wtorek, 7 lipca 2020

Od Pelagoniji, CD Eilis

Oczy małej Pelagoniji rozbłysły, kiedy kobieta wyciągnęła w jej stronę kocura, dając jej tym samym nieme pozwolenie na zatopienie małej dłoni w miękkim futrze zwierzaka. Pogłaskała go z największą delikatnością oraz czułością, na jaką było stać dziewczynkę i podrapała go za uchem, pamiętając, że koty lubią być drapane za uszami. Przez chwilę wyglądała, jakby miała dostać skrzydeł i odlecieć ze szczęścia, kiedy dostała w odpowiedzi zadowolone mruczenie od, jak się dowiedziała dzisiaj, Żara. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że została poklepana po głowie, zbyt pochłonięta wpatrywaniem się w jedno z najcudowniejszych stworzeń na świecie. 
— Chodź na zewnątrz, bo tutaj może Ci być trochę za ciepło. Przy okazji damy jeść Żarowi. — Chyba nie było w tym momencie szczęśliwszego człowieka od Pelagoniji Eternum, ponieważ po słowach rudowłosej niemalże podskakiwała w swoim miejscu, powtarzając cichutko podekscytowanym głosem „Tak, tak, tak, poproszę” niczym bardzo ważną, życiową mantrę i potuptała za panią kowal nadal skocznym krokiem.
Kiedy znalazły się na zewnątrz, natychmiast odczuła różnicę temperatur, jaka panowała tutaj a wewnątrz warsztatu. Zrobiło jej się chłodniej, jednak radość skutecznie ją ogrzewała, poza tym nie zajęło jej zbyt długo przyzwyczajenie się do wiosennej pogody. Poza tym była zdecydowanie lżejsza do zniesienia niż żar w kowalskim warsztacie. 
Gołym okiem można było zauważyć, że dziesięciolatka używa całej swojej siły woli, żeby nie wyciągnąć rączek w stronę pani Eilis i powiedzieć „Daj!”, kiedy wyciągnęła mięso dla kocura. Pel wiedziała, że było to bardzo niedojrzałe i mogło wywołać negatywną reakcję. W końcu była na tyle duża, żeby poczekać cierpliwie sekundę bądź dwie, nawet jeśli absolutnie nie miała ochoty czekać. Niestety, ciężar bycia grzecznym dziesięciolatkiem spoczywał na jej drobnych ramionkach. Usiadła ostrożnie na schodkach, rozgarniając swoją sukienkę, żeby pobrudziła się jak najmniej, ponieważ była to jej ulubiona [i jedyna] sukienka, jaką posiadała. Wlepiła ponownie zachwycony wzrok w kocura, co jakiś czas zerkając na kobietę z ciekawością.
— Jestem Eilis. A ty mały baranku? Nie powinnaś wpakowywać się do takich niebezpiecznych miejsc, wiesz o tym? — Mrugnęła zaskoczona, przekrzywiła głowę i po dłuższej chwili wygięła usta w czarującym uśmiechu w stronę pani Eilis, mimowolnie szukając wolną dłonią Amiga w kieszeni, kiedy padło określenie „mały baranek”. Był to uśmiech, który automatycznie, zanim dziewczynka się obejrzała, wypływał na jej twarz i maskował zmieszanie dziewczynki. Wyciągnęła pluszaka, kładąc go sobie na kolanach i ścisnęła jego małą łapkę, tą, którą pan Nikolai, bohater, medyk dla pluszaków doszył ostatnio po tragicznym wypadku. Naprawdę tęskniła za tatą.
— Jestem Pelagonija i mam dziesięć lat, więc jestem wystarczająco duża, żeby sama chodzić na niebezpieczne wyprawy do niebezpiecznych miejsc. Wie pani, sama wiążę sobie buciki i czeszę włosy, więc jestem samodzielna i niezależna! Na przykład umiem poprosić o atrament i pióro, mimo że obcy ludzie są straszni — powiedziała bardzo poważnym tonem, prostując się trochę i unosząc wyżej brodę, żeby sprawić wrażenie wyższej, większej i silniejszej, choć nadal wyglądała jak malutkie chucherko w porównaniu do Eilis, zwłaszcza gdy siedziała tuż obok niej. Przyglądała się uważnie reakcji kobiety gotowa wydąć policzki, zmarszczyć brwi i zrobić naburmuszoną minę niezadowolonego dziecka, jeśli wybuchnęłaby śmiechem albo dała najmniejszy znak, że nie traktuje małej Eternum poważnie.
— A czemu pani pracuje w niebezpiecznym miejscu? Czy w takim wypadku Żar też nie powinien wpakowywać się do niebezpiecznych miejsc? Jest jeszcze mniejszy ode mnie — spytała, głaszcząc ostrożnie kota znajdującego się na kolanach pani kowal. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz