poniedziałek, 23 maja 2022

Od Syriusza - Event

 Dzisiejsza długa przerwa nie różniła się tak naprawdę niczym w porównaniu do każdej poprzedniej. Palarnia za szkołą jak zawsze pękała w szwach i zapełniona była rozgadanymi nastolatkami, którym facetka z matmy znowu wpisała do dziennika szmatę i z tych nerwów trzeba było zajebać sobie w płuco. Niewielki skrawek zieleni otoczony wysokim żywopłotem dość skutecznie chronił przed niechcianymi spojrzeniami nauczycieli, choć i tak każdy wiedział, gdzie kto spaceruje wtedy, gdy nie był to kebab za rogiem. 
     Syriusz Kozioł może i nie dostał szmaty z matmy, aczkolwiek jak codzień należał do tego grona osób, które te jedyne piętnaście minut w ciągu dnia spędzają na truciu swojego organizmu. Oparty o zniszczony murek wodził od czasu do czasu znudzonym wzrokiem po mniej, lub bardziej znajomych twarzach, czasami nawet będąc odrobinę zaskoczonym, widząc tu po raz pierwszy kogoś, kogo nigdy by się nie spodziewał. 
     Chłopak zerknął po chwili na swoje pół fajki i już miał wyciągać telefon, czując jak co chwile przychodzą mu nowe powiadomienia z messengera, kiedy nagle usłyszał z drugiego końca palarni ten charakterystyczny, kurzy wrzask. Większość uczniów zaskoczona spojrzała się w tamtym kierunku, jednak on niewzruszony dalej zaciągał się papierosem. I nie minęło kilka sekund, gdy zza tłumu wypadła, znowu, rozczochrana Yuuki Tenebris, zmierzając w jego stronę agresywnym krokiem. 
     — SYRIUSZ KOZIOŁ  wrzasnęła ponownie, by dosłownie w sekundę zmienić ton na całkiem spokojny, kontynuując:  Daj bucha po trzysta. 
     — No na pewno, twoja stara.
     — A twój stary historyk, dawaj to.  I nie czekając na dalsze reakcje ze strony chłopaka, wyciągnęła mu fajkę spomiędzy palców. 
     Kozioł nie opierał się już nawet, machnął jedynie ręką, wiedząc, że po prostu nie ma sensu. 
     — Co chcesz?  rzucił w jej stronę, wsuwając ręce do kieszeni. 
     — Jak to co— Prawie, że wypluła mu te słowa w twarz.  Jedziesz z nami w końcu na ten melanż w piątek? 
     — Gdybyś zerknęła na telefon to zobaczyłabyś, że po najebaniu swoich pięciuset wiadomości do mnie wszędzie gdzie się da, odpisałem ci. 
     — Aha, no zajebiście  żachnęła się.   Odpisałeś "ok". I nawet nie odpowiedziałeś na moje pytania. 
     — Nie chciało mi się, dawaj to.  Syriusz wyciągnął rękę w stronę Tenebris, wykonując ponaglający gest palcami, po czym nie czekając nawet na reakcję, odebrał jej papierosa.  Ale spoko, mogę wziąć jakieś fajne rzeczy. 
     — Ej to ja mam pomysł, mogę zrobić z tym babeczki. Babeczki bardziej kopią. 
     Chłopak wątpliwie uniósł brwi do góry. 
     — Przecież ty to zjebiesz. Nawet piec nie umiesz. Ostatnio piekarnik rozjebałaś. 
     — Ale już mam nowy  odparowała niewzruszona.  Dobra, jaraj to szybciej, bo zaraz się przerwa kończy, a jeszcze do kibla muszę iść. 
     Syriuszowi niekoniecznie chodziło o właśnie taką odpowiedź i wątpił, aby zwyczajnie nowy piekarnik załatwił tu sprawę, aczkolwiek nie odezwał się już w tym temacie. Zaciągnął się po raz ostatni papierosem, a następie zgniótł go i rzucił za siebie. Tenebris widząc to od razu zerwała się z miejsca i ruszyła jako pierwsza w kierunku szkoły, zerkając tylko co chwilę czy Syriusz nadąża za nią. Chłopak jednak pomimo dość szybkiego tempa Yuuki, nie miał zamiaru się spieszyć. Po drodze wyjął jeszcze dla siebie gumę miętową, którą zaczął leniwie rzuć, podczas gdy Tenebris opowiadała mu o czymś, co niespecjalnie go interesowało, dlatego nawet nie krył się z tym, że jej nie słuchał. W sumie Syriusz nie krył się nawet specjalnie z tym, że jej nie lubił i nadal dziwiło go to, że Tenebris miała to w dupie i wciąż coś od niego chciała, co często było dość upierdliwe. 
     Oboje nie zdążyli nawet dobrze przejść kilkunastu metrów, kiedy Syriusz usłyszał nagle przeciągłe "psssst", które wpełzło do jego lewego ucha. Zdezorientowany zmarszczył brwi i zatrzymał się, rozglądając, skąd może dochodzić ten dziwny dźwięk. Wątpił, że Tenebris też go usłyszała - była kilka metrów przed nim i cały czas gadała o czymś. Z początku nie zauważył niczego, co mogłoby przykuć jego uwagę, jednak dopiero po chwili, kiedy charakterystyczne "pssst" powtórzyło się, dostrzegł niską, nierówno ostrzyżoną, czarnowłosą postać chłopaka czającego się za murkiem. 
     Syriusz zlustrował go wzrokiem i uniósł brew ku górze, postanawiając ku swojemu zdziwieniu zagaić jako pierwszy. 
     — Hej? Znamy się? Tak trochę gówniarsko na liceum wyglądasz.
     — W sumie ty mnie nie, ale ja ciebie już tak  odparł niewzruszony.  Jestem Asa, z tej podstawówki na przeciwko. 
     — Oh.  Nastała krótka chwila taktycznej ciszy, podczas której Syriusz jeszcze raz zlustrował wzrokiem czarnowłosego chłopaka, po czym wypalił bez ogródek:  Chcesz zioło? 
     Asa zmarszczył skonsternowany brwi, nie ukrywając swojego zaskoczenia. 
     — Zioło? Nie no, tym razem chciałem tylko test z informatyki, ten z olimpiady, który praktycznie co roku powtarzają. Kumpel mi powiedział, że takimi rzeczami też handlujesz, nie? 
     — Ah, tobie o testy  mruknął odrobinę rozczarowany, jednak szybko wpadł mu do głowy nowy plan:  Ale przychodzisz do właściwej osoby, świetnie się składa. Tylko ostrzegam, to nie są tanie rzeczy. 
     — Ile?
     Kamienna twarz. 
     — 200 w papierku. 
     Asa wybałuszył na niego oczy.
     — Jak ja nawet tyle kieszonkowego nie dostaje!
     — Okej  Syriusz odparł luźno, beztrosko.  To masz problem. 
          Chłopak zamilkł na chwilę, ale tylko na krótką, gdzie widać było, że mocno rozmyśla nad czymś. Chwile później jego twarz szybko rozjaśnił nowy, genialny pomysł. 
     — Ej, a mogę zapłacić ci żappsami? 
     — Żappsami?  Szarowłosy uniósł brew ku górze, nie do końca spodziewając się akurat tej propozycji.  Na chuj mi żappsy, jak ja nawet do żabki nie chodzę. 
     — Ta, jasne, widzę cię tam codziennie rano jak po szlugi biegasz. 
     I znowu nastała chwila taktycznej ciszy. Syriusz już otwierał usta, aby odparować szybko, ale na jego nieszczęście młody się nie mylił. To on, Syriusz Kozioł, co ranek przed rozpoczęciem lekcji odwiedzał wesoło żabkę i z jednej strony mógłby zacząć kręcić i finalnie odpowiedzieć "nie", aczkolwiek takie żappsy w jego obecnej sytuacji były też niczego-sobie zapłatą. 
     — Dobra, niech ci będzie  odparł po chwili.  Jutro przyjdź po lekcjach to się dogadamy. 
     — Spoko, pasuje  Asa zacisnął pięść i przyciągnął ją do siebie szybko w triumfalnym geście.  To do jutra.
     Syriusz nie żegnając się powiódł jedynie wzrokiem za postacią czarnowłosego, który truchtem pokonał odległość dzielącą go od bram szkoły, by finalnie zniknąć za zakrętem. Jego telefon znowu zawibrował, dając znać, że przyszło do niego nowe powiadomienie, które pociągnęło za sobą kilka innych. 
     — O, z Asą gadałeś.  Tenebris pojawiła się nagle tuż obok ze swoim telefonem w ręku. Nawet nie spojrzała na Syriusza, zbyt zajęta agresywnym klikaniem ekranu kciukami. 
     — Skąd ty go niby znasz?  zmierzył ją nieco podejrzliwym spojrzeniem.  Czy ty musisz znać wszystkich?
     — Asa jest git, uczył mnie kiedyś grać w szachy. 
     Szarowłosy cudem zdołał nie parsknąć śmiechem, dlatego w zamian jego usta wywinęły się w ironicznym uśmiechu. 
     — No na pewno, ty i szachy. Prędzej już uwierzę, że serio zdasz historię. 
     — Dobra tam, chuj z historią  machnęła lekko ręką.  Zobacz lepiej messengera, zrobiłam nam zajebistą grupkę melanżową na piątek, tylko nie wysyłaj tam nudesów. 
     — Ha-ha, beniz.
     Tenebris bez zastanowienia wycelowała w Syriusza środkowym palcem, na co on nie będąc dłużnym odpowiedział tym samym. Z jednej strony cieszył się, że właśnie zadzwonił dzwonek - przynajmniej przez te czterdzieści pięć minut będzie miał trochę spokoju. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz