czwartek, 3 listopada 2022

Od Javiery - Dożynki

        Opieka nad kaczątkami nie była aż tak trudnym zadaniem, jak mogłaby się wydawać. Szczególnie jeżeli miało się już pewne doświadczenie, które w tym przypadku było małą kulką energii znaną także jako Harry, szczeniak kobiety. Do tego dochodzi fakt, że dzięki swej profesji miała już sporą wiedzę na temat opieki nad takimi stworzeniami, więc praktycznie wszystko, co usłyszała od Alyii, gdy ta zostawiała jej swoje „dzieci”, już wiedziała. A co do tego, że omijały ją dożynki… jakoś bardzo to się tym nie przejmowała. Nie miała ochoty siedzieć tam samotnie, Edric w liście napisał, że nie będzie mógł przyjechać, a do tego nie miała jakichś przyjaciół w gildii czy coś… więc opieka nad Cerem i Vanem była najciekawszą z możliwych opcji. Spojrzała w stronę kącika, w którym ostatni raz ich widziała, bawiących się źdźbłem trawy, które jakimś cudem znalazło się w gabinecie. Zapewne dzięki któremuś z pacjentów… albo była to po prostu sprawka Hery, która gdzieś po dworze chodziła i tyle. Jednak tym razem jej oczom ukazała się parka kaczątek wtulonych w siebie nawzajem i smaczne śpiących. Uroczy widok. Javiera uśmiechnęła się ciepło i powoli podniosła z krzesła. Kucnęła przy maluchach i ostrożnie wzięła je na ręce z nadzieją, że nie obudzą się przez to. Odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że te nadal spały w momencie, gdy odłożyła je do koszyka. Przykryła je kocykiem i pocałowała w główki, życząc dobrej nocy. Spojrzała na zegar. Widząc, że ten pokazywał dość późną porę, doszła do wniosku, że mimo obietnicy, rudowłosa zapewne nie pojawi się już dzisiaj, aby odebrać swoje „dzieci”, jak to określiła. Obstawiała, że mogła się jej spodziewać dopiero rankiem następnego dnia. Chociaż tego też nie była pewna, ponieważ obstawiała, że gildyjczycy mogli się upić na dożynkach i nie wiadomo, w jakim stanie wrócą. Westchnęła i podniosła koszyk. Nie miała najmniejszego zamiaru zostawać na noc w gabinecie. Czas najwyższy wrócić do pokoju i samemu pójść w ślady kaczątek. Będąc już u siebie, przywitała się ze swymi pupilami, a Cera i Vana odłożyła w bezpieczne miejsce, gdzie reszta nie powinna ich niepokoić. Jeszcze raz spojrzała na list leżący na biurku. Westchnęła i zaczęła go ponownie czytać. Miała wrażenie, że coś było nie tak… że Edric czegoś jej nie mówił, ale nie potrafiła określić dokładnie, co jej tam nie pasowała. Miała tylko nadzieje, że szybko się to wyjaśni i, że nie miała czym się martwić. Z tą myślą położyła się spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz