sobota, 29 września 2018

Od Aries

Niebieskowłosa odrzuciła kolejny opasły tom o rytuałach przywołujących i przywracających na stertę. Przetarła zmęczone czytaniem oczy i podniosła się znad biurka. Omiotła wzrokiem kartki wypełnione jej notatkami. Skrzywiła się przywołując do głowy poszczególne informacje. Zmarnowała prawie trzy dni czytając te księgi, a praktycznie wszystkie opisane w nich misteria były bezużyteczne. A z pewnością ona nie mogła przystać na to, czego wymagały, aby rzekomo zadziałać. W dużej mierze, do przeprowadzenia obrzędu potrzebna była ofiara z ludzkiego życia. Natomiast ta resztka potrzebowała już nie tyle życia, co ciał by sprowadzić duszę i odnowić ciało wskrzeszanego. Na coś takiego również się nie godziła. A tym bardziej nie potrafiła by spojrzeć smokowi w oczy, gdyby dowiedział się jakim kosztem został sprowadzony z powrotem do świata żywych. Westchnęła ciężko i zgarnęła ciężkie tomiska jeden na drugim. Z trudem je podniosła, wytężając ze wszystkich sił swoje wątłe mięśnie by jakoś je dostarczyć na powrót do gildyjnej biblioteki. Musiała zrobić sobie krótką przerwę od tego wszystkiego. Musiała sobie to wszystko poukładać. Zależało jej na zwróceniu życia Unniasowi. Ale nie teraz. Kiedy odetchnie, na spokojnie pomyśli co robić dalej. Z takim postanowieniem weszła na schody prowadzące do biblioteki.
***
Wybiegła z pokoju przerzucając torbę przez ramię i ściskając notatnik w ręku. Postanowiła wybrać się na wędrówkę do lasu i poszkicować tamtejszą roślinność. Zbiegła po schodach do holu, a stamtąd prosto do ogrodu. Przeszła przez ogródek szybkim, acz ostrożnym biegiem by nie wpaść na jednego z pracujących tam członków gildii. Zwolniła dopiero gdy drzewa zaczęły wokół niej gęstnieć. Wzięła głęboki oddech. Tego było jej trzeba. Chwili wytchnienia od poszukiwań. Chwila na uspokojenie i zebranie myśli. A wszystko po to by mogła odpowiednio przemyśleć co dalej zrobić i zarywać noce w poszukiwaniu informacji z kolejnych ksiąg. Zatrzymała się na polanie w cieniu starego dębu. W zamyśleniu zamknęła oczy i położyła rękę na pniu, po czym zdjęła torbę i rozłożyła się na trawie. Popołudniowe słońce delikatnie przygrzewało, a chłodny wiatr zwiastował nadejście jesieni. Gdy sięgała po torbę przebiegło po niej małe rude stworzonko z puszystą kitką. Dziewczyna poderwała się z głośnym krzykiem wyrzucając przy okazji książkę z torby. Tom upadając otworzył się na dziale dotyczącym chowańców. Niewiele trzeba było, żeby zapomniała się i zniknęła w zapisanych drobnym pismem stronicach.
***
Gdy wchodziła do budynku gildii księżyc wisiał wysoko na niebie. Ale w gabinecie mistrza wciąż świeciło się światło. Dlatego też, Aries od razu skierowała się tam. Praktycznie wbiegła na drugie piętro budynku. Zastukała delikatnie w drzwi i po usłyszeniu mruknięcia zachęcającego do wejścia, otworzyła je powoli.
- Mistrzu? - powiedziała cicho. Mężczyzna podniósł na nią wzrok. - Chciałabym zgłosić misje. Poszukuje kogoś, kto pomoże mi znaleźć chowańca.

<Ktoś chętny?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz