— Delirium.
— Deli… — Marta próbuje powtórzyć słowo, marszczy czółko. — Co?
Stoi w progu, jakby bojąc się wejść do pokoju. Śmierdzi w nim śmiercią.
Nie wiadomo jednak, czy powodem smrodu jest klęczący przy łóżku chłopak, czy może jednak leżąca w nim, z trudem oddychająca jeszcze żaba.
Czarodziej wzrusza ramionami. Wstaje, opuszcza lekko wzrok, niby nie mogąc spojrzeć prosto w przyglądające mu się z uwagą modre, wystraszone oczy dziewczęcia. W końcu podnosi głowę. Ma ładne, zielone oczy.
Nie odbija się w nich światło.
— Umiera.
Chłopak wpatruje się w Martę, a Marta nie wie, co począć z dłońmi.
Tadeusz krzyczy, próbując powstrzymać uciekające wspomnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz