poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Od Syriusza cd. Xaviera

     — Załatwić coś? — W głosie barda pobrzmiewało czyste niedowierzanie, jak gdyby ktoś zarzucił naprawdę niesmacznym żartem i Xavier nie był do końca przekonany, czy owy ktoś naprawdę postanowił go opowiedzieć. Zmarszczył brwi, napiął mięśnie twarzy w niezrozumiałym, nieco zagubionym wyrazie, rozchylając delikatnie usta w łudzącym wrażeniu, że za moment padną z nich, z pewnością nieprzychylne, słowa skierowane pod adresem szarowłosego. Ku zdziwieniu Xaviera nic się takiego jednak nie stało, a sam bard stał dalej w miejscu z bezsilnie opuszczonymi ramionami ku podłodze i poczuciem jeszcze większego zmęczenia niż wcześniej. 
     Z jakiegoś powodu widok podłamanego życiem Delaney'a rozśmieszył Syriusza, który przyglądając mu się wcześniej ze spokojem, teraz prychnął pod nosem rozbawiony, zakładając bez pośpiechu drugiego buta, którego strzepał wcześniej z piachu. 
     — Ja wiem, że ten mój stary... — zawiesił się na moment —...znaczy Balthazar, bywa czasami w gorącej wodzie kąpany, ale żeby tak dramatyzować? Spóźniłem się zaledwie kilka dni. — Syriusz wzruszył delikatnie ramionami, w tamtym momencie starając się nie widzieć problemu, z którego doskonale zdawał sobie sprawę i wcześniej i teraz. 
     Skrytobójca czuł podskórnie, że jego decyzja o delikatnym nagięciu ich planu mogła nieść za sobą nieprzyjemne konsekwencje w postaci, cóż, samego Balthazara, niezależnie od tego, jak niemrawo i nietaktownie mogło to brzmieć. Demon, niezależnie od tego ile razy Syriusz zdążył przyprawić go o zawał swoimi wybrykami, najwidoczniej wciąż nie do końca umiał przyzwyczaić się do tego, iż jego wychowanek nie umiał usiedzieć na dupie nie pakując się w kłopoty dłużej niż pięć minut. Prościej już było powiedzieć, że to właśnie kłopoty i wszelakie szemrane sprawy przyciągają go do siebie, a szarowłosy, cóż, zbyt silnej woli nie posiadał, by im się oprzeć, a z drugiej strony - nawet nie chciał. Mimo wszystko Syriusz z początku był naprawdę dobrej myśli i wierzył, że uda mu się załatwić problem szybko, bez większych świadków, by później jak gdyby nigdy nic zjawić się w umówionym przez nich miejscu, gildii. Można by rzec nawet, że łudził się, mając nadzieję, iż jego dłuższa nieobecność nie wywoła aż takiego zamieszania, jak mógłby pomyśleć. Cóż, pomylił się. Pomylił się, chociaż znał Balthazara na tyle dobrze, by bez problemu domyślić się finału owej historii. Przecież nie był to pierwszy - i z pewnością nie ostatni - raz, kiedy Syriusz robił coś wbrew słowom demona, a nawet wbrew samemu sobie i temu, co wcześniej zaplanował. Bywały momenty, gdy działał zupełnie spontanicznie, niekoniecznie rozmyślając o tym, co mógłby powiedzieć na to Balthazar i czy byłby z tego zadowolony, a z pewnością nie byłby. Szybko kalkulował jak bardzo niebezpieczne i nierozsądne jest to, w co zamierza brnąć, po czym naciągał kaptur na głowę i znikał w ciemnościach. 
     Xavier westchnął ciężko, wręcz męczeńsko, na moment przytykając palce do nasady nosa. Zamknął oczy, pokręcił powoli głową, po czym swój wzrok skierował ponownie na Syriusza. 
     — Dobra - rzekł twardo, prawie warcząc, będąc jednocześnie na tyle zrezygnowanym, by nie chcieć się już sprzeczać. — I tak nie mam większego wyboru. 
     — To fakt, nie masz. 
     Syriusz - skrycie, a jednak - o dziwo był niezwykle rozbawiony całą sytuacją, aczkolwiek już tego samego nie można było powiedzieć o Xavierze. 
     — Po prostu pójdę z tobą, załatwisz to co masz załatwić i jak najszybciej wrócimy do gildii. 
     — To dobry plan, ale obawiam się, że niewykonalny. 
     Xavier ponownie zamknął oczy, tym razem po to, aby wziąć głęboki oddech. Uniósł ręce przed sobą i powoli opuścił je, jak gdyby w zamiarze wypędzenia z siebie negatywnych emocji, które wzbierały się w nim nieprzerwanie od chwili feralnego spotkania w lesie. Naprawdę żywił głęboką nadzieję, że jego dzisiejsze przygody zakończą się właśnie w tym momencie. 
     Przynajmniej pozostała mu nadzieja. 
     — A to niby czemu niewykonalny? Do cholery, miałeś powiedzieć, że właśnie wracamy do gildii. Co jest z tobą nie tak? 
     W tamtym momencie skrytobójca nie mógł dłużej wytrzymać i niekontrolowanie parsknął śmiechem, od razu ściągając na siebie zgorszone, krzywe spojrzenie barda. Co prawda Syriusz mógł przynajmniej zarzucić lekkim kłamstwem i napomknąć, że tak naprawdę nie zajmie im to długo, pójdą, załatwią i spokojnie, bez żadnych przeszkód wrócą z powrotem, aczkolwiek zbyt dobrze się bawił w obecnej sytuacji, niszcząc resztki nadziei Xaviera, bądź też po prostu przyglądając się jego skwaszonej minie. 
     — Jest to o tyle trudniejsze, że wciąż nie wiem kim byli ludzie w lesie i co mieli wspólnego z tymi, których napotkałem na swojej drodze wcześniej. Nie lubię zostawiać niedokończonych spraw, dlatego chcę się dowiedzieć kim byli ci nieszczęśnicy i jaką mieli rolę w tej historii. 
     Delaney zamilkł na nowo, robiąc jeszcze bardziej zdziwioną minę niż wcześniej. Przez chwilę wyglądał tak, jakby jakaś część układanki przestała nagle pasować i niespodziewanie wytrąciła się z szyku, tworząc jeszcze większy harmider niż wcześniej. 
     — Czekaj. Czyli chcesz mi powiedzieć, że w sumie to nie wiesz dlaczego rozpętałeś krwawą rzeź w środku lasu? 
     — Żeby cię ratować. 
     — No tak, wszystko jasne - warknął. — Czyli jedynym słusznym wyjściem było zadźgać wszystkich? — sarknął, wyrzucając ręce na boki. 
     — A widziałeś, żeby chcieli rozmawiać? A teraz nie jęcz już tylko chodź. Im wcześniej wyruszymy tym szybciej będziemy w gildii.
     Syriusz nie wyglądał na takiego, który w tamtym momencie przyjąłby jakiekolwiek skargi, zażalenia czy choćby inne pomysły. Nie dał nawet Xavierowi chwili do zastanowienia - a domyślał się, że jeśli by to zrobił, za chwilę usłyszałby milion innych "przeciw" na temat tego, dlaczego nie kwapi się aby gdziekolwiek iść ze skrytobójcą. Dlatego właśnie nie dając Xavierowi dojść do słowa, czy chociażby pozwolić mu wymyślić w głowie szybką ripostę, wcisnął mu jego rzeczy, gasząc tlący się ogień. 
     — Ruszajmy nim pogoda jest w miarę znośna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz