poniedziałek, 10 września 2018

Od Newt'a cd. Shinaru

Słuchając Shinaru, miałem wrażenie, że gdybym się chciał czegoś dowiedzieć na czyjś temat, powinienem udać się do niego i chociaż to brzmi, jakby jego wadą było obgadywanie innych, wcale tak tego nie uznawałem. Był po prostu rozgadany i lubił mówić o innych, a raczej o wszystkich. Nie przeszkadzało mi to, tym bardziej, że wolałem się dowiedzieć jak najwięcej o nowym miejscu, skoro mam w nim przeżyć... parę lat. Czy zostanę tu na zawsze? Jeśli wybuchnie wojna, a świat zostanie zniszczony, na pewno tu zostanę. Nie wyprowadzę się też, gdy poczuje tu się na prawdę swobodnie, co będzie bardzo trudnym zadaniem do wykonania. W tej chwili jestem pewien w stu procentach, że z czasem stąd odejdę: nie chodzi tu o niechęć do innych, czy bunt przeciwko temu, że muszą wykonywać polecenia Mistrza - co to, to nie. Nie miałem z obydwoma rzeczami najmniejszego problemu, tym bardziej, że to moje pierwsze dni w tej organizacji. Chodzi raczej o to, że z czasem to miejsce mnie znudzi, a nigdy nie będzie moim prawdziwym domem: a nawet, gdyby tak było, nawet ze swoich czterech ukochanych ścian należy kiedyś wyjść.
Słysząc, jak Shinaru przeprasza za to, że odbiegł od tematu, machnąłem ręką i sadziłem obie za głowę, by się na nich położyć.
- Czasem jak się odejdzie od tematu, znajduje się lepszy - stwierdziłem przymykając lekko oczy. Przez chwilę trwała cisza, poczułem, jak Kim włazi na moją klatkę piersiową, kiedy nieco zniżyłem się ku podłożu, by móc się położyć na trawie, i znajduje sobie idealne miejsce, na odpoczynek.
- Poznałeś kogoś jeszcze, prócz mnie i Vados? - usłyszałem pytanie, na które podniosłem jedną powiekę ku górze i spojrzałem na twarz blondyna.
- Hm... - przez chwilę się zastanowiłem. - Na pewno Theo, w końcu też jest stajennym... - miałem ochotę zapytać, czy chłopak ten jest niemową. Jeszcze ani razu nie usłyszałem chociażby jęknięcia z jego ust, ale nie zadałem tego pytania, ponieważ stwierdziłem, ze byłem tu zbyt krótko, by tak szybko oceniać kogokolwiek. Może on po prostu mało mówi? Jestem pewny, że jeśli nie jest niemową, z czasem się do mnie odezwie: to zapyta, gdzie odłożyłem kosz z zestawem do czyszczenia koni (chociaż zawsze odkładam je na miejsce), czy są jeszcze jakieś marchewki, albo skąd wziął się nowy koń (najmniej prawdopodobne). W końcu musi wypowiedzieć chociaż jedno słowo, czyż nie? - Oraz... oraz... - zatkałem się, nie mogąc sobie przypomnieć dokładnego imienia. - Phil...mo...nella? - zapytałem bardziej sam siebie.
- Philomela - poprawił mnie, na co się uśmiechnąłem. Nie chodziło o to, że imię było brzydkie, czy trudne: ja po prostu nie mam głowy do imion, dlatego nigdy się o nie nie pytam. Albo zrobi to druga osoba, albo wyjdzie to w praniu.
- Właśnie. Nazwała mnie zaklinaczem zwierząt - zaśmiałem się, chociaż miałem świadomość, że właśnie tak uważa większość ludzi. Chciałem jeszcze dodać, że zaprosiła mnie na tresurę jastrzębia, ale wtedy byłaby duża możliwość, że musiałbym zmierzyć się z pytaniem, dlaczego nie skorzystałem, a nie chciałem się tłumaczyć.
- A nie jesteś? - pokręciłem przecząco głową.
- To po prostu wiedza na temat koni - wytłumaczyłem i otworzyłem szeroko oczy, by przypadkiem nie zasnąć. Wpatrzyłem się w liście nade mną, czując szybkie oddychanie lisicy na moim torsie. - Tak więc co masz jeszcze ciekawego do powiedzenia? Rozgaduj się, lubię słuchać, a im więcej będę wiedział o swoim nowym domu, tym lepiej się w nim czuł - powiedziałem, by zachęcić go do gadania i od razu mu przekazać wieść, że z jego ust mogą się wylewać potoki słów, a ja będę nadal słuchał. A co do twojego zwierzątka, chyba będziesz musiał też mu wymyślić rasę, bo to podstawa - zauważyłem przechodząc przypadkiem na temat jego pupila. Shinaru spojrzał na swego towarzysza i się uśmiechnął.
- Chyba będę musiał, jeśli w najbliższym czasie niczego się nie dowiem - stwierdził.
- Dobrze, że ja mam zwyczajnego lisa. Poznawanie tego, czym on by był... jestem po prostu leniwy - by to udowodnić, jeszcze bardziej wtuliłem się w trawę, teraz całkowicie na niej leżąc (wcześniej głowę miałem opartą jeszcze o pień drzewa) i zamknąłem oczy.
- Teraz tak mówisz. Zaśniesz? - pokręciłem przecząco głową, ale szybko otworzyłem oczy. Prawda była taka, że im dłużej miałem zamknięte, tym bardziej robiłem się senny. Podniosłem się na łokciach, dopiero wtedy przypominając sobie i Kim, która obudzona tym wyczynem zleciała ze mnie na kolana. Szybko usiadłem i wziąłem ją na ręce, nim zdążyła ode mnie uciec na parę metrów.
- Przepraszam - podrapałem ją pod brodą, czyli w miejsce, które kochała. - Śpi się w nocy, a ja przygotowałem się na słuchanie o Gildii. Kontynuuj - zachęciłem go ruchem ręki, po czym odłożyłem obok siebie rude stworzenie, które tak czy siak postanowiło ode mnie trochę odejść i położyć się parę metrów przy krzakach.

Shinaru? Wyszło takie... z du**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz