piątek, 7 września 2018

Od Yoruki CD Soreli

   Czarnowłosa w ostatniej chwili chwyciła się belki, na której trzymał się strop i zgrabnym ruchem wylądowała poza zasięgiem wzroku całej trójki. Oczywiście jej współpracownica musiała zrobić z siebie prezent niespodziankę wręczony do rąk własnych. Kirihime mruknęła ponuro w myślach przysłuchując się jednym uchem rozmowie panienki Acantus z, najwyraźniej dobrze znanym jej, mężczyzną.
   Jednocześnie jej myśli zupełnie odbiegły od chwili obecnej, okręcając się wokół osoby, która postanowiła połączyć je w parę. Młoda Ethijanka naprawdę miała ochotę zamordować tą jedną, konkretną osobę, jednak miała z tym pewien problem. Mianowicie, zamordowanie tej osoby, byłoby równoznaczne z wydaniem się, a przecież tego chciała uniknąć. Ale nadal taszczenie ze sobą tej panieneczki wszędzie, gdzie tylko ma coś do zrobienia, było okropnie męczące. I z każdym kolejnym wypadkiem czy różnicą w ich umiejętnościach, czarnowłosa miała tego coraz bardziej dość.
   Pamiętała wciąż dzień, w którym się poznały i awanturę jasnowłosej, nim drzwi się otworzyły. Właściwie za każdym razem, gdy Yoruka wspominała to wydarzenie, na jej ustach pojawiał się delikatny uśmiech rozbawienia. Dziewczynę, którą poznała w tamtym momencie a zrównoważoną arystokratkę, której postać objawiła się jej w następnych dniach dzieliła przepaść. I to właśnie ta przepaść bawiła zwykłą dziewczynę, która zwyczajnie tego problemu nie rozumiała.
   W pewnym momencie jednak pewne słowa wyrwały ją z zamyślenia i z hukiem sprowadziły do chwili obecnej, przypominając, że ma na głowie pewne zadanie. A także wydostanie arystokratki z opałów, bo koniec końców były (to słowo nie chciało jej przejść nawet przez myśl)współpracownicami. Choć według Kirihime była ona dla Soreli jedynie opiekunką, której za zgubienie lub, co grosza, pozwolenie na zranienie jej w jakikolwiek sposób, groziły bardzo nieprzyjemne konsekwencje. Z którymi jednak nie miała ochoty spotykać się oko w oko.
 - Panienka chyba nie będzie nam już potrzebna. - Uśmiechnął się do niej uprzejmie, w tak przesłodzony sposób, że Ethijankę wzięło na wymioty. - Zaopiekują się panienką, tak by już nam nie przeszkadzała.
   Dwukolorowe tęczówki pociemniały kryjąc się częściowo pod powiekami, gdy szanowny panicz opuszczał miejsce spotkania. Jak bardzo korciło drobną postać, by wbić mu nóż w plecy, wiedziała tylko ona i jej place, które odruchowo zacisnęły się na rękojeści katany. Jednak nie mogła, istniała szansa, że nie zdążyłaby w tym czasie obronić Acantus przed drugim z mężczyzn. Za dużo czasu straciła na wspominanie i rozmyślanie.
   Dlatego też pozwoliła ją sprowadzić, uprzednio dając znak, by nie uciekała. To był zaledwie ułamek sekundy, kiedy złapały swoje spojrzenia, ale czarnowłosa liczyła, że jej towarzyszka zrozumiała znak i nawet mimo swoich przekonań, posłucha jej. Szanse na to były raczej marne, ale jakieś wciąż istniały.
   Nie czekała, aż się oddalą, wystarczyło jej, że opuścili drewniany podest sprzed jednego z wielu magazynów, który teraz dzięki dwóm świetnym szpiegom odróżniał się od pozostałych brakiem dachu. Przemykała cieniem wzdłuż pozostałych magazynów, które w większości były wypełnione bezużytecznymi dla tej sytuacji przedmiotami. Yoruka nie potrzebowała ani sieci rybackich, ani skrzyń, ani nawet harpuna, choć z pewnością by go użyła, gdyby nie statut jej podopiecznej.
   Po dość przydługim biegu, spowodowanym niezbyt szybkim tempem, znalazła to czego szukała. Z uśmiechem satysfakcji wślizgnęła się między różnych wielkości worki, pozszywane ze wszystkich stron grubą nicią. Wcisnęła się głębiej, doskonale zdając sobie sprawę, że to właśnie tam chowa się szukany przez nią przedmiot. Mruknęła zadowolona na widok niewielkiego worka z szaroburej tkaniny.
   Już kilka chwil potem stała na grotmaszcie, opierając nogę o worek, który spokojnie spoczywał obok niej, przewieszony przez belkę. Obserwowała uważnie ludzi w dole, którzy byli zbyt zajęci swoją pracą, by zwrócić uwagę na niewielki kształt, który jeszcze chwilę temu wspinał się po maszcie. Nie trudno było w tym wszystkim odnaleźć panienkę Acantus, zdecydowanie odróżniała się od otaczających ją osób. Kirihime z niezadowoleniem stwierdziła, że skrępowali jej za plecami ręce, co nieco utrudniało całą akcje ratunkową.
   Znudzona czekaniem dziewczyna przez przypadek uderzyła ostrzem swojej broni w linę, która przytrzymywała zwinięty żagiel. Łódź natychmiast się zakołysała, a oczy wszystkich uniosły się w jej stronę. Gdyby tylko mogła, spłonęłaby rumieńcem zawstydzenia, tyle osób nagle na nią spojrzało. Ale nie miała na to czasu.
 - Hej! Złaź stamtąd! - Zawołał jeden z uzbrojonych w miecz mężczyzn, wymachując w jej stronę połyskującym ostrzem, tak jakby w ten sposób mógł ją zrzucić z wysokości.
 - Jak sobie życzysz, mój kochany. - Odparła spokojnie i wykonała szybkie cięcie swoją kataną, spychając następnie rozcięty po jednej stronie worek. Spadając w dół, uwolnił część swojej zawartości, która rozpierzchła się w powietrzu, zagęszczając mgłę do tego stopnia, że wyciągnięcie wyprostowanej ręki przed siebie równało się ze straceniem jej z pola widzenia.
   Ethijanka bez zastanowienia skoczyła w dół, lądując zgrabnie na pomoście, jeszcze nim ktokolwiek zdążył zareagować i zmienić swoje położenie. Pamiętała dokładnie, gdzie kto stał w momencie zrzutu worka i tyle jej wystarczyło, by dwoma susami znaleźć się tuż przy trzymanej Soreli. W ułamku sekundy rękojeść ostrza znalazła się pod żebrami mężczyzny, który w tej samej chwili puścił młodą kobietę wolno. No, prawie wolno. Wciąż miała związane ręce.
   Wtem poczuła uścisk dwóch niewielkich dłoni na swoim przedramieniu. Albo nie miała? Złapała arystokratkę za ramię i pociągnęła przed siebie. Z pewnością nie w stronę brzegu, bo przemknięcie tamtędy, nawet w tej mgle, nie należałoby do prostych wyczynów. Skupisko krzyczących do siebie ludzi było zbyt duże, by bez przeszkód wydostać się na twardy ląd i uciec niezauważonymi.
   Yoruka poczuła na ręce mocniejszy uścisk, który miał być alarmem przed kończącym się pod ich nogami pomostem. Młodsza z dziewcząt bardzo dobrze zdawała sobie z tego sprawę i w głównej mierze na tym opierał się jej plan.
 - Skacz! - Zawołała, po czym ostrzem rozbiła pobliską lampę, zawieszoną na bukszprycie pobliskiego statku. Nie trzeba było długo czekać, aż drobinki w powietrzu przejmą ciepło ognia i same zapłoną, nawet mimo wilgoci mgły. Obie dziewczyny wylądowały w wodzie nim cały pobliski teren dosłownie buchnął ogniem. Kto by pomyślał, że mąka w powietrzy tak dobrze się pali?
   Kiedy zimna morska woda otuliła ciało czarnowłosej, ta zdała sobie sprawę, że mogła najpierw przypomnieć sobie o swoich marnych umiejętnościach pływackich, a dopiero potem wskakiwać z panienką Acantus na głęboką wodę. Dosłownie.

Sorelia?
*kłania się w pół* Proszę o wybaczenie tej zwłoki! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz