niedziela, 9 września 2018

Od Ignatiusa cd. Philomeli

Ignatius uśmiechnął się pod nosem obserwując kątem oka, jak Philomela w mgnieniu oka opuszcza jadalnię. Naprawdę nakręciła się na poszukiwanie odpowiedzi związanych z tajemniczą tubą i alfabetem, zapomniała nawet o porannych przygodach na dachu, które wyraźnie zrujnowały jej wówczas humor. Natomiast czarnowłosy powinien chyba szybciej zjeść, by mieć absolutną pewność, że nie zwali wszystkiego na barki kobiety. Albo żeby nie zrujnowała biblioteki, jej słowa o niskim lataniu i możliwym przewróceniu wszystkiego do góry nogami również wziął pod uwagę. Nie wątpił w nią oczywiście, wiedział, że faktycznie tego nie zrobi, ale ostrzegawcza, maciupeńka kontrolka i tak się zapaliła w jego głowie. Chyba zawsze tak miał, jeśli chodziło o książki.
W każdym razie postanowił na chwilę odsunąć od siebie myśli o wszelakich obowiązkach oraz skupić się na spokojnym zjedzeniu posiłku. A przynajmniej spróbował to zrobić, bo ilekroć starał się choć przez kilka sekund o czymś nie myśleć, to odruchowo zaczynał analizować, co jeszcze przydałoby się sprawdzić.
Westchnął wisielczo i rozejrzał się po opustoszałej sali. Naprawdę późno przyszedł, skoro wszyscy, nawet ci najmniej się spieszący, zdążyli już zjeść i wyjść. I sam siebie przez to nie rozpoznawał. Jak mógł tak się spóźnić... Gdyby nie jego regularne unikanie posiłków Irina już by się nie zlitowała, jedynie świadomość, że chłopak byłby się zagłodził, odciągała ją od stosowania swoich surowych zasad. Niebieskooki był jej za to poniekąd wdzięczny, nawet jeśli równało się to z przymuszaniem go do jedzenia niczym krnąbrnego dziecka.
Podziękował cicho, gdy odniósł talerz do kuchni i osobiście go umył. Nie mógł sobie pozwolić na zostawienie go wraz z innymi naczyniami, sam chciał się jakoś ukarać za swoje potknięcie. Irina nie skomentowała jego działań, ale kiedy zjawił się w pomieszczeniu zlustrowała go uważnie. Rawena natomiast nie było, zapewne miał coś innego do załatwienia.
- Wracamy do pracy - mruknął sam do siebie i szybkim krokiem powędrował do biblioteki.
Wszedł do pomieszczenia po cichu nie chcąc wystraszyć przypadkiem Philomeli. Zastał ją przy stole, schylała się po coś na ziemię. Jednak nie interesowało go po co. Poderwał się do biegu, gdy zdał sobie sprawę, że ułożona na blacie góra książek chwieje się niespokojnie i niebezpiecznie przechyla w stronę nieświadomej kobiety. W tym samym momencie, w którym złapał tomy i postawił je do pionu towarzyszka wyprostowała się i zauważyła, że raczył się już pojawić.
- A to mnie zaszczyty dziś spotykają - zaśmiała się sylfa - Już drugi raz pan sekretarz mi życie ratuje. Chyba jestem winna jakąś smakowitą flaszeczkę za takie przysługi.
- Nie! Nie musisz mi nic dawać! - odpowiedział szybko Ignatius odwracając zawstydzony kolejny raz tego dnia wzrok i dzieląc zebrany na stole stos książek na dwie mniejsze kupki. Przy okazji zerknął na tytuły, które sokolniczka zebrała i w myślach zastanowił się, czego jeszcze będą potrzebować.
- Ależ nalegam, za takie zasługi nagroda się należy - zagadnęła dalej Phil, a chłopak spojrzał na nią błagalnie. - Panicz naprawdę nie powinien być taki skromny.
- Naprawdę nic nie trzeba. Wystarczającą nagrodą będzie dla mnie to, że będziesz się zwracać do mnie po imieniu - jęknął starając się zamaskować czerwieniejące już policzki. Musiał jak najszybciej zmienić temat, bo jeszcze przyjdzie mu zginąć przez nadmiar zawstydzenia, jeśli jest to możliwe. - Widzę, że zdążyłaś już zebrać wiele książek. Myślę, że na ten moment te nam starczą, ewentualnie znajdę jeszcze dwie o zapomnianych alfabetach.
Zerknął na książkę, która leżała już otwarta i zdał sobie sprawę, że traktowała o metalach i miejscu ich występowania.
- Bingo! - Klasnął w dłonie wskutek nagłego natchnienia i przekartkował ją. - Jakbyśmy rozpoznali, z czego dachówka została wykonana i gdzie złoża takiego materiału się znajdują, moglibyśmy wykreślić zapewne ponad połowę potencjalnych alfabetów!

Phil?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz