piątek, 10 lipca 2020

Od Isidoro do Klemensa

— Mistrz Cervan mnie wzywa. Ma dla mnie misję.
— Już? Dopiero przyjechaliśmy! Przecież nawet nie sprowadziłem wszystkich książek, nie wstawiliśmy astrolabium, cała pracownia nie jest urządzona, trzeba skalibrować teleskop…
Isidoro przekrzywił tylko lekko głowę.
— Spokojnie, wszystko będzie zrobione w odpowiednim czasie, akurat jak już wrócę.
Mattia zmarszczył brwi i skrzyżował ręce na piersi.
— Jak? Przecież samo się nie zrobi.
— To prawda. Ty się tym zajmiesz.
— Isidoro, nie mogę być w dwóch miejscach na raz.
— Nikt tego nie oczekuje.
Zapadła chwila ciszy i w tym momencie Isidoro niemal usłyszał, jak w umyśle Mattii przesunęła się jakaś klapka. Drugi astrolog wytrzeszczył oczy tak bardzo, że Isidoro zaczął się na poważnie martwić, czy mu tak nie zostanie. Byłoby to doprawdy tragiczne wydarzenie, bo choć Mattia miał naprawdę ładne, szafirowe oczy, i może ich wytrzeszczenie uwidoczniłoby bardziej ten kolor, Isidoro z całą mocą uważał, że nie wyglądałoby to ani zdrowo, ani naturalnie.
— Poczekaj, masz jechać sam?
Isidoro nie musiał ani odpowiadać, ani radzić się gwiazd by wiedzieć, że teraz zdarzy się nieuniknione, mianowicie że Mattia właśnie wejdzie w swój tryb oprotestowania rzeczywistości i jedyną możliwością będzie, żeby go przeczekać. Jak zwykle miał rację - starszy D’Arienzo stwierdził, że “To jakiś obłęd!”, że natychmiast musi udać się do Mistrza Cervana i wyperswadować mu samotne posyłanie Isidoro gdziekolwiek. Jak powiedział, tak zrobił, zostawiając Isidoro na pewien czas w samotności, co młodszy astrolog spożytkował na spakowanie się przed podróżą. Chociaż nie dostał jeszcze żadnych konkretnych wytycznych - tylko Ignatius przekazał mu, że Cervan chce z nim mówić - Isidoro nie byłby astrologiem z reputacją, gdyby nie przewidział chociaż części z rzeczy, które go czekały. I tak, w ledwo co opróżnionym plecaku na powrót wylądowały między innymi zapasowe koszule, bielizna, karty tarota, kreda z drobinami srebra i starannie obszyty kawał atłasu, do tego przenośna luneta oraz woreczek idealnie okrągłych pereł. Isidoro mógł przez pewien czas nie jeść lub chodzić w podartych ubraniach, ale bez przedmiotów potrzebnych mu do wróżenia z gwiazd czuł się po prostu jak bez ręki.
Isidoro skończył się pakować akurat wtedy, kiedy Mattia wrócił do pokoju. Nie musiał nawet oznajmiać efektu rozmowy - Mistrz Cervan ewidentnie nie dał się przekonać i był to koniec dyskusji.
— Gwiazdy są w porządku — rzucił mu Isidoro, starając się podnieść brata na duchu. Każdy normalny człowiek pewnie powiedziałby na jego miejscu, żeby Isidoro puknął się w głowę z takim podnoszeniem na duchu, Mattia jednak skinął głową i odetchnął tylko. Chyba jednak jakaś jego część zaczynała się godzić na to, że w najbliższym czasie będzie musiał pracować bez Isidoro, czy raczej - Isidoro nie będzie pod jego opieką.
Młodszy astrolog odłożył spakowany plecak i sam udał się do Mistrza Cervana - powinien w końcu jednak usłyszeć szczegóły misji, którą mu przydzielano.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz