niedziela, 5 lipca 2020

Od Pelagoniji do Eilis

Pel uwielbiała na świecie wiele, naprawdę wiele rzeczy, ale chyba nic nie uwielbiała tak bardzo jak rośliny, zwierzęta i swojego Amigo. Nie miała żadnego konkretnego ukochanego zwierzęcia. Na przykład z królikami dogadywanie szło jej najlepiej, ale nie faworyzowała ich w żaden sposób. Zawsze otwierała szeroko usta, wydawała z siebie pisk zachwytu i potem cichła w oczarowaniu, wpatrując się w zwierzątko, zastanawiając się, jak uczynić je swoim przyjacielem. Kiedy zobaczyła tricolora z najbardziej puchatym futerkiem, jakie widziała w swoim życiu, nie było wyjątku i dziewczynka śledziła kota z bezpiecznej odległości, zastanawiając się, do kogo należał, jeśli do kogoś należał? Czy właściciel bądź właścicielka pozwoli jej się z nim pobawić i zatopić chociaż na chwilkę palce w futerku kotka? Jak się kot wabił? A jeśli nie miał właściciela, to czy Pelagonija mogłaby go zatrzymać? Ciekawe, czy kotek pozwoliłby sobie włożyć mini wianek na łebek? I z tymi pytaniami oraz tysiącem innych w główce dziesięciolatka krok po kroczku zmniejszała odległość pomiędzy sobą a zwierzęciem, jednak zaraz zamarła w półkroku, gdy zerknęło na nią swoimi absolutnie ślicznymi oczyskami. Uśmiechnęła się do niego bądź niej i stała tak przez chwilkę, aż ostrożnie postawiła stópkę do przodu w kierunku stworzenia. Pomknęło natychmiast w stronę warsztatów, a dziewczynka za nim choć nieco wolniej, żeby nie drażnić kota i móc go dalej podziwiać z daleka. Tuptała tak przez dłuższą chwilę, aż wślizgnęła się do pomieszczenia zaraz za swoim puchatym ogonem kota. W pomieszczeniu było okropnie ciepło, zdecydowanie za ciepło dla małej Pelagoniji, jednak dzielnie to zignorowała. Potem dopiero dotarł do niej zapach dymu i czegoś, czego nie umiała zidentyfikować, oraz dźwięk metalu uderzającego o metal. Jeszcze później kiedy mrugnęła parę razy, przetarła oczy i przyzwyczaiła się do tej nagłej zmiany środowiska, zrozumiała, że w pomieszczeniu nie była sama.
Zadarła głowę i posłała kobiecie najniewinniejszy i najbardziej uroczy uśmiech. Taki, który dzieci przybierały, żeby nie wpaść w kłopoty, mimo że doskonale wiedziały, że one mogły nadejść. Pani miała śliczne, rude włosy, do których Pelcia natychmiast chciała dobrać jakieś kwiatki i zapleść je w warkocze. Dziewczynka chwyciła krańce swojej spódnicy i dygnęła lekko.
— Dzień dobry. Przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszłam za kotem... Jest pani? — spytała, niemalże zaświergotała swym wysokim, nieco piskliwym tonem i podeszła do kobiety, wpatrując się w nią z ciekawością.
{OwO}

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz