środa, 8 lipca 2020

Od Narcissi cd Eilis

⸺⸺✸⸺⸺

Szukanie chwili spokoju od zgiełku i chaosu, którym gildia zdecydowanie mogła się pochwalić, było zajęciem żmudnym i nieopłacalnym, zważając na żywotność miejsca. Nawet okoliczne pola zdawały się jednym z najgłośniejszych miejsc ze stadem owiec, które, nawet jeśli całkiem leniwe, przeżuwały trawę i beczały zaskakująco doniośle.
Szukanie natomiast chwili spokoju od zgiełku i chaosu poza jej terenami zdawało się rzeczą wręcz awykonalną. Nawet jeśli sama organizacja znajdowała się z dala od mieścin, a w okolicy stała jedynie jakaś stara karczma, o której świat zapomniał. No, pomijając radosną grupę pijusów, która regularnie się w niej spotykała, a teraz również i Narcissę z Khardiasem, któremu mocny, ciężki zapach alkoholu zdawał się nie robić żadnej różnicy.
Nie była pewna, co konkretnie zapędziło ją do pomysłu, że wstąpienie do gospody będzie najlepszym, co może zrobić w tej sytuacji. Zamiast ciszy natknęła się jedynie na jeszcze bardziej rozhulane rozmowy przetykane niosącym się echem śmiechem i okazjonalnymi czknięciami ze strony mężczyzny w średnim wieku, który akurat zataczał się przy jednym ze stolików schowanych gdzieś głęboko w rogu pomieszczenia.
No i oczywiście atrakcja turystyczna, która była zabiegiem względnie popularnym w każdym zakątku marnego tego świata, to jest stare jak on sam, siłowanie się na rękę. Prowadzone na siły próby udowodnienia wszystkim dookoła, jak i sobie samemu, że jest się rzeczywistym samcem alfa, którego racja bytu znajduje się w samej czołówce śmiesznego rankingu składającego się z trzech starych dziadów, jednego szarlatana i pół chłystka, bo akurat nogę mu odrąbało przy mniej zabawnej okazji. Teraz jednak do piekielnie przereklamowanej zabawy wtłoczono jeden składnik, który dodał, chociaż odrobiny smaku mdłej dotychczas potrawie, to jest ruda dziewucha, która zgrabnym ruchem przedramienia położyła szczupaczka i może nie było to wielkie osiągnięcie, jednak miło było popatrzeć na napinające się mięśnie czegoś innego, niż wielka kupa męskości wylewającej się z obcisłych, podziurawionych szortów.
Nie potrzebowała zaproszenia, by chwilę po tym, jak poległy oddalił się od stolika w akompaniamencie mężczyzn, których dłonie na ramionach były jak miód na urażoną dumę, usadowić się naprzeciw kobiety, którą właściwie udało jej się skojarzyć z gildią, odkąd najwyraźniej robiła tam od jakiegoś czasu za kowala, co Narcissa przyjęła z niewyobrażalną ulgą. Nie było bowiem do tej pory do kogo zgłosić się z problemem w postaci niepokojącego wygięcia się miecza, czy wgniecenia w zbroi. Nawet koni nie miał kto porządnie okuć, nie żeby problem ten dotyczył kobiety bezpośrednio.
— Co ty znowu kombinujesz — burczał pod nosem Khardias, nie odstępując kobiety nawet na krok.
— Następne na mnie — rzuciła Aigis, wskazując przy okazji na kufel, z którego ruda dopiero co upiła. — I nie, nie przyszłam na zabawę w przepychanki, komu natura więcej w łapie dała — dodała z szerokim uśmiechem, po czym założyła nogę na nogę i poprawiła się w miejscu. Khardias posłusznie przysiadł przy jej krześle, mrużąc oczy, gdy przyglądał się, co kobieta robi i starając się domyślić, co może mieć na myśli. — Słyszałam, że trudnisz się w kowalstwie. Dacie radę odrestaurować miecz? Stary kawał blachy, ale rdza jeszcze go nie zjadła, tylko sczerniał brzydko i nie leży, jak powinien.

⸺⸺✸⸺⸺
[Połamiemy kończyny kiedy indziej]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz