poniedziałek, 6 lipca 2020

Od Eilis cd Klemensa

Absolutnie nie znała żadnych nazw dla tych wszystkich suszonych ziół, które wisiały na ścianach przytulnej pracowni, rozświetlanej aktualnie tylko blaskiem świec. Właściwie nic z rzeczy, które się tutaj znajdowały nie mówiły jej absolutnie nic. Wszystko jednak wydawało się jej niezwykle kruche i delikatne więc już widziała, jakby Ona miała tu pracować i jak wszystko rozpadałoby się w jej dłoniach. Chcąc nie myśleć o tego typu katastrofie, zajęła się przyglądaniu aktualnej pracy mężczyzny. Jak wrzuca coś do czajniczka. Nawet gdyby próbowała rozpoznać, co to było jeśli by zgadła byłby to zwykły łut szczęścia. Nawet gdy rozmawiali, uważnie się mu przyglądała. Wiedźma? Wiedźmak? Idzie odmienić to w ogóle? Czy zostawić tak jak jest? Odepchnęła ta myśl niczym natrętną muchę. Wiedźma to wiedźma, więc nie trzeba nic odmieniać. Starała się naprawdę wygodnie rozsiąść na krześle jednak przy każdej próbie czuła, że zaraz zahaczy o coś włosami bądź barkiem, a raz nawet wydawało się jej, że za chwilę zrzuci coś kolanem. Siedziała więc trochę zgarbiona, jednak nie wydawało się aby jej to przeszkadzało. Ona natomiast starała się nie myśleć, ile by ją kosztowało, gdyby cokolwiek tutaj zniszczyła. 
Zapach naparu dał nawet radę przebić się przez te wszystkie inne suszone zioła. Klemens wraz z herbatą nareszcie usiadł obok Niej. Czuła, iż może nie powinna pytać o jego przeszłość, bo ludzie różnie reagowali. Rudowłosa jednak najpierw mówiła a potem myślała, co właściwie powiedziała. Mama zawsze jej mówiła, że ma niewyparzoną gębę. Słuchając jego odpowiedzi, potaknęła delikatnie głową. 
- Nie wyobrażam sobie, jakby to było, gdyby nie wychowywali mnie moi rodzice. - spojrzała na dzbanuszek i uśmiechnęła się kącikami ust. - Zapewne nie byłabym kowalem i nie wiedziałabym, co tracę. - teraz pozwoliła sobie na krótki śmiech, wciąż trzymając dłonie na kolanach. Mężczyzna zamyślił się przez chwilę. 
- Moi podobno byli rolnikami. Przynajmniej takie wnioski wysnuła mama. Z jednej strony fajnie byłoby spróbować takiego życia, ale na obecne nie narzekam. - rudowłosa potaknęła parę razy głową, zupełnie jakby rozumiała co ma na myśli. Ciężko było zobaczyć siebie samego w innej roli niż w tej, jakiej jest się teraz, będąc dorosłym człowiekiem. Może gdyby też nie katastrofy to byłoby wszystko inaczej dla nich obojga? Rudowłosa nie lubiła tak gdybać, więc bardzo szybko wygoniła tego typu myśli ze swojej głowy. Zawsze wiedziała, nad czym głęboko się zastanawiać a co lepiej sobie całkowicie odpuścić. Nawet jeśli inni nie zgadzali się z jej osądem. 
Dało się słyszeć pierwsze uderzenia kropel deszczu, przez co rudowłosa instynktownie odwróciła głowę w stronę drzwi. Gdy już tutaj szli, mogła dojrzeć te ciemne chmury, które jednak posiadały wiele przejaśnień. Westchnęła głośno. 
- Cóż. Zbyt długo ten deszcz to się nie ostanie, ale zawsze coś. Rolnicy może nie będą aż tak narzekać. - powoli powróciła do swojej poprzedniej pozycji, sięgając po kubek z naparem, który niedawno został rozlany z dzbanuszka przez Klemensa. Mężczyzna robił to przy niezwykłej manierze, zupełnie jakby podłapał to może właśnie od swojej opiekunki. Eilis nie potrafiła tego wyjaśnić, ale wydawało się jej to całkiem urocze. Coś jak mała dziewczynka, która również rozlewa herbatę swoim lalkom. Najpierw trochę nieufnie powąchała gorący napój. Spodziewała się zapachu lekarstw, które kiedyś dostawała na ból brzucha, lecz zamiast tego poczuła coś kwiatowego. Podniosła obie brwi delikatnie do góry i spróbowała naparu. Pierwszą jej myślą były stokrotki i mama. Objęła kubek dwoma dłońmi z delikatnym uśmiechem, wpatrując się w napar w kubku. 
- Moja mama zawsze robiła taki napar, jak byłam mała. - delikatnie zakręciła kubkiem sprawiając, iż zawartość delikatnie zawirowała. - Gdy ktoś z nas się pokłócił albo zdenerwował. Robiła wtedy taką właśnie herbatę i mówiła, że trzeba porozmawiać. Dlatego mówiliśmy na nią obgadanka. Była parzona też, wtedy gdy chciałeś z kimś po prostu spędzić czas i porozmawiać właśnie. - upiła kolejny łyk naparu. - No. Może ten od mojej mamy był słodszy. - zaśmiała się pod nosem i wróciła wzrokiem do czarnowłosego. 
- Mogę taki napar od Ciebie kupić? - mężczyzna najpierw odjął kubek od ust i przełknął napar, aby odpowiedzieć. 
- Niestety nie sprzedam ci go. - jego wypowiedź w jakiś sposób trochę zabolała, ale tylko trochę i przez chwilę. Wydała z siebie krótkie “ouch” i powróciła wzrokiem do naparu, który przypominał jej o rodzinie. Westchnęła cicho i dodała, zanim wzięła łyk. 
- Szkoda. - wciąż delikatnie się uśmiechała, gdyż wspomnienia jednak były naprawdę miłe. Było jej przykro, że nie dostanie naparu, bo sama nie potrafiła go odtworzyć. Zbyt mało znała się na ziołach nie to co jej mama. Jednocześnie szanowała decyzję wiedźmy więc równoważyło się wszystko na zero. Wtedy dopiero podniosła wzrok na mężczyznę, który uśmiechał się tajemniczo. Zmarszczyła brwi trochę nieufnie. 
- Mogę przygotować go tak po prostu dla ciebie, jeśli czasem przyjdziesz mnie odwiedzić dla towarzystwa lub pozwolisz popatrzeć jak pracujesz. Nigdy nie widziałem pracy kowala. - skoczywszy swoja wypowiedź, podmuchał delikatnie na napar w kubku i spojrzał pytająco w stronę kobiety. 
- To jak? - rudowłosa dopiero teraz zdała sobie sprawę, iż wpatruje się w niego mając naprawdę bardzo zmarszczone czoło z jednocześnie delikatnie uchylonymi ustami. Czy to jest jakiś podstęp? Mama, gdy opowiadała o wiedźmach… nie Eilis to były, tylko bajki. Tak jak sam Klemens zauważył potrafią być one bardzo krzywdzące. Jej wyraz twarzy znacznie się rozluźnił, gdy powtórzyła sobie to parę razy w głowie. Uśmiechnęła się nawet gdy zaciągnęła się zapachem naparu pełnym wspomnień. Potaknęła powoli głową patrząc na czarnowłosego. 
- Brzmi dla mnie jak całkiem dobra wymiana. - zakręciła dłonią małe kółko jednocześnie podnosząc jedną brew do góry. 
- Chociaż muszę Cię ostrzec: w mojej pracy nie ma nic interesującego dla ludzi, którzy tego nie wykonują. Jest również głośno, szczególnie gdy przychodzi mi pomóc taki jeden podlotek. - uśmiechnęła się szerzej. - Dodatkowo w kuźni jest naprawdę ciepło. Prawie wszystkim takie gorąco przeszkadza dosyć mocno. - upiła łyk herbaty z nieschodzącym uśmieszkiem. - Zobaczymy, jaki z Ciebie cienkusz i czy pobijesz rekord. - patrzyła na Niego z tajemniczym uśmiechem jakby coś obstawiając już w swojej głowie. Tak po prawdzie dawno nikt “nowy” nie przybył do jej kuźni, aby po prostu popatrzeć na jej pracę, między innymi przez te wszystkie problemy, które już przetoczyła czarnowłosemu. Znaleźli się oczywiście też tacy co uważali, iż jej praca nie jest w ogóle taka ciężka, na jaką wygląda. Ona wtedy opuszczała młot, ściągała rękawice, jak i fartuch, po czym przekazywała je danej osobie ze słowami “to dobrze, bo potrzebowałbym przerwy”. 

 ◄☼►
 [Dawaj cienkusz]
(1016)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz