sobota, 19 listopada 2022

Od Vilre cd. Hotaru

Grube świece paliły się w oknie, tańczące na knotach płomyki rozprowadzały po szkle pomarańczową łunę, ocieplały wieczorny krajobraz. Dało się dostrzec czwórkę ludzi, z kuflami parującego napoju, żywo gestykulujących, rozmawiających. Jeden za mocno postawił własne naczynie na stole, wylało się z niego, ochlapało kolegę. Skrzywił się paskudnie i zaczął potrząsać oparzoną ręką w powietrzu. W tle panowała krzątanina, ktoś jadło roznosił, kto inny brudne naczynia zbierał. Ćmę dreszcz przeszedł, bowiem zawiało mocno chłodem, pchając wręcz ją do środka. Wyobraźnią czuła potrawkę, piwo z przyprawami, czuła pod plecami siennik, stojący w zaciszu niewielkiego pokoiku. Wzięłaby tak naprawdę cokolwiek, co karczma tego dnia oferowała, jeśli znaczyło to rychłe opuszczenie podwórkowego towarzystwa.
W momencie pojawienia się sobowtóra przed budynkiem konie wstrzymano, chłopów zaś wryło w ziemię. Kobiety wymieniły znów porozumiewawczo spojrzenia, jedna nie mniej zmieszana od drugiej, próbując rozplątać sytuację we własnej głowie. Myszowór wcale tego nie ułatwiał, gdyż momentalnie się zniecierpliwił nagłym zatrzymaniem na drodze, zaczął grzebać przednią nogą, kręcić się. Prawie by na dwójkę mężczyzn wpadł, gdyby oboje nie ruszyli nagle biegiem.
— Bier go, Radko, kurna! — zakrzyknął Krystek, ocknął się ze swojego marazmu, pociągnął kolegę za poły ubrania, by mieć pewność, że za nim pogna. Czy może bardziej chodziło o to, żeby właściwy Radko zrozumiał?
Kiedy do sobowtóra dotarło, co się dzieje, zaczął równie szybko uciekać, co nacierający na niego chłopi. Cudem wyratował się przed upadkiem, widać było, że alkohol swoje zrobił, nawet jeśli nie był w pełni pijany. Rozrzucił trochę liści rękoma, puścił się sprintem wzdłuż drogi.
— Mówiłem przeto, że ja tej stodoły nie ruszałem! — rzucił Radko, zaczął zostawać w tyle za Krystkiem. Ten nie odpowiedział mu, skupił się na złapaniu delikwenta, ukryty talent rolników do gonienia złodziejów i bydła w polu objawił się w tempie, jakie narzucił. Skrócił dystans między sobą a doppelgängerem, capnął go za kołnierz i pociągnął z całej siły do tyłu, aż jegomość runął głucho na ziemię, jęknął, wykręcił plecy. Stojący nad nim mężczyzna uniósł pięść, uderzył nią prosto w znajomy-nieznajomy nos, chrupnęło paskudnie, jeden przeciągły jęk i seria przekleństw wydostała się z radkowego gardła. Właściwy Radko dotarł pokrótce do nich, stanął zdyszany. Krystek przeniósł spojrzenie na niego, to na sobowtóra, to znowu na chłopa.
— Ja, wiesz, tobie to w życiu bym tak o nie zrobił, nie.
— Aha. A jakbym to jednak ja był?
— Ty nigdy nie wychodzisz o własnych nogach z karczmy.
Wróżka przyglądała im się chwilę, wierzchowce także zainteresowały się pościgiem, postawiły uszy. Wpierw pobłażliwie potraktowała całą opowiastkę, nawet skłaniała się ku możliwości, że Radko rzeczywiście wypuścił krasule, przypadkiem i niechcący, albo myślał, że zabawnego psikusa ziomkowi sprawi, a teraz zwyczajnie nie miał odwagi się przyznać. Przy głębokim piątym kuflu piwa w końcu by się poddał, opowiedział o całym zamieszaniu, nawet skruchę wyraził. Wraz z pojawieniem się sobowtóra wyszło na to, że Radko zaiste przyczynił się pośrednio do otwarcia stodoły, z nie własnej woli użyczając swojej twarzy i postury.
Westchnęła, poprawiła się w siodle. Spojrzała w stronę karczmy, tam, gdzie wypatrzyła rozochoconą czwórkę, gdzie paliły się świecie. Pozwoliła wierzchowcowi postąpić kilka kroków do przodu.
— Wjeżdżamy do stajni? — zapytała ciemka Hotaru, wykręciła niewielkie pół kółko Myszoworem.
Tancerka w zamyśleniu przyglądała się rozgrywającej niedaleko szarpaninie.
— Nie chciałabym chyba ich tak zostawiać.
Vilre przestudiowała przez krótką chwilę ciemnobrązowe oczy, odwróciła pospiesznie wzrok na drogę. Nie podzielała tego zdania. Pragnęła już jedynie oporządzić konia, sprawdzić juki, po czym zapomnieć o całym zajściu przy posiłku, zapomnieć na tyle, byle analiza każdej swojej reakcji z tego dnia nie zatruwała myśli przed snem. Mogli wrzucić sobowtóra do rzeki ze związanymi kończynami, złamać mu każdy nos, który na nowo sformuje, przywiązać do słupa przy oborniku na tydzień. Trochę jej to nie obchodziło, trochę wizja zaangażowania się w konflikt stresowała. Nie sądziła w dodatku, że cokolwiek powie, nawet jako przedstawicielka Gildii, będzie miało jakieś znaczenie dla mężczyzn. Hotaru wydawała się mieć jednakowoż inne zdanie, wprost przeciwne do ćmowego.
Gdy tancerka nie dostała żadnej odpowiedzi, ciągnęła dalej.
— Nie sądzisz, że mogłybyśmy z nimi porozmawiać? Na spokojnie, oczywiście, bo oni zdecydowanie dają się ponieść. Przecież on tylko krowy wypuścił.
Wzięła głęboki wdech, zaczęła pocierać kciukami nerwowo wodze. Nie zamierzała wyrazić sprzeciwu.
— Nie wiem wszystkiego, co mógł spsocić. Ale porozmawiać możemy.
Hotaru uśmiechnęła się lekko i skinęła głową, ukontentowana chyba poparciem. Idalia ruszyła ponownie, wiklinowy koszyk się zakołysał. Myszatek poszedł za nią, głaskany długimi pociągnięciami dłoni po szyi, które koiły zdaje się bardziej jeźdźca niż konia.
Rozmowa chłopów z daleka była uciążliwa, im jednak bliżej się znajdowały, tym robiło się coraz gorzej. Pod zajadem mogła jeszcze próbować ich ignorować, teraz była bezpośrednio wystawiona na wszelkie pokrzykiwania, tarmoszenie i marudzenie.
— No może wypuściłem te krowy, ale chomąto to już naprawdę nie ja!
— Jakie „może wypuściłem”?!
— A chomąto może jeszcze samo z wieszaka spadło i się samo pękło?
Gdy znalazły się zaledwie kilka kroków stępa przed nimi, Hotaru zsiadła ostrożnie z konia, musiała mieć przecież wzgląd na Miu. Trzymała prawie cały czas rękę w koszyku, muskając delikatnie jarzębinowe piórka. Przełożyła wodze przez końską głowę, wzięła je do drugiej ręki. Ciemka poszła w jej ślady, nie chcąc dziwnie samemu się czuć na grzbiecie wierzchowca, jak wszyscy inni stali na ziemi. Trzymała się krok za towarzyszką. Radko pierwszy je dostrzegł, pacnął Krystka w ramię, ten przestał na moment szarpać się z sobowtórem, konsternacja ponownie odmalowała się na jego twarzy. Nawet doppelgänger, leżący między nogami Krystka, uniósł na nie wzrok. Nie wyglądał już jak Radko, przybrał formę jakiegoś chłopa, po złamanym nosie nie było śladu.
— Czy my… w czymś jeszcze możemy pomóc paniom? — zaczął Krystek, błądząc oczyma po ich twarzach, na wróżkowej zatrzymując się chwile dłużej, wcześniej mógł jedynie ją za kaptura oglądać.
— Owszem, zaprzestając tej agresji na przykład — odezwała się spokojnie Hotaru, wszystkie chłopskie spojrzenia wbiły się w nią, ona zaś przekręciła głowę w prawo, zerknęła na Vilre. Ćma, nie za bardzo wiedząc, co ma zrobić, kiwnęła jej potakująco.
— Agresji? Ale my jedynie tak dla przekomarzania, żeby nastraszać o, tego tutaj — zaśmiał się Krystek, po czym zbliżył twarz do sobowtóra — Prawda? Tylko wyjaśnić, co nie?
— W rzyć sobie wsadź takie gadanie — mruknął doppelgänger, czknął, splunął.
— Nie było spierdzielać!
— Nie było mnie gonić!
Za głośno. Zdecydowanie za głośno krzyczeli.
— Panowie — Hotaru przemówiła znowu, nie podnosząc samemu głosu, popatrując raz jeszcze na historyczkę, ścisnęła trzymane wodze — rozumiem, że Krystkowi i Radko pewna krzywda się stała, jednak bijatyka tego nie rozwiąże.
— Jakoś ten pajac musi zapłacić! — fuknął Radko, kopnął w sobowtóra — Przyznał się do tej przeklętej stodoły, tydzień temu to też on Celi marchewki prosto z grządki wyjadł.
— Mógłby odpracować — przedstawiła pomysł ściszonym głosem Vilre, do wszystkich mężczyzn jednak dotarło, bo łypnęli na nią zdziwieni, czy to jej propozycją, czy jej zdolnością mówienia. Tancerka uśmiechnęła się ciepło, z wdzięcznością. Ciemka źle się poczuła z tym, że chciała zostawić Hotaru samą w tej dyskusji, finalnie przystała przecież na rozmowę z chłopami. Przygarbiła się nieco.
— Słucham? — odkaszlnął doppelgänger.
— Odpracować — podchwyciła towarzyszka, kurka zagdakała w międzyczasie — wszelkie szkody zostaną odpracowane w waszych gospodarstwach i u innych ludzi, którzy ucierpieli.
Wymieniał spojrzenia z Vilre, trochę chcąc się upewnić, że dobrze zrozumiała jej intencję. Wróżka posłała jej nieznaczny uśmiech, ciesząc się w duchu, że została wyręczona w uzupełnianiu swojej wypowiedzi. Hotaru zrobiła to i tak lepiej, subtelniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz