwarły się z głośnym trzaskiem i hukiem, a w ich progu, w bojowym nastroju, stanęła postać Yuuki Tenebris. Jak zawsze nie do końca uczesana, o dzikim, demonicznym spojrzeniu, podpierająca się wojowniczo pod boki, jak gdyby za moment miała oskarżyć księgi o to, że niektóre z nich leżą na niewłaściwych miejscach; wydawać by się mogło, że z wrażenia nawet kurz pochował się po kątach, bojąc tego, co za chwilę mogło się stać.
     Balthazar, który za nic w świecie nie spodziewał się takiej wizyty, prawie że podskoczył w miejscu obrzucając zaskoczonym, niezrozumiałym spojrzeniem tego, kto wręcz wtargnął do świątyni ciszy, zakłócając panujący tam ład i porządek. Domyślał się, że to właśnie Yuuki Tenebris mogłaby zrobić coś takiego, jednak powodu tejże wizyty nie potrafił już wymyślić, zwłaszcza, że żyło mu się dobrze bez wiedzy na temat tego, co siedzi w głowie kobiety. 
     Demon westchnął ciężko, zamykając czytaną wcześniej książkę i odsuwając ją nieco na bok. 
     — Nie widziałaś tabliczki „zachowaj cisze”? 
     — Upadła. A ty nie widziałeś Lucyny? — Pytanie zadane było równie wojowniczo, jak samo pojawienie się kobiety w bibliotece, przez co Balhazar miał przez chwilę wrażenie, że mogłoby mu się oberwać choćby za niewiedzę. 
     — Tego demonicznego drobiu? Myślałem, że jest twój i to ty go pilnujesz. 
     — No bo jest mój, ale tak trochę uciekł i tak trochę nie wiem gdzie jest. Nie słyszałeś żeby ktoś dzisiaj trafił do lecznicy? 
     — Zajęty jestem, nie widzisz? Nie interesowałem się tym, czy twoja kura zdążyła kogoś zabić. 
     Tenebris uniosła brew ku górze w wyrazie głębokiego powątpiewania, zerkając to na demona, to na leżącą przy nim książkę, by w końcu rzec bezceremonialnie: 
     — Co to za kolejne pismo dla bab? Nie żebym się interesowała tym co czytasz, ale musi być szczególnie ciekawe, skoro przesiadujesz tu ostatnio całe swoje demoniczne życie. 
     Balthazar prychnął cicho pod nosem, prostując się. 
     — To wcale nie jest „pismo dla bab”. Powiedziałbym po prostu, że się nie znasz. 
     — Jasne jasne. — Tenebris uśmiechnęła się złośliwie, a w jej piwnych tęczówkach pojawił się rozbawiony błysk. Mogła się nie znać, mogła nie mieć zbyt dobrego gustu, ale dobrze wiedziała co Balthazar tak naprawdę czytuje i przy czym spędza najwięcej czasu. I z pewnością nie były to w większości opasłe, wyszukane i mądre tomiszcza. 
     W końcu Yuuki widząc, że nie znajdzie tu odpowiedzi na pytanie gdzie jest Lucyna, jak i samej Lucyny, machnęła ręką i rzucając krótkie „idę”, odwróciła się na pięcie i nim Balthazar zdążył jej choćby odpowiedzieć, jej już nie było. Wpadła i wypadła niczym burza, wnosząc i siejąc wszechobecny zamęt, by koniec końców po prostu sobie pójść. 
     Tenebris wychodząc z biblioteki doszła niechybnie do wniosku, że ona sama nie ma już pojęcia gdzie mogłaby pójść Lucyna. Miała wrażenie, że była już wszędzie i przeszła wszystkie możliwe miejsca, w których demon mógłby się zaszyć. Z drugiej strony nie miała pojęcia co tak naprawdę skłoniło Lucynę do ponownej ucieczki, zwłaszcza, że jak zawsze nie spuszczała z niej oka. 
     Cóż, a przynajmniej jednego oka. 
     W pewnym momencie przystanęła w miejscu, marszcząc czoło i probując skupić rozwiane myśli, zastanawiając się, czy aby nie umknęło jej coś, jakieś szczególne miejsce. Nie, żeby Lucyna miała ich wiele, aczkolwiek zdarzały się takie, które bardziej przypadły demonowi do gustu, na przykład las, który niestety Yuuki zdążyła już sprawdzić, a konkretnie jedno miejsce w lesie, gdzie najczęściej bywały. I kiedy Tenebris miała z powrotem ruszać do gildii, niespodziewanie usłyszała nieopodal uroczy, wesoły, dziecięcy śmiech.
     — Jaka z ciebie grzeczna kurka!
     — Kurka? — Anielica instynktownie odwróciła się w stronę głosu, który na szczęście nie mógł znajdować się daleko sądząc po tym, że słyszała go dość wyraźnie. Kobieta nie musiała zastanawiać się długo nad tym, co robić dalej, dlatego więc dziarskim krokiem ruszyła w stronę niosącego się, słodkiego głosiku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz