niedziela, 26 lipca 2020

Od Cahira cd. Leonarda

Nie uśmiechnął się, nie poruszył, nie spojrzał na Leonarda, choć pytanie go zaskoczyło. Tak, skrzywił się w duchu, wyszedłeś na wścibskiego.
— Widać? — mruknął, wracając do przetrząsania zawartości kolejnego regału. — To długa historia, a my nie mamy czasu, prawda? Musimy znaleźć moją mapę. I załatwić sprawę z półką.
Westchnął cicho, do siebie, przebiegając wzrokiem po mapie jednej z wysp Fliss. Spojrzał na Leonarda kątem oka. Nie wyglądał na rozczarowanego brakiem konkretnej odpowiedzi. Zręcznie przebiegał palcami po kolejnych rulonach pergaminu, niekiedy rozwijał wybrany, unosił, mrużył oczy, przyglądając mu się pod światło. Szukanie szło mu znacznie sprawniej. Cahir pokręcił głową. Miał wrażenie, że Leonardowi bardziej zależy na odszukaniu właściwej mapy, niż jemu samemu.
Wrócił myślami do pytania, które przed chwilą padło. Mógł odpowiedzieć. Potrafiłby ubrać to w słowa, a jakże. Ale nie chciał. Nie miał ochoty spowiadać się nikomu z tego, co zaszło między nim a Calderem. A przynajmniej nie dzisiaj, nie w gildyjskiej bibliotece, nie na trzeźwo, nie prawie obcej osobie. Nikt nie znał tej historii. Tylko oni dwaj.
Chociaż... Chociaż Jezabel wiedziała nieco. Tak, ona z niektórych rzeczy zdawała sobie sprawę. Bo kiedyś, w przypływie słabości i wyrzutów sumienia, cierpiąc na jakąś okropną chorobę duszy, napisał do niej kilka listów. Pisał o przeszłości. O Ovenore, o Ksandrze, o Familii. I o Calderze. Choć, oczywiście, nie powiedział jej wszystkiego. Bo o niektórych rzeczach nie miał odwagi pisać, nawet jeżeli minęło tyle czasu; nawet jeżeli zmieniło się tak wiele. Nie, nie mógłby jej powiedzieć. Nie dałby rady. Połowę życia spędził jako ulicznik i łotr, i to, co go cechowało, to była łotrowska, uliczna odwaga. Złożyć donos za garść srebrnych koron, napaść w przewadze, okraść tego, kto miał jeszcze mniej, niż on, cóż, to potrafił. Ale przyznać się do winy, mówić szczerze i otwarcie, niczego nie zatajając, och, o to już trudniej.
A Ksander... Cahir zastanowił się. Jak wiele Ksander wiedział o Calderze? Nie, on też nie mógł znać szczegółów tej historii. Wiedział tylko, że ktoś taki jak Victarion Calder istniał, bo kiedyś miał romans z Lotką, a Ksander lubił wiedzieć, z kim sypiały jego byłe kochanki. I wiedział, że Calder to cudzoziemiec i przemytnik. Ale nic innego chyba go nie interesowało. Cahir też nic mu nie mówił. Ani o tym, co zrobił on, ani o tym, za co odpowiedzialny był Calder. Nie zrozumiałby. Nikt by tego nie...
Pergamin wypadł mu z ręki. Cahir schylił się, rozwinął go, dmuchnął. Obłok kurzu zamigotał w powietrzu, przesłonił widok. Cahir zmrużył oczy, przeczytał tytuł.
— Znalazłem — oświadczył, podnosząc się. Spojrzał na Leonarda, pomachał mapą. — To ta, której nam brakowało. Mam wszystkie. Dziękuję za pomoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz