niedziela, 16 września 2018

Od Alexandry CD Sorelia

Cudne widy opętały umysł i ciało Alexandry. Tańczyły iskierki emocji po jej wspomnieniach a pozytywny, delikatny gorąc ogarniał jej ciało, tworząc tę przyjemną aurę zagrzania pod pierzyną i kocem po wymarznięciu na gryzącym okropnie mrozie. Śpiew zabierał ciemnowłosą wojowniczkę po wszelakich jej wspomnieniach, wywołując w niej najróżniejsze i skrajne emocje; przerażając ją niechcianymi wydarzeniami z przeszłości lub tymi zmyślonymi przez istotę, bądź zachęcając i zapewniając obietnicami bezpieczeństwo i poczucie spełnienia.
Wizje były chaotyczne, ale odbiorcę pochłaniały bez reszty. Te zmyślone przez stworzenie przeplatały się ze wspomnieniami oraz z obrazami jakby pozaziemskiej, niemożliwej do całkowitego pojęcia urody śpiewaczki polnej. Cały świat zdawał się zacieśniać i kumulować w postaci pieśniarki traw i mgieł. Tylko śpiew. Tylko melancholia. Tylko bliskość z tą nieznaną kreacją.
Przez całą tę muzykę wgryzającą się w najgłębsze odcinki mózgu przez uszy, Alexandra zaczęła zatracać siebie. Gubiła się w swojej własnej głowie, gdy próbowała zerwać się pieśni. Podzieliła się jakby na dwie natury: tą, która chciała uciec z tego limbo i na tą, która skusiła się na ucieczkę w obce jej ramiona. Nie była pewna, czy uda się jej zbiec od tych myśli, które przecież nie były jej a wytworem tego może nieziemskiego stworzenia. Była wręcz przekonana, że nie przezwycięży tej szalonej pokusy spokoju i szczęścia, których, ze swoim charakterem i sposobem bycia, nigdy nie zaznała.

Lodowata ciecz ściekała z wystających spod hełmu włosów przez poliki i brodę aż, przemykając się między koszulą pod zbroją, po mostek. Zamrugała wolno parę razy, próbując sobie przypomnieć, gdzież to się znajdowała. Krople wody osadziły się na jej rzęsach, czyniąc je niezwykle ciężkimi do oczywistego użycia — mrugania. Ujrzała mury i Sorelię gorączkowo oczekującą jakiejkolwiek reakcji ze strony giermka. Momentalnie pociągnęła nie w pełni zorientowaną w sytuacji i przytomną Alexandrę w stronę murów i korby zamykającej brona. Chodząca niezręczność przetarła po drodze twarz, by pozbyć się zbędnych śladów wody. Zaczęła szybko opuszczać bramę, przejmując równie prędko atmosferę towarzyszącej jej kobiecie. Usłyszały trzask opadającego odgrodzenia od drogi i mglistych pól.
A wokół trwała tylko pusta cisza...

« Sorelia? || Proszę o wybaczenie. »

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz