niedziela, 16 września 2018

Od Ignatiusa cd. Xaviera

Nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Świat wirował niczym w dzikim tańcu, a kolory przypominały zbitą, poszarzałą masę wszystkiego i niczego. Chłopakowi robiło się przez to z każdą chwilą coraz bardziej niedobrze, a jednocześnie nie do końca to odczuwał. Odnosił wrażenie, że jego myślenie ograniczyło się do jednej tylko czynności, tudzież dalszego biegnięcia za złodziejami. Wskutek tego ciało nie odbierało niczego innego poza wpływem gryzącego zapachu i wzrastającego zmęczenia. Czarnowłosy nic nie mógł na to poradzić. W końcu musiał ich dogonić. Nie mógł odpuścić nie ważne jak bardzo piekło go gardło i bolały nogi. Jeśli ich zgubi nie odzyska dokumentów! A ich kopii na pewno nie dostanie, szczerze w to wątpił. Gonić, musiał gonić tę bandę, póki jeszcze miał na to czas!
I jak na złość nie mógł tego zrobić, poczuł to, gdy po kolejnej próbie wstania ponownie wylądował na zimnej ziemi. Pomimo tego dalej próbował się podnieść, zignorował przez to kompletnie osobę, która przy nim przykucnęła. Jednocześnie ciągle wstrząsał nim ostry kaszel, a uszy dopuszczały do niego ograniczone, przyduszone dźwięki. Te dodatkowo zagłuszane były przez zwariowane bicie jego serca, stawały się przez to całkowicie niezrozumiałe, tak samo jak wypowiadane przez Ignatiusa słowa. Docierało do niego, że ktoś się nim zainteresował, chciał tę osobę więc poprosić, by goniła za bandziorami. Miała większe szanse niż on na dogonienie ich, mogłaby chociaż dowiedzieć się, gdzie mają kryjówkę.
Problem był jeden, owa osoba nie zrozumiała go. Próbowała natomiast czegoś się od niego dowiedzieć, a nie bardzo miał teraz czas na pogaduchy. Nie, on musi iść dalej, za długo tu sobie od tak siedzi. Złodzieje pewnie zdążyli nawet odsapnąć nieco i znów w pełni sił ruszyć dalej! I nikt ich nie gonił, nikt nie miał na oku! Rozpłyną się niczym we mgle i tyle ich widzieli! Bezkarnie sobie zaczną planować kolejne wypady!
Znieruchomiał nagle, gdy ktoś złapał go i postawił na nogi. Ponownie zakręciło mu się w głowie, jednak nie mogło go to zatrzymać, tak samo jak osoba, która go trzymała. Musiał biec dalej, jak dostał okazję! Spróbował zrobić kilka kroków do przodu, ale trzymające go ręce nie rozluźniły uścisku, wręcz przeciwnie, wzmocniły go, chcąc utrzymać Teroise w miejscu. W jakim celu? Czy powinien teraz bezczynnie stać? Nie! Człowieku, zatrzymujesz nie tą osobę, co trzeba! Pomimo tej przeszkody podjął się kolejnych prób wyrwania się, dopóki ktoś nie uderzył go w plecy i znowu nie powalił na ziemię.
Ten upadek całkowicie rozproszył jego i tak marną już uwagę. Stęknął cicho, gdy powietrze uciekło z jego płuc, a chłód zmarzniętej ziemi przeszedł go na wskroś. Nie, zdecydowanie na ten moment jego chęć dalszego biegu przygasła nieco, zwłaszcza, że pociemniało mu przed oczami i miał wrażenie, że widzi ledwie na kilka centymetrów przed sobą. Nie podobała mu się cała ta zwariowana sytuacja, nie mógł się skupić, nie rozumiał, co się wokół niego dzieje. Zupełnie jakby tracił kontrolę nad swoim życiem. Zamknął oczy i wziął głęboki wdech, który wywołał u niego kolejne zaskoczenie. Mógł normalnie oddychać, nie wyczuwał już tak bardzo tego dotychczas towarzyszącego mu smrodu.
Zignorował przez to, że ktoś przewrócił go na plecy, przypomniał sobie o obecności nieznajomej postaci, gdy ta nagle uderzyła go w policzek. Jęknął na to i zamrugał kilkakrotnie próbując oprzytomnieć. Nawet jeśli mógł już normalnie oddychać, jak przez mgłę zdawał sobie sprawę, że trochę czasu minie zanim narkotyk całkowicie przestanie na niego działać. Takie były uroki dużych dawek takich substancji. Na pewno kilka minut nie starczy, by mógł stwierdzić, że znów jest w pełni sił i jest gotów do działania. Powinien był wcześniej od razu zdjąć z siebie płaszcz, mógłby wtedy dalej gonić bandziorów.
Odczekał króciutką chwilę po czym ponownie otworzył oczy i zaszokowany stwierdził, że czuje się stokroć lepiej. Nie, na pewno mu się nie przewidziało, jego umysł znów był jasny, nie czuł żadnego otumanienia. Efekt substancji minął tak szybko? Czy może tak naprawdę to nie była chwila, tylko spędził na takim leżeniu ponad pół godziny? Zasnął przez przypadek, czy coś? Nie, ktoś na pewno zwróciłby uwagę na osobę leżącą na środku uliczki, a coś mu podpowiadało, że nikt go nigdzie nie przenosił.
- Xavier! - Ignatius, zapomniał o tym dziwnym fakcie, gdy zauważył kucającego przy nim barda i zerwał się na ten widok do pozycji siedzącej, czego w tym samym momencie pożałował. Zawroty głowy nie były tak silne jak chwilę temu, ale dały o sobie znać. -Tsk... - jęknął i przyłożył dłoń do skroni.
- A może byś tak maratończyku zwolnił i wyjaśnił łaskawie, w jakie szambo przyszło ci wpaść? - prychnął towarzysz chłopaka nie odrywając od niego wzroku. Teroise ledwo go usłyszał, jednak zignorował ten fakt na ten moment, były ważniejsze sprawy do załatwienia.
- Nie ma czasu! - Czarnowłosy machnął ręką i podjął próbę wstania starając się zignorować dygoczące lekko, obolałe nogi. - Musimy gonić złodziei! Nie mogą nam uciec, rozumiesz! - Zerknął na białowłosego, a w jego oczach nie dało się nie zauważyć rosnącego zdenerwowania i paniki. - Wysadzili budynek, wykorzystali zamieszanie by okraść ludzi i uciekli! Straż próbowała ich gonić, ale nie mieli szans, nie ze swoimi zbrojami, gdy tamci w lekkich ubraniach biegli. Jeszcze ten narkotyk, muszą go mieć w co najmniej połowie swoich bomb. Otumanili tym tłum, mocniejszej dawki użyli na strażnikach. Sprytne, zgubili dzięki temu ogon i mogli w spokoju dobiec do swojej kryjówki, nic dziwnego, że ten numer ciągle im się sprawdza - spróbował nakreślić Delaneyowi sytuację nie przestając w międzyczasie gestykulować. - Nie wiem, co to za mieszanka, ale bez wątpienia muszą mieć w grupie zielarza lub alchemika. Albo obydwu, kto wie. Działają bardzo sprawnie, żadnego potknięcia, wszystko wykonane wedle starannie wykonanego planu. Niczym profesjonaliści, dziw, że nie wykorzystują swojego zgrania w czymś przydatniejszym. - Iggy zaciął się na chwilę i stanął chwiejnie na nogach. Odnosił wrażenie, że każdy jego kolejny krok niesie ryzyko spotkania się ponownie z ziemią. - Mniejsza! Trzeba ich gonić! Zabrali mi torbę! Miałem w niej pieniądze i dokumenty, które mieliśmy odebrać! I przepustki! Zabrali mi wszystko! - Głos sekretarza załamał się gwałtownie, gdy ostatecznie zdał sobie sprawę jak bardzo zawalił. Jednocześnie skulił się i zadrżał, gdy poczuł na twarzy i ramionach podmuch chłodnego wiatru. Zdał też sobie teraz sprawę, jak bardzo boli go podrażnione od ciągłego kaszlu gardło. 

Xavier?
Ja nie wiem, co ty knujesz, ale wiem, że knujesz
Na ten moment zostaniesz opiekunką spanikowanego dziecka :v

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz