piątek, 3 lipca 2020

Od Mattii cd. Cahir

Mimo iż wygramolenie się spod sterty książek nie należało do łatwych zadań, a na pewno byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby ktoś mu pomógł, Mattia wolał, by jednak żadna osoba nie zastała go jednak w tak krępującym położeniu. Pierwszy dzień w Gildii, więc siłą rzeczy chciał zrobić dobre pierwsze wrażenie. Niestety jednak jego nadzieje okazały się próżne, gdy zaraz pojawiło się koło niego dwóch mężczyzn, właśnie wtedy gdy tak po prostu leżał na podłodze niczym bezbronna rozgwiazda, a wokół leżały tylko książki i unosiły się drobinki kurzu. Doprawdy, gorzej już być nie mogło.
W pewien pokrętny sposób astrolog był przygotowany na różne spotkania z niezwykłymi personami - oczywiście, że przed przybyciem do Gildii razem z bratem siedem razy stawiali tarota zapytując kart i gwiazd o przeróżne rzeczy, te zaś udzielały trudnych do interpretacji odpowiedzi, z którymi potem musieli się biedzić. Odpowiedzi te jednak miały jeden wspólny element, a mianowicie to, że dwaj bracia na pewno nie będą się nudzili przez co najmniej najbliższe pół roku.
— To zależy, czego dokładnie dotyczy pytanie — odezwał się odruchowo Mattia. Astrologowi po prostu weszło w krew dopytywanie ludzi o szczegóły, a sformułowanie “wszystko w porządku” było niebywale wysoko na liście najbardziej ogólnych pytań, jakie ludzie zadawali i potem mieli pretensje, gdy uzyskali równie mglistą odpowiedź.
— Ze mną i moją głową wszystko w porządku, tak myślę. Sądzę też, że książki nie powinny ucierpieć, nie spadły z dużej wysokości i większość z nich wylądowała jednak hm… na mnie. Jeśli chodzi o inne rzeczy, to cóż, wszystko zależy od tego, jaki stan rzeczy uznają panowie za “w porządku.”
Mattia poruszył się nieco pod książkami, a że i do bardzo zręcznych nie należał, przypominał w tym nieco biednego żuczka, którego ktoś przez przypadek przewrócił na plecy, teraz zaś żuczek ów bezskutecznie poruszał odnóżami w powietrzu, próbując jakoś sięgnąć nimi podłoża. W końcu astrolog zdołał usiąść, a jego wzrok mimowolnie padł na jedną z ksiąg, która rozłożyła się przed nim na podłodze.
— Och, Tetrabiblos, bardzo dobrze — powiedział bardziej do siebie niż do pozostałych, na pierwszy rzut oka rozpoznając sławne dzieło filozoficzne, będące podstawą dla całej astrologii i dziedzin pokrewnych. — Jeszcze tablice logarytmiczne i będziemy w domu.
W końcu Mattia zebrał się w sobie i wstał spod książek, otrzepał nieco odzienie, nie mając jednak na podorędziu lustra przeoczył chaos, który gwałtowny upadek zrobił z jego włosami. Teraz miał moment, by nieco dokładniej przyjrzeć się swoim rozmówcom.
Pierwszy z mężczyzn wyróżniał się jasnymi włosami i nienagannym odzieniem. Mattia bez pudła rozpoznał w nim szlachcica, którym w końcu sam był, instynktownie jednak poczuł że niespecjalnie znalazłby z nim wspólny język.
Drugi mężczyzna obdarzony był harmonijnymi i regularnymi rysami twarzy, które na pewno przyciągały wzrok zarówno kobiet jak i mężczyzn, jednak w jego postawie było coś takiego, że łatwo było go przeoczyć. Gdyby się zastanowić, brzmiało to dość paradoksalnie - człowiek który ten wzrok przyciąga, a jednocześnie nie rzuca się w oczy. Doprawdy interesujące połączenie i Mattia zaczął się zastanawiać, które z interpretowanych przez niego i Isidoro wróżb mogły o nim mówić.
Mężczyzna postanowił jednak, że to może chwilę poczekać. Nie zamierzał stać jak słup soli i pogarszać tylko swojego jakże wspaniałego “pierwszego wrażenia”.
— Nazywam się Mattia D’Arienzo. Przepraszam za zamieszanie, chyba na moment musiałem stracić równowagę. Zaraz pozbieram te książki. Um… czy są gdzieś może tablice logarytmiczne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz