czwartek, 12 maja 2022

Od Madeleine cd. Cahira

    Dziewczyna zaprzestała swoich nieudolnych prób otwarcia butelki. Odsunęła ją powoli od ust i lekko przekrzywiła głowę, przyglądając się uważnie Cahirowi. Jej umysł działał na najwyższych obrotach, jakich mógł przy tej ilości wypitego alkoholu. Taki stan rzeczy trwał dobre kilka minut.
— Madeleine?
— Doba — nachyliła się w stronę półki i zgarnęła z niej nową butelką. Cały alkohol postawiła przed sobą. Szklane naczynia lekko się zachwiały, ale na szczęście nie upadły. — Splawce. Ale! — uniosła palec do góry. — Ale otfozys obie te butelki i napijes se ze mnom. Ne bede pia sama. Ce zobacyc pustom butelke — uśmiechnęła się do siebie bardzo zadowolona ze swojego “genialnego pomysłu”... przynajmniej w jej mniemaniu.
— Jeżeli nie ma innej opcji… Niech ci będzie — wywrócił oczami.
    Madeleine zaczęła wiercić się z niecierpliwości. Można było uznać, że wręcz podskakiwała w miejscu, widząc, to jak Cahir załatwiał jej właśnie dostęp do napoju bogów. Jeszcze tylko chwilka. Chwila moment i będzie mogła znowu go posmakować. A co najlepsze nie będzie w tym sama. Oj nie… Będzie miała towarzystwo. Będą pili razem, ramię w ramię. Razem będą kompletnie pijani i będą świetnie się bawili. Kiedy tylko otwarta butelka trafiła do jej dłoni, zachłannie zabrała się za opróżnianie jej. Kompletnie nie przejmowała się tym, co działo się wokół niej. Co dało Cahirowi wiele nowych możliwości na wymiganie się od części ich umowy. Nawet nie zauważyła, kiedy ten zamiast wypić alkohol, po prostu wylał go gdzieś. Ale oczywiście pusta butelka stała przed nim więc wszystko było w idealnym porządku.
— Łaaaał… sybki jestes — miała lekko uchylone usta, spoglądając z podziwem na szpiega. Podczas gdy ona miała jeszcze połowę napoju, on nie miał kompletnie nic. Była pod nie małym wrażeniem.
— Tak, tak. Sprawdzisz teraz?
— No dobla — wywróciła oczami i odstawiła butelkę. — Nie ruszaj! — zaczęła powoli przeszukiwać kieszenie, czując cały czas na sobie wzrok Cahira. — Ale ne pats se na mnie! Molestujesz mnie wzrokiem! Ide sobie. Ni bedziesz mnie podglonadac — niezwykle urażona i naburmuszona wstała.
    Odeszła w najdalszy kąt pomieszczenia. Siadła za jedną z półek, ukrywając się za winami. Specjalnie była odwrócona plecami do swego towarzysza. Westchnęła i niezdarnie znowu zaczęła sprawdzać kieszenie. Sznurek? Mało przydatne. Skrawki papieru tym bardziej. A liście nawet nie wiedziała jakim cudem się tam znalazły. Dlaczego je schowała? Nie miała bladego pojęcia. Chociaż niektóre były naprawdę ładne. Szybko schowała je z powrotem. Kiedy jej ręka natrafiła na sztylet, który to zawsze trzymała w pochwie przypiętej do uda, na jej ustach ponownie pojawił się uśmieszek. To było to! Ostre? Ostre. Wąskie? Według jej mniemania tak. Nie za duże? Raczej nie. W swojej kolekcji miała większe egzemplarze. Zadowolona z siebie wyciągnęła go. Chwilą mu się przyglądała. Lubiła zdobienia na jego rękojeści. Ale trzeba było go oddać chwilowo. Wychyliła się zza półki. Zamachnęła się i rzuciła. Sztylet przeleciał milimetry od twarzy Cahira i wbił się w ścianę za nim.
— Ty… Czy ty chciałaś właśnie mnie zabić? — wzrok Cahira przemieszczał się między ostrym narzędziem a dziewczyną.
— Psesadzas. Tylko podalam sybsom drogom — powróciła na poprzednie miejsce i od razu w jej dłoni znowu znalazła się butelka. — Mam nadzie ze nie tykałeś! — upiła trochę alkoholu.
— Jak w ogóle mogłaś pomyśleć, że rzucanie sztyletem po pijaku to dobry pomysł?!
— Wiem co robie. Odczep se. We se stylet i lub co mas robic, a mnie zostaw f spokoju. Daj mi pic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz