środa, 5 września 2018

Od Shinaru CD Rawen'a

Naprawdę miałem ochotę zgłosić się an tą wyprawę , którą parę dni temu oferował mi mistrz… Tylko szkoda, że odmówiłem, gdyż miałem szanse nieco odpocząć i zająć się owcami na gildyjnym pastwisku, ale nie…  musieli oddać moje kochane stadko w ręce Theo, a mnie przydzielić do sprzątania i pielenia ogródka. Wstałem specjalnie wcześniej, by nieco się przebiec dla uspokojenia nerwów lecz nawet to nie poprało mi humoru na samą myśl o pracy z kucharzem… na dodatek musiałem brać pod uwagę te koszulki. To chyba był jakiś czysty żart. Przecież nie damy rady wytrzymać w swoim towarzystwie nie mówiąc o spędzaniu wolnych chwil! On będzie chciał gotować dla Fiory, a ja leżeć gdzieś w cieniu pod drzewkiem, by cieszyć się pięknym dniem. To nie miało prawa wyjść. 
- Skoro panowie już się zebrali to mogę wam przedstawić plan dzisiejszej pracy – Sekretarz widocznie starał się nie zwracać uwagi na nasze sprzeczki, dlatego przeszedł od razu do sedna sprawy za co byłem mu ogromnie wdzięczny. – Wraz z mistrzem podzieliliśmy ogród gildii na sektory, którymi będziecie się zajmować każdego dnia. Jeżeli nie uporacie się z tym do zachodu słońca, wasza kara zostanie przedłużona. 
- Co…. – Wyrwało mi się nim zdążyłem się ugryźć w język. To serio zaczynało mi przypominać koszmar, a nie okrutną rzeczywistość. 
- Chcieliśmy również zasadzić jakieś nowe kwiaty na grządkach, które teraz na was czekają w szopie nieopodal stajni. W razie czego tutaj macie plan działania i ogólna wizja tego , co ustaliliśmy – Ignatius podał nam kartkę papieru z mapą terenu Gildii. Była ona podzielona na sześć części oraz teren trawiasty do których zaliczała się łąka. – W razie pytań możecie się zgłaszać do mnie, a jeśli chodzi o koszulki o których wspominał mistrz, przyjdźcie po skończonej pracy do biura. 
Wraz z Rawen’em zgodnie skinęliśmy głowami zapewne myśląc tylko o jednym – jak najszybciej to skończyć, tak by się nie przyczepili i mieć już problem z głowy. Przynajmniej nie wpadli na pomysł, by teraz wsadzić nas w tą bluzkę … taka praca nie dość, że byłaby nie przyjemna, to jeszcze cięższa niż na początku się wydawała. Ich projekt na szczęście nie był zbyt skomplikowany i nie wymagali od nas jakiś wzorków , czy wycinania z krzaków jakiś dziwnych zwierzątek. Po prostu mieliśmy wypielić chwasty i zasadzić nowe rośliny, których nie wiem dlaczego nie posadzono na wiosnę. 
- Zabieraj się do roboty. Nie mam zamiaru pracować tu dłużej niż ustalana no na początku – Kucharz spojrzał na mnie z wyższością i podwinął rękawy białej koszuli. Czy on serio miał zamiar spisać ją na straty? Nie skomentowałem tego tylko ostatni raz spojrzałem na śpiącego pod drzewem Nue, który w ogóle nie przejmował się zaistniałą tu sytuacją… nawet nie chce mu się nam pomóc w czymkolwiek, co by mógł zrobić tymi łapkami. 
- Już się zabieram… - Burknąłem cicho pod nosem odpowiedź… tak z lekkim opóźnieniem, gdyż Rawen już poszedł po potrzebne nam narzędzia. Machnąłem na niego ręką i poszedłem w stronę wyznaczonej nam na dzisiaj grządki... I jak się spodziewałem… Była w złym stanie. Mogłem to bez problemu stwierdzić mimo, że na roślinności znałem się tak jak na gotowaniu.  Niby miałem jako takie pojęcie, ale wolałem to zostawiać lepszym od innych i nie ciągnęło mnie do udoskonalania tych umiejętności. Zacząłem przechodzić się między krzakami, które jednak wymagały chociaż najmniejszego strzyżenia by nie przypominały tych rosnących niedaleko opuszczonych domów – w końcu Gildia powinna zachęcać ludzi, a nie ich odstraszać strasznymi krzakami przed drzwiami wejściowymi. Zwróciłem również uwagę na trawę rosnącą między kamieniami , które służyły jako ścieżka do dalszych obiektów na tym obszarze. 
Westchnąłem cicho pod nosem zdejmując bluzę, którą zawiązałem na pasie. Słońce już zaczynało grzać, a jeszcze czeka mnie fizyczny wysiłek przez cały dzień. Wstępnie zabrałem się za wyrywanie chwastów… Nie miałem zamiaru czekać, aż tamten palacz wróci z wszystkimi rzeczami i zacznie narzekać , że stoję i nic nie robię. Jeśli nie odezwie się do mnie prze cały dzień może uznam ten dzień za dobry i zapomnę o całej tej sytuacji. 
Zacząłem cicho nucić pod nosem odrzucając kolejne niepotrzebne roślinki na bok , by później je zgarnąć do wyznaczonego na nie miejsca. Szczęście w nieszczęściu tą przyjemną cisze zakłócił jednak głos  pracującego ze mną mężczyzny, który uznał, że lepiej zając się najpierw krzakami, a nie kwiatami. 
- Skoro tak uważasz , to weź się nimi zajmij, a ja w tym czasie ogarnę to. Pomyśl.. nie będzie szybciej? – Posłałem mu niezadowolone spojrzenie spod opadającej na moje oko grzywki. No błagam…. Nie mógł nam ułatwić tej roboty i zająć się swoją pracą, a nie wtryniać nos w moją? Chyba jednak za szybko nie dojdziemy do porozumienia. 

<Rawen? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz